ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

A gdyby ktoś chciał się skusić na piracka przygodę ? Jak widać mozna;
http://gentlemenoffortune.com/


Morze jest. plaza jest ... ale niestety nie umiem plywac.

Morze jest. plaza jest ... ale niestety nie umiem plywac.
To nie problem, gros marynarzy w tamtych czasach nie umiało pływać .
Prosty marynarz;


Uploaded with ImageShack.us


Doskonała rycina, widać dokładnie parę drobiazgów, które nam się przydadzą
Miałek okazję widziec z odległości kilku metrów replike Kalmar Nyckel'a. Rozmawiałem z jej kapitanem. Och, chciałoby się cos takiego miec u nas, ale to równie realne jak statek kosmiczny.
Swoją drogą, zaczynam robic przymiarki do zbudowania luźno powiązanej z orginałami z epoki repliki barkasa, ale nie tego do łowienia, a tego ktory był na wyposażeniu okrętów wojennych jako jednoska, powiedzmy, "desantowa". Czyli łodz wiosłowo-żaglowa, długości do 10m, z małym działkiem na dziobie. Może za dzieisć lat się uda cel zrealizować. Na razie mam na miejscu kontakt z twórami i załogą łodzi wikingów zbudowanej tradycyjnymi metodami.
Mnie zaskakuje ze marynarze chodzili boso
znakomita większość ludzi chodziła kiedyś na codzień boso
Nie zawsze chodzili boso, w sumie zależało od tego co akurat na okręcie robili i jaka była aura. Boso było po prostu często wygodnie, bo trampek przecież nie mieli ani tenisówek

Generalnie każdy marynarz na wyposażeniu buty miał.

Vissegerd dnia Śro 20:29, 14 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
poza tym chyba lepiej się chodziło po linach bez butów

poza tym chyba lepiej się chodziło po linach bez butów
po linach to się na żaglowcach nie łazi, za to po wantach i rejach jak najbardziej!
A wanty to z czego, przepraszam, są? Z drewna?

poza tym chyba lepiej się chodziło po linach bez butów
po linach to się na żaglowcach nie łazi, za to po wantach i rejach jak najbardziej!

jesteś absolutnie pewien, że po rejach? bo mi się wydaje, że o reję to można się oprzeć, a nie po niej łazić...
Magrat ma rację - chodzi się po pertach a nie po rejach, o reję się w tym czasie można zaiste oprzeć. Dodam, że perty robi się z liny, więc wracamy do początku - chodzi się jednak po linach...
Chodzenie na boso podczas prac pokładowych było praktyczniejsze i bezpieczniejsze od poruszania się w butach. Skórzana podszwa ślizga się po mokrym poładzie, a bosa stopa mniej. W trakcie walki to juz co innego. Zreszta uwczesny but jako towar luksusowy wymagał dobrego traktowania, a raczej morska woda skórze nie słuzy. Co innego też kadra i żołnierze będący na pokładach. Ci zazwyczaj mnie musieli śmigać, a na buty było ich stac lub dostawali przydziałowe. Zresztą co to za żołnierz w pełnym rynsztunku, a bez butów. Tak samo bosonogi oficer czy bosman nie wzbudzał szacunku.

Magrat ma rację - chodzi się po pertach a nie po rejach, o reję się w tym czasie można zaiste oprzeć. Dodam, że perty robi się z liny, więc wracamy do początku - chodzi się jednak po linach...
powtarzam: po linach się na łajbie nie chodzi!
zapytajcie dowolnego żeglarza, skoro staremu sternikowi jachtowemu nie wierzycie! a dodam jeszcze nieskromnie, że choć na Czarnej Perle nigdy nie byłem, to dwa rejsy Darem Młodzieży zaliczyłem (w trampkach, nie boso)
owszem, wanty i perty zrobione są z lin (teraz zresztą stalowych...), ale to nie "liny", podobnie jak wchodzenie na strych po drabinie nie jest "chodzeniem po patykach"
no, ale zaczyna nam się z tego robić spór teologiczny...
Teologiczny nie teologiczny - ale po prostu nie masz racji Chodziło o kwestię przyczepności stóp do materiału z którego robi(ło) się liny, a nie o żeglarski żargon, który - jak każdy żargon ma czasem niewiele wspólnego z rzeczywistością. Idąc tropem Twojego rozumowania na żaglowcu w ogóle nie ma lin, bo każda ma jakąś nazwę. A skoro ma nazwę, to liną już nie jest. Równie sensownie można by twierdzić, że na statku nie ma drewna, po którym się chodzi, bo to się nazywa pokład.
A dwa, czy nawet więcej rejsów na Darze nie upoważniają do protekcjonalnego tonu, w jaki popadłeś (i to względem kobiety), który, nie ukrywajmy, wywołał tą teologiczną dysputę.

nie upoważniają do protekcjonalnego tonu, w jaki popadłeś (i to względem kobiety)
protekcjonalny ton to ostatnia rzecz, na jakiej mogłoby mi zależeć, ale tak to już jest z pisaniną w necie, że łatwo pewne rzeczy odczytać na opak - co nie ma zazwyczaj miejsca przy piwie i rozmowie przy ognisku.
tak czy owak, jeśli kogoś niechcący uraziłem - serdecznie przepraszam!
Oj, to ja namieszalam z tymi bosymi stopami. Nie myslalam ze to wywola Teologiczne poruszenie. Czuje sie juz jak Helena ze swoja wojna trojanska.
O reję się nie opierało. Rei się trzymało... brzuchem
Tak przynajmniej twierdzili żeglarze, ale to właśnie tego samego typu kwestia, jak z chodzeniem po linach. Zwał jak zwał, wiadomo o co chodzi.

Podsumowując teologiczne spory, w zasadzie wszyscy wypowiadający się mają rację, więc nie ma się o co spierać
Tak sobie czytam i wydaje mi się, ze chyba więcej u nas doświadczenia morskiego niz piechocińskiego. Może tak pruski oddział piechoty morskiej?
albo kawalerii morskiej konne doświadczenie też się znajdzie

A mówiąc powaznie, nie byłoby nic lepszego niż zrobić w Gdańsku porządną załogę na porządny, historyczny żaglowiec - tylko na czym pływać? na Czarnej Perle?

Alex Masłowski dnia Czw 13:43, 15 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy

Tak sobie czytam i wydaje mi się, ze chyba więcej u nas doświadczenia morskiego niz piechocińskiego. Może tak pruski oddział piechoty morskiej?
świetny pomysł Ano!
a potem popłyniemy i zbrojnie odzyskamy Groß Friedrichsburg!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gro%C3%9F_Friedrichsburg
ku chwale Króla i Ojczyzny!
No i Royal Marine gotowy :




Przecudny
A sobie róbcie żarty, ale Prusy miały piechotę morską. Co prawda krótko i w Emden ale zawsze.
Hahn-ie mógłbys rozwinąć ten temat,zaciekawiłeś mnie.
Kris, moje gratulacje, zarówno mundurek jak i kot prześliczne
W Emden, jedynym większym morskim porcie należącym do Brandenburgii, sformowano 5 września 1684 roku Compagnie de Marine w składzie: 1 kapitan, 1 porucznik, 1 chorąży i 110 Marines. To wszystko do służby Kompanii Afrykańskiej. Kolonia w jakiś czas potem została sprzedana (W 1717. Nie rozwijam bo nie ma potrzeby akurat teraz), ale jednostka rozrosła się w międzyczasie do 4 kompanii. Pod nazwą Marine Bataillon (od 1744 bodajże) istniała do 1757 i dała początek ponoć XII Regimentowi Garnizonowemu.

A tak w ogóle, na zdjęciu to kotka, nieprawdaż?

Hahn dnia Czw 12:30, 03 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
prawdaż, prawdaż
Mam podobną



Oczywiście, jest to Kot o Dziewięciu Ogonach, dlatego nie jest to OT.

Hahn dnia Czw 19:13, 03 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
E tam najlepsza jest futrzasta wersja czarno biała
Ale czarno-biały może być też kocur a tabby - tylko kotka.

Czarno-białego też mam, właśnie zresztą kocura. Starego i wielkiego. Nazywa się Maciek.

A może szuka ktoś chapeau? http://www.ebay.de/itm/Marine-Hut-1750-1800-/300704275334?pt=Militaria&hash=item46035f1b86

Hahn dnia Pią 19:49, 04 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
http://www.thedearsurprise.com/?p=2230

http://piratesurgeon.com/tools_and_proc.htm
Widziałam na Dominiku coś co mi przyniosło na myśl narzędzia chirurgiczne
Czy ktos wie gdzie mozna dostac u nas te ksiazki (biblioteki?)

Dressed to kill British Naval Uniform, Masculinity and Fashions 1748-1857 (Amy Miller).

Luise. Die Kleider der Königin, Mode um 1800 (to chyba jest katalog wystawy). dnia Pon 19:57, 29 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Ahoj z drugiej polkuli:

http://www.hmsacasta.com/2012/10/trafalgar-day-dinner-at-rock-castle.html

Ciekawa kolacja, dopracowana w zastawie, nie wiem czy w warunkach tutejszych do wykonania i ciekawe "typy marynarskie"

Slyszalam tez o zaginieciu kapitana ze statku Bounty, czy to nie chodzi o TEN statek?
Tak to TEN statek.
http://www.odkrywca.pl/zatonela-replika-hms-bounty,711092.html#711092

Ekipa ze stronki świetna!
Taki widok na zycie wilkow morskich, jednej rzeczy nie pojmuje co robi pierwszy marynarz? cos pisze na czyms co wyglada jak mezopotamskie tabliczki rylcowe a druga rzecz czy to sniadanie jest prawdziwe? Czy rzeczywiscie prowiant na statkach byl tak bogaty? Buleczki jak malowane. Ja pamietam tylko ze marynarze czesto chorowali na szkorbut bo brak bylo prawidlowego jadlospisu.
I tak w ogole kiwa tym statkiem tak, ze choroba morska murowana, jakie byly specyfiki na te chorobe?

http://www.hmsacasta.com/2012/11/life-at-sea.html
Tabliczki woskowe - najlepszy podręczny brudnopis od czasów Antyku

Co do prowiantu. Prosty pokładowy plebs mógł liczyć na suchary, suszoną wołowinę i przydziałową porcję soku z cytryn ...ale ci panowie to oczywiście nie plebejusze. A świeży prowiant może sugerować tylko niedawne uzupełnienie zaopatrzenia.

Co do kołysania... bywa nawet gorzej. Zwłaszcza u nas, na naszej kałuży, gdzie jest bardzo krótka fala. Bardziej doświadczeni ode mnie (to akurat nie jest trudne ) opowiadali, że na Bałtyku burty chrzczą często nawet doświadczeni marynarze - nieludzko męcząca amplituda

Co do specyfików... trza się po prostu przyzwyczaić, choć ponoć na Bałtyku to wcale nie takie łatwe z wyżej wymienionych powodów. Z doświadczenia powiem, że przebywanie na powietrzu pozwala przetrzymać. Katorga jest pod pokładem. Można położyć się spać i przespać do następnej wachty, albo zdychać we wnętrzu podskakującej beczki na środku morskiej kipieli - bo taką właśnie wydaje się statek pod pokładem

Martin dnia Sob 23:08, 24 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Dzieki za wyjasnienie, te tabliczki mnie zaskoczyly w wieku Oswiecenia wraca sie do takich rzeczy. Co do jedzenia, to jestem sklonna do tego ze akurat tam dogadzali sobie nie najgorzej. Myslalam ze jadlo sie kasze i warzywa ale wynika z tego ze kuchni na statkach nie bylo.
Dzieki.
Na dolegliwości morskie najlepsza jest praca.
Moze to kogos zainteresuje:

Kotzebue był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach. Jego barwne i ciekawe opisy zawierają wiele cennych informacji nawigacyjnych, geograficznych i etnograficznych. Szczególnie wartościowe wydają się relacje dotyczące życia mieszkańców rosyjskiej wtedy Alaski, Kalifornii czy Wysp Marshalla. Odkrył wiele wysp i atoli. Rosjanie próbowali też zawładnąć Hawajami. Opisy ludzi na wyspach Pacyfiku są egzemplifikacją modnej koncepcji filozoficznej „życia zgodnie z naturą” i ciekawym porównaniem rozwoju społeczeństw izolowanych i europejskich na początku XIX w. Opowieść Kotzebue o buncie na statku „Bounty” i uciekinierach, którzy założyli kolonię na wyspie Pitcairn, jest mało znaną i niezwykle barwną historią słyszaną od jej uczestników. Bogaty język przypomina teksty gdańszczanina J.A. Forstera, uczestnika wyprawy J. Cooka, na którego Kotzebue często się powołuje. Kotzebue nie znalazł przejścia północno-zachodniego z Cieśniny Beringa na Atlantyk, co było głównym celem jego polarnej arktycznej wyprawy, dokonał jednak wielu ważnych odkryć.

http://www.empik.com/podroze-naokolo-swiata-kotzebue-otto,p1063497246,ksiazka-p

I dla milusinskich i nie tylko:
http://www.asailorslifeforme.org/ dnia Sob 17:12, 26 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Mógłby ktoś polecić jakąś pozycje poświęconą budowli angielskich fregat i liniowców z początku XIX wieku?
Mamy takiego jednego ancymona, który gustuje co prawda w XVII-wiecznym szkutnictwie, ale mógłby wiedzieć... rzecz w tym, że chyba się drań nie zarejestrował na forum
Fakt... Draństwo to niebywałe.. Nie mniej wdzięczny byłbym za info w sprawie tegoż ancymona..

Lord Cochrane dnia Pon 21:07, 18 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
Jak mniemam Panowie beda budowac okret wojenny?
Taa wierną replikę HMS Temeraire, cegiełki na 98 armat już się tworzą, pytać księdza:P A tak serio to piszę licencjat między innymi na ten temat i po prostu mi to potrzebne wiedzieć.
Jest chyba kilka osób na historii, które w tym siedzą, prawda?

Jest chyba kilka osób na historii, które w tym siedzą, prawda? Z tego co mi wiadomo to niestety tylko ja się babram w historii i życiu codziennym w RN. Jest prof. Możejko, która zajmuje się jednak średniowieczem a mnie jej wiedza o Peterze von Danzig niewiele pomoże..
"Ancymon" zajmuje się wiekiem XVII, więc też nie do końca, zwłaszcza, iż o nelsonowską RN się jak sądzę rozchodzi.

"Ancymon" zajmuje się wiekiem XVII, więc też nie do końca, zwłaszcza, iż o nelsonowską RN się jak sądzę rozchodzi. Dokładniej o lata 1812-1815
Prof M. zajmuje sie takze jedzeniem (taka moda?) Mam jej ksiazke o inwentarzach gdanskich ale szczerze to sie zawiodlam na tej publikacji.
Ja też trochę zajmuję się jedzeniem.. Tak poza tym znalazłem coś co może się przydać: http://www.pbenyon.plus.com/Naval.html
Tu mamy "moją " autobiografię a dokładniej jej tom pierwszy:
http://archive.org/stream/autobiographyofs01dund#page/n7/mode/2up
Pamiętnik Samuela Leecha z HMS Macedonian:
http://archive.org/stream/thirtyyearsfromh01leec#page/n7/mode/2up
Oraz Johna Nicola:
http://books.google.pl/books?id=51JHAAAAYAAJ&printsec=frontcover&hl=pl&source=gbs_ge_summary_r&cad=0#v=onepage&q&f=false
A także relacja kapitana Edwarda Barry'ego z bitwy pod Abukirem:
http://books.google.pl/books?id=H-ZbAAAAQAAJ&printsec=frontcover&hl=pl&source=gbs_ge_summary_r&cad=0#v=onepage&q&f=false