ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

-
Wielochodówka z rozwiązaniem ----> diagramowym

http://www.chessvideos.tv/puzzle-779-DelRio1750.php
-

Diagram --- 1
Mat w 5 posunięciach --- #5

1. Hg8+ - Kxg8
2. Se7+ - Kh8 -- -- diagram --- 2
3. Sf7+ -- Wxf7
4. Wxc8+ - Wf8
5. Wxf8 - mat -- -- diagram -- 3

--
2_3
Diagram -- 2
1. Hg8+ - Kxg8 - 2. Se7+ - Kh8 -- -- -- 3. Sf7+ - Wxf7 - 4. Wxc8 - Wf8 - 5. Wxf8 - mat

Przez pokazywanie pozycji szachowych na diagramach jest większa
możliwość reklamy szachów jak i edukacji szachowej.
To zadanie jest często umieszczane na powyższej stronie szachowej.
Zadanie ma już 264 lat - gdyż powstało 1750 roku.
----

--
Girzyński:
Lepiej, żeby Tusk został w Polsce.
Łatwiej go będzie wsadzić do więzienia

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16548804,Girzynski__Lepiej__zeby_Tusk_zostal_w_Polsce__Latwiej.html#BoxWiadTxt

Wolałbym, żeby Tusk został w Polsce. Jeśli zajmie jakieś stanowisko w Europie, trudniej go będzie wsadzić do więzienia. A uchylenie immunitetu tutaj jest łatwiejsze niż ekstradycja z Brukseli - tak Zbigniew Girzyński z PiS komentuje doniesienia, jakoby Donald Tusk był jednym z poważniejszych kandydatów na szefa Rady Europejskiej.
- Tusk powinien trafić za kraty za to, co zrobił w sprawie Smoleńska. Za to, że wspólnie z Putinem grał przeciw własnemu prezydentowi, za to, jak nadzorował organy państwa, które doprowadziły do skandalicznych zaniedbań w sprawie wizyty w Katyniu, za rozdzielnie wizyty premiera i prezydenta - mówi Girzyński w wywiadzie dla serwisu w Polityce.pl.

Poseł PiS uważa, że to Tusk ponosi odpowiedzialność, w rezultacie swoich
działań, za "śmierć 96 osób z prezydentem i jego małżonką na czele".
- A potem za to, że śledztwo było prowadzone w taki sposób, aby do
dziś tkwiło w martwym punkcie. Odpowiedzialność karna
Donalda Tuska jest tylko kwestią czasu - mówi Girzyński.
--


-
maciek.g
8 września o godz. 9:45

rem
7 września o godz. 23:42
I jeszcze jedna istotna sprawa. Poparcie dla Majdanu i rewolucji na Ukrainie nie nabija wyborców, bo większość zaczyna się bać, bo wojna zbyt blisko Polski.
Kaczyński osobiście pokazywał się na Majdanie w towarzystwie
nacjonalistów Ukraińskich , a to było bardzo nierozsądne.
Ci nacjonaliści odgrywają obecnie wielką rolę w wojnie domowej Ukrainy co skutecznie zniechęca wielu ludzi do wspierania rodzimych nacjonalistów a PiS jest partią w której jest ich najwięcej. Już raz Kaczyński wspierał Gruzję i angażował się w konflikt Gruzińsko-Rosyjski po stronie Gruzji gdy ta jawnie rozpoczęła działania militarne. Wystarczy poczytać komentarze jak reagują blogowicze na propagandę pro Ukraińską. Tusk wyraźnie zaczął się dystansować. Wielu ludzi zaczyna obawiać się prezesa na stanowisku premiera, bo boi się, że ten wplącze Polskę w wojnę z Rosją.

Rozmawiam z wielu Pisowcami i oni za konflikt obarczają winą zarówno USA jak Rosję i Unię.
Nie widzą żadnych korzyści dla Polski ze wspierania rządu Jacyniuka , i za nic nie poparli by wysłania wojska polskiego by wspomóc Ukrainę. Boleją że z tego powodu giną ludzie i narasta konflikt nie do rozwiązania w tym kraju. Kaczyński pewnie to widzi bo zamilkł w tej sprawie , ale co zrobił to zrobił.

--
Waldemar
8 września o godz. 9:16

Na rozpoczęcie tygodnia >Pomysły parti o nazwie Prawo i Sprawiedliwość na pozyskanie wielkich środków są rewelacyjnie głupie .!
Kiedyś prezes Kaczyński głosił iż wie jak zdobyć 1 BILION złotych na inewestycje w Polsce .Kilka dni temu Kaczyński w Krynicy zgłaszał pozyskanie 100 mld Euro dla ratowania Obrony Umeczonej a Rysio Czarnecki z Europarlamentu wczoraj w mediach przekonywal,że to REALNY pomysł.
PiS w pomysłach gospodarczych jest totalnie prąbany ,nasz pan Andrzej Falicz zaszyty w leśniczowce (wyżej pisze o tym )może spotka tych swoich ulubieńcow porąbanych Ludzi i jako członek Trio Tenorów
(powołał pana pan Feliks + Kadetta )
przemówi im , uleczy z choroby gorączkowej a’la Ebola
--
2014-09-08 06:48 | art
Re:Na pokój na Ukrainie trzeba zaczekać

Polskie władze od lat prowadzą politykę destabilizującą region. Aktywnie uczestniczyły we wszystkich ukraińskich „rewolucjach” i do dziś czynią wszystko w celu zdestabilizowania Białorusi – czego nawet nie ukrywają. Pretekstem tutaj ma być”walka o prawa człowieka”, choć wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie tajnych więzień CIA pokazał, jak polskie władze troszczyły się o prawa człowieka.

Podczas kijowskiego „Majdanu”, na którym zaprezentowali się dumnie niemal wszyscy politycy polskiego mainstreamu, i nie przeszkadzało im to, że pozują do zdjęć pod czarno – czerwonymi flagami UPA, polskie władze poparły przewrót z wręcz histeryczną gorliwością, a w sukurs pospieszyli im dziennikarze i celebryci. To, co działo się później i co było konsekwencją przewrotu – przyjęto z lodowatą obojętnością – mam na myśli mordy, popełniane przez ukraińskich nacjonalistów (m.in. 2 maja w Odessie), czy decyzję samozwańczego Jaceniuka, która pozbawiła rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy ich podstawowych praw – prawa do posługiwania się własnym językiem. Gdy upomnieli się oni o swoje prawa, polskie władze wręcz zachęcały do zduszenia ich oporu siłą, choć przecież zawsze istnieje możliwość negocjacji i rozmów, budowania zgody. Takiej propozycji wobec zwaśnionych obywateli Ukrainy nie wysunięto, polskie władze gorąco zachęcały Kijów do prowadzenia wobec Rosjan na Ukrainie twardej, wręcz brutalnej polityki. Konsekwencją było referendum na Krymie, który oderwał się od Ukrainy i przystąpił do Rosji.

Było, jak w filmach Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie wzrasta, tak jak wzrastały pogróżki Polski wobec Rosji i fanatyzm jej poparcia dla wszystkiego, co czyniły i mówiły ukraińskie władze. Domagano się więc sankcji wobec Rosji, nie bacząc, że uderzą one rykoszetem w polskie interesy.

Gdy Ukraina ogłosiła swą „operację antyterrorystyczną” wobec cywili z południowego wschodu kraju i gdy wojska Ukrainy wraz z Gwardią Cywilną poczęły bombardować, niszczyć i ostrzeliwać z broni ciężkiej miasta Donbasu, nie stroniąc od mordów na cywilach i stosując nawet zakazaną międzynarodowymi konwencjami broń – polskie władze fanatycznie ją popierały, ba! Nawet posłano kamizelki kuloodporne.Nie, nie dla cywili, dla… żołnierzy ukraińskich.

Konsekwencje polskiej polityki międzynarodowej są wręcz tragiczne.
Ukraina jest dziś zrujnowana, de facto jest bankrutem.
Sankcje, które miały zmusić do czegoś Rosję (a które nigdy w historii
nie sprawdziły się wobec tego kraju, nawet wtedy, gdy był on totalnie
zrujnowany po rewolucji bolszewickiej), uderzyły rykoszetem w Unię i uderzają coraz boleśniej w nasz kraj. W Donbasie zginęły tysiące ludzi, samych cywili ukraińska armia wymordowała ponad 2 tysiące, a dziś ta sama armia, która tak „dzielnie” wojowała przeciwko cywilom i niszczyła miasta południowo wschodniej Ukrainy, jest w rozsypce, ponosi wręcz straszliwą klęskę (co polskie media tłumaczą dziś – za mediami ukraińskim – „inwazją Rosji na Ukrainę”, nie bacząc na to, że wojska ukraińskie miały wręcz miażdżącą przewagę w sprzęcie i ilości żołnierzy).

Tymczasem można było – wręcz należało! – prowadzić zupełnie inną politykę zagraniczną, niż jadowicie antyrosyjska. Polska miała szanse (ma je do dziś, pod warunkiem, że do władzy dojdzie ktoś, kto to zrozumie) być pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem, krajem, który stara się budować przyjazne i dobre relacje ze wszystkimi sąsiadami – także z Rosją i Białorusią. Z Ukrainą – również, ale nie znaczy to, by bezmyślnie przyklaskiwać wszystkim pomysłom ukraińskich władz, podjudzać ją do wojny i równie bezmyślnie powtarzać w mediach wszystkie radosne „komunikaty” ukraińskich mediów, które wobec ponoszonych przez armię klęsk podnoszą lament, że „Rosja napada na Ukrainę”.

Z taką Polską nie tylko liczono by się w świecie i taki kraj nie tylko odgrywałby istotną rolę w wielkiej polityce – taki kraj miałby też dobre relacje gospodarcze z sąsiadami i w ten sposób budował dobrobyt swych obywateli.

Tymczasem na Rosję jesteśmy permanentnie obrażeni.
Za Katyń, komunizm, carat, Putina, olimpiadę – za całokształt.
Jednak nie obrażamy się na Niemców za Hitlera, na Ukrainę, za Wołyń
i Podole, czy na Zachód za sprzedanie nas najpierw Hitlerowi, a potem Stalinowi.

Na obrażaniu się i bezmyślnej, awanturniczej polityce nie zbudujemy nic, a tylko i wyłącznie stracimy, udowadniając wszem i wobec, że nie jesteśmy poważnym państwem.
Niestety – nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić.
Największe szanse na wygraną w wyborach ma partia jeszcze
bardziej groteskowo – antyrosyjska i fanatycznie proamerykańska,
niż PO, czyli PIS który już obiecuje wysłanie polskiego wojska na Ukrainę!

-----
--
2014-09-08 14:53 |
publicyst

1. Bardzo trafny opis sytuacji!

2. "Polska miała szanse (...) być pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem,..." -I słusznie!
Pamiętam okres przystępowania Polski do UE. Politycy UE w przeważającej większości widzieli właśnie w Polsce kraj, który będzie z uwagi na dobrą znajomość Rosji i Rosjan ich "łącznikiem" właśnie z Rosją.
Pomylili się, bo nie przewidzieli faktu, że Polacy -poza nielicznymi
wyjątkami- raczej wolą Rosji dokuczać, aniżeli dbać o dobre sąsiedzkie stosunki.
Tu, w przeciwieństwie do Ciebie nie mam nadzieji, że w Polsce jest jakaś
siła polityczna, która zrozumiałaby to, miałaby odwagę to głośno wyrazić;
taka siła polityczna na scenie nie ma miejsca.
Wiedzą to nawet w SLD i ich deklaracje w tej sprawie to
przysłowiowe owijanie w bawełnę .

3. Wychodzi ponownie do sytuacji, w której będziemy musieli myć ręce
po wyciągnięciu ich z nocników. Porzekadło Polak mądry po szkodzie urzeczywistnia się.
Już są pierwsi, którzy delikatnie zmieniają swoje poglądy w osądzie sytuacji ukraińskiej.
--


10.09.2014
środa

Jeśli projekt nie przejdzie, to doniesiemy proboszczom
Anna Dąbrowska

W sali na uboczu Sejmu zebrał się Parlamentarny Zespół na rzecz Ochrony Życia i Rodziny. Posłowie PiS szykowali się do jutrzejszej debaty nad obywatelskim projektem, który przewiduje kary ze edukację seksualną dzieci poniżej 15. roku życia.
Nastroje są bojowe, argumenty mało merytoryczne, a poziom agresji wysoki.
Jeśli projekt przepadnie, to posłowie PiS poinformują o wynikach głosowania proboszczów.

– Zalecenia WHO to projekt maniaków seksualnych, którzy chcą uzależnić dzieci od seksu – tak zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące „Standardów edukacji seksualnej w Europie” opisał dziś w Sejmie Mariusz Dzierżawski z komitetu „Sto Pedofilii”.
Jutro w Sejmie będzie przedstawiał obywatelski projekt ustawy,
który – najprościej mówiąc – przewiduje kary (od grzywny do
dwóch lat pozbawienia wolności) za edukację seksualną nieletnich.
Posłowie, którzy zebrali się dziś na posiedzeniu parlamentarnego zespołu, liczyli, że Dzierżawski wyposaży ich w argumenty, które wyciągną jutro w obronie projektu obywatelskiego. Jeden z posłów PiS dopytywał, jak odpowiedzieć na zarzut, że ten projekt to nakładanie cenzury na edukację seksualną w szkołach. – Trzeba mówić, że to jest sfera delikatna, której nie należy publicznie roztrząsać. Gdyby w gronie pracowników korporacji prezes zachęcał do naciągania prezerwatywy, to wszyscy pracownicy czuliby się molestowani, a dzieciom każe się na to patrzeć –podsuwał argumenty Dzierżoński. I dodał, że najlepiej – w razie takich pytań – „nie rozmawiać, nie tłumaczyć, tylko przechodzić do ataku”.
Proboszcz dowie się, jak poseł głosował

Senator Jan Maria Jackowski dopytywał, czy projekt ma jakiekolwiek szanse na przegłosowanie. Dzierżoński słusznie zauważył, że wszystko zależy od konserwatywnego skrzydła PO. Opowiadał, że lobbował, rozmawiał i przekonywał posłów PO, ale chyba bezskutecznie. – Próbowaliśmy do nich dotrzeć, nawet zapewniali nas o swoim poparciu, ale w pewnym momencie kontakt się z nimi skończył – opowiada o kulisach rozmów z parlamentarzystami PO. Według niego jest jeszcze nadzieja, bo „być może zamieszki w Platformie spowodowane ewakuacją Donalda Tuska spowodują, że oni nie będą się bali i zagłosują za projektem”.
Mariusz Dzierżawski, przedstawiciel wnioskodawców projektu "przeciwko seksualizacji dzieci" na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego
Mariusz Dzierżawski, przedstawiciel wnioskodawców projektu „przeciwko seksualizacji dzieci” na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego
Sześciu przybyłych na posiedzenie posłów zdaje sobie sprawę, że projekt wyląduje w koszu, więc już opracowują plan dotarcia z tą informacją do proboszczów. Anna Paluch (PiS) uważa, że kluczową kwestią jest uświadamianie proboszczów, jak posłowie głosowali: – Wtedy posłowie PO będą czuć na sobie ich oddech. Może zrozumieją, że nie warto poddawać się zamordyzmowi Donalda Tuska. Inny poseł PiS zauważył jednak, że „udało się już sterroryzować księży i na nich też już nie można liczyć”.
Co zaleca WHO?
O czym traktują te standardy WHO? Dotyczą wszystkiego, co należy rozwinąć u dzieci i młodzieży, tak by utrzymały zdrowie i wykazywały pozytywne nastawienie do własnej seksualności. Kontrowersje budzi fakt, że standardy mówią o przekazywaniu wiedzy na temat seksualności również małym dzieciom i że jest w nich mowa m.in. o różnych koncepcjach rodziny czy relacjach między osobami tej samej płci. MEN zapewniał wielokrotnie, że przedstawione przez Światową Organizację Zdrowia standardy nie będą traktowane jako wytyczne w polskich szkołach.
***
Szanuję przekonanie tych, którzy uważają, że wychowaniem seksualnym dzieci powinni zajmować się wyłącznie rodzice (czy najbliżsi opiekunowi) i nie chcą oddawać tych delikatnych kwestii w ręce szkoły. Jednak tak agresywny sposób mówienia o tym wszystkim, czynienie z edukacji seksualnej sprawy tak bardzo politycznej, grożenie więzieniem i jeszcze wciąganie w tę wojenkę proboszczów – są nie do przyjęcia.
--
Tanaka
19 września o godz. 17:48

Lewy
19 września o godz. 17:13
A propos Schetyny co miałby przekonywać Ławrowa,
przypomniałeś mi moją ulubioną ministerkę:
Annę Fotygę.
Która będąc młodą lekarką spraw zagranicznych u
Kaczyńskiego pojechała do Moskwy ustawić do pionu ówczesnego
ministra spraw zagranicznych Rosji, którym był… Siergiej Ławrow.
Do spotkania nie doszło. Ławrow nie wiedział, że ma się stawić przez naszą lekarką. Korespondent z Moskwy doniósł, że podobno Fotyga jednak Ławrowa widziała. Jak wysiada z windy i znika w głębi hallu.
Było to spotkanie na szczycie. Bardziej szczytowego nie było.
Ten szczyt przypomniał mi inny – z Brukseli.Kiedy Lech Kaczyński siadał Tuskowi na kolanach, by się zmieścić na tym samym krzesełku, przygotowanym dla Tuska w Brukseli. Tusk siadł pierwszy, więc Kaczyński ze swoją świtą wycofał się do jakiejś stołówki i tam siedział odizolowany od świata, ale otoczony przez własnych paziów.
A chwilę przed, lub po, przypomniałem sobie, jak w negocjując w Brukseli sprawy polskie z Lechem Kaczyńskim, musieli dzwonić do jego brata w Warszawie, by cokolwiek usłyszeć.
I jeszcze jedno: jak się Kaczyński (Jarosław?) złośliwie pośmiewał z kulawej angielszczyzny Tuska.
A tu proszę: mamy Tuska w Brukseli, nawet angielski nieco podszlifował. Straszne wieści dla Kaczyńskiego. Nikt go nie poinformował zawczasu. Zdębiał, zawył i wyszedł na ulice urągać, jak mawiał Wałęsa.
Tusk nie powinien mieć trudnego zadania w pokazaniu,
że jest co najmniej o oczko lepszy od Kaczyńskich.
----
-
Joanna Podgórska -- 7 października 2014
Czy europejskie prawo zaszkodzi polskiej rodzinie

Walka o przemoc
Nie 150, jak mówiono w Sejmie, ale nawet 500 kobiet rocznie traci życie w wyniku przemocy domowej. A antyprzemocowa Konwencja Rady Europy stała się kolejnym frontem ideologicznej wojny.

Mirosław Gryń/Polityka
Trudno powiedzieć, skąd ten zamęt, skoro bez większych turbulencji konwencję podpisały tak religijne kraje, jak Turcja czy Malta. W każdym razie po in vitro, związkach partnerskich i edukacji seksualnej Konwencja o Zapobieganiu i Zwalczaniu Przemocy wobec Kobiet i Przemocy Domowej stała się punktem zapalnym, który rozgrzewa wyobraźnię konserwatywnej prawicy. Według niej w konwencji wcale nie chodzi o przemoc, ale o przeprowadzenie tylnymi drzwiami obyczajowej rewolucji, uderzenie w tradycyjną rodzinę i Kościół katolicki.

Poziom absurdu w tej debacie osiągnął już polską normę.
Przy czym można odnieść wrażenie, że krytycy tej konwencji albo jej nie czytali, albo dopuszczają się świadomej manipulacji.
Prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS
, wyciąga jak zwykle ciężką artylerię, mówiąc o „wywracaniu konstytucji”
i „patologicznych rozwiązaniach”. Portal Fronda alarmuje, że konwencja
ułatwi „propagowanie zabijania dzieci, w tym także dziewczynek”.
Przy czym w tym dokumencie słowo „aborcja” pojawia się tylko raz i to w takim kontekście, że państwa, które go ratyfikowały, muszą zapewnić kobietom ochronę przed wymuszoną aborcją i sterylizacją.

Poseł PiS Jan Dziedziczak zarzuca konwencji, że jako źródło przemocy domowej wskazuje m.in. religię katolicką. Słowa „katolicka” w ogóle w konwencji nie ma, a fragment, który tak oburza posła i kościelnych hierarchów, brzmi: „Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. honor nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy”. Tylko tyle. I wyraźnie kierowane jest to w stronę islamu, bo w rozwiązaniach szczegółowych mowa o ochronie kobiet przed wymuszonymi małżeństwami, zabójstwami honorowymi i okaleczaniem genitaliów, czego się, na szczęście, w katolicyzmie nie praktykuje.
----
---
Nauka matowania dla politykow PiS-u

Polska Kompozycja szachowa ---> reklamuje matowanie na Diagramie!

--- Blokada -- pola _f5

1_2

--------- Diagram -- 1 ---------- -- przeslona Wf7 plus -- blokada pola f5!
Mat w 2 posunieciach --- #2 ---- --- siatka matowa ---- 1. ... Gf5 - 2. Kf3 - mat

-----------
3_4
diagram - 3
blokada - pola --_f5 -- plus przeslona Gh7
1. ... Wf5 -- 2. He3 - mat ------ siatka matowa --- 1. ... Kf5 - 2. Hxd5 - mat

Rozwiazanie ----> diagramowe
--
-

Ma też na swoim koncie kilka obyczajowych skandali. Pierwsze zaliczył już w czasach, kiedy kierował partyjną młodzieżówką, wyrwaną z rąk posła Maksa Kraczkowskiego. – Hofman miał już wtedy fatalną opinię.
Zabrał kiedyś młodych do klubu go-go, a jedna z działaczek skarżyła się, że potraktował ją, najoględniej mówiąc, mało elegancko – opowiada poseł PiS. Po ostatniej wpadce z jesieni zeszłego roku, kiedy na Podkarpaciu chwalił się pracownicom biura wielkością swojego przyrodzenia, przestał imprezować na mieście.

Radykalny w tarapatach

Sprawa podkarpacka wybuchła tuż przed referendum warszawskim, ale to tylko zmobilizowało Hofmana do walki. – Kiedy jest w tarapatach, bardzo się radykalizuje, odwołuje się do najtwardszego elektoratu, a w ten sposób zbliża się do Kaczyńskiego i ratuje skórę – mówi polityk PiS. W kilka dni Hofman napisał cały plan na warszawskie referendum i przyniósł do gabinetu prezesa. Choć Kaczyński był zniesmaczony jego podkarpackimi popisami, to wysłuchał wszystkiego z uwagą. – Poturbowany obscenicznym zachowaniem Adam zagrał na emocjonalnej nucie Kaczyńskiego i choć przegraliśmy tę referendalną batalię, to włos mu z głowy nie spadł – mówi osoba związana z PiS. Potem złe emocje opadły prezesowi, który mimo zapowiedzi nie zadbał o to, by ekscesy podkarpackie zostały wyjaśnione.

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1595799,1,adam-hofman--zly-policjant-kaczynskiego.read

-
-
Trzychodówka -- Geograficzno- matematyczna
-
1_2
Diagram -- 1
Mat w 3 posunięciach -- #3 --- --- 1. e6xf7+! - Kc7 -- 2. Hc5+ - Kd7 -- 3. f8=S - mat

Król --- Ka8 --- Swinoujście - 8 razy 1 = 8 ---- Król - Ka8 -- Swinoujście -- 8 razy 1 = 8
Król --- Kc8 ----- Słupsk ---- 8 razy 3 = 24 --- Król - Kd7 -- Grudziądz -- 7 razy 4 = 28
Goniec - Gd8 ---- GDYNIA --- 8 razy 4 = 32 --- Goniec - Gd8 --- Gdynia -- 8 razy 4 = 32
Skoczek - Se8 --- Elbląg ---- 8 razy 5 = 40 --- Skoczek - Se8 -- Elbląg -- 8 razy 5 = 40
Pionek --- f7 --- OLSZTYN -- 7 razy 6 = 42
Pionek - e6 -- Włocławek - 6 razy 5 = 30 --- Skoczek - Sf8 -- Kętrzyn -- 8 razy 6 = 48
Hetman - Hf5 - Warszawa - 5 razy 6 = 30 --- Hetman - Hc5 -- POZNAN - 5 razy 3 = 15
Diagram - 1 --- miasto ---- mnożenie --- ---- diagram - 2 --- miasto ---- mnożenie

Diagram 1 -- to Mapa Polski -- zadanie przed rozwiązaniem
Diagram 2 -- to Mapa Polski -- zadanie z pozycja matowa -- Skoczek matuje Króla

Nauka matowania Wiezami! -- dla wszystkich

Autor : Wolfgang Pauly
Neues Illustriertes Blatt 07/1904
1522 Bohemia 06/09/1914
----
1_2
Diagram --- 1
Mat w 3 posunieciach -- #3 ---- --- 1. h8=W! - Kf7 - 2. Kh6! - Kf6 - 3. Wf8 - mat

Rozwiązanie
1. h8=W! --- tempo
1. ... Kf7 -- 2. Kh6 -- tempo
2. ... Kf6 -- 3. Wf8 - mat --- Diagram -- 2

1. ... Kf6 -- 2. Wh7 -- tempo
2. ... Kf5 -- 3. Wf7 - mat ---- diagram -- 3

1. ... Kxh8 -- 2. Kg6
2. ... Kg8 -- 3. We8 - mat --- diagram -- 4

3_4

--------------- diagram --- 3 ---------- ---------- diagram --- 4 ---
1. h8=W- Kf6 - 2. Wh7- Kf5 - 3. Wf7# -- 1. h8=W - Kxh8 - 2. Kg6 - Kg8 - 3. We8#

--
Na pokój na Ukrainie trzeba zaczekać

Polskie władze od lat prowadzą politykę destabilizującą region. Aktywnie uczestniczyły we wszystkich ukraińskich „rewolucjach” i do dziś czynią wszystko w celu zdestabilizowania Białorusi – czego nawet nie ukrywają. Pretekstem tutaj ma być”walka o prawa człowieka”, choć wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie tajnych więzień CIA pokazał, jak polskie władze troszczyły się o prawa człowieka.

Podczas kijowskiego „Majdanu”, na którym zaprezentowali się dumnie niemal wszyscy politycy polskiego mainstreamu, i nie przeszkadzało im to, że pozują do zdjęć pod czarno – czerwonymi flagami UPA, polskie władze poparły przewrót z wręcz histeryczną gorliwością, a w sukurs pospieszyli im dziennikarze i celebryci. To, co działo się później i co było konsekwencją przewrotu – przyjęto z lodowatą obojętnością – mam na myśli mordy, popełniane przez ukraińskich nacjonalistów (m.in. 2 maja w Odessie), czy decyzję samozwańczego Jaceniuka, która pozbawiła rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy ich podstawowych praw – prawa do posługiwania się własnym językiem. Gdy upomnieli się oni o swoje prawa, polskie władze wręcz zachęcały do zduszenia ich oporu siłą, choć przecież zawsze istnieje możliwość negocjacji i rozmów, budowania zgody. Takiej propozycji wobec zwaśnionych obywateli Ukrainy nie wysunięto, polskie władze gorąco zachęcały Kijów do prowadzenia wobec Rosjan na Ukrainie twardej, wręcz brutalnej polityki. Konsekwencją było referendum na Krymie, który oderwał się od Ukrainy i przystąpił do Rosji.

Było, jak w filmach Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie wzrasta, tak jak wzrastały pogróżki Polski wobec Rosji i fanatyzm jej poparcia dla wszystkiego, co czyniły i mówiły ukraińskie władze. Domagano się więc sankcji wobec Rosji, nie bacząc, że uderzą one rykoszetem w polskie interesy.

Gdy Ukraina ogłosiła swą „operację antyterrorystyczną” wobec cywili z południowego wschodu kraju i gdy wojska Ukrainy wraz z Gwardią Cywilną poczęły bombardować, niszczyć i ostrzeliwać z broni ciężkiej miasta Donbasu, nie stroniąc od mordów na cywilach i stosując nawet zakazaną międzynarodowymi konwencjami broń – polskie władze fanatycznie ją popierały, ba! Nawet posłano kamizelki kuloodporne.Nie, nie dla cywili, dla… żołnierzy ukraińskich.

Konsekwencje polskiej polityki międzynarodowej są wręcz tragiczne.
Ukraina jest dziś zrujnowana, de facto jest bankrutem.
Sankcje, które miały zmusić do czegoś Rosję (a które nigdy w historii
nie sprawdziły się wobec tego kraju, nawet wtedy, gdy był on totalnie
zrujnowany po rewolucji bolszewickiej), uderzyły rykoszetem w Unię i uderzają coraz boleśniej w nasz kraj. W Donbasie zginęły tysiące ludzi, samych cywili ukraińska armia wymordowała ponad 2 tysiące, a dziś ta sama armia, która tak „dzielnie” wojowała przeciwko cywilom i niszczyła miasta południowo wschodniej Ukrainy, jest w rozsypce, ponosi wręcz straszliwą klęskę (co polskie media tłumaczą dziś – za mediami ukraińskim – „inwazją Rosji na Ukrainę”, nie bacząc na to, że wojska ukraińskie miały wręcz miażdżącą przewagę w sprzęcie i ilości żołnierzy).

Tymczasem można było – wręcz należało! – prowadzić zupełnie inną politykę zagraniczną, niż jadowicie antyrosyjska. Polska miała szanse (ma je do dziś, pod warunkiem, że do władzy dojdzie ktoś, kto to zrozumie) być pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem, krajem, który stara się budować przyjazne i dobre relacje ze wszystkimi sąsiadami – także z Rosją i Białorusią. Z Ukrainą – również, ale nie znaczy to, by bezmyślnie przyklaskiwać wszystkim pomysłom ukraińskich władz, podjudzać ją do wojny i równie bezmyślnie powtarzać w mediach wszystkie radosne „komunikaty” ukraińskich mediów, które wobec ponoszonych przez armię klęsk podnoszą lament, że „Rosja napada na Ukrainę”.

Z taką Polską nie tylko liczono by się w świecie i taki kraj nie tylko odgrywałby istotną rolę w wielkiej polityce – taki kraj miałby też dobre relacje gospodarcze z sąsiadami i w ten sposób budował dobrobyt swych obywateli.

Tymczasem na Rosję jesteśmy permanentnie obrażeni.
Za Katyń, komunizm, carat, Putina, olimpiadę – za całokształt.
Jednak nie obrażamy się na Niemców za Hitlera, na Ukrainę, za Wołyń
i Podole, czy na Zachód za sprzedanie nas najpierw Hitlerowi, a potem Stalinowi.

Na obrażaniu się i bezmyślnej, awanturniczej polityce nie zbudujemy nic, a tylko i wyłącznie stracimy, udowadniając wszem i wobec, że nie jesteśmy poważnym państwem.
Niestety – nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić.
Największe szanse na wygraną w wyborach ma partia jeszcze
bardziej groteskowo – antyrosyjska i fanatycznie proamerykańska,
niż PO, czyli PIS który już obiecuje wysłanie polskiego wojska na Ukrainę!

----
-
lspi
11 listopada o godz. 5:10

Zgadzam się z Panem, Panie Profesorze Hartman, że prawdziwym,mocno osadzonym w polskiej rzeczywistości jest od ponad 25 lat gnom naszej polskiej polityki Jarosław Kaczyński. To on jest jedynym wodzem groźnej dla naszego państwa partii, która, jak na ironię przybrała piękną nazwę:”Prawo i Sprawiedliwość”.Jak groźne dla mojego kraju były rządy PiS w latach 2005-2007, w czasie tzw. IV RP, przekonały się te miliony ludzi, którzy odrzucili tę partię od władzy. Był to przecież czas budowania państwa policyjnego, w czasie którego można było w dziesiątkach domów usłyszeć o 6 rano walenie przez funkcjonariuszy CBA, ABW i policji do drzwi uczciwych ludzi, zamykanych później w aresztach “wydobywczych” przez prokuratorów i politycznych sędziów, którymi dowodził minister sprawiedliwości i prokurator generalny Ziobro.To w tym czasie zaszczuto Barbarę Blidę, która w czasie zatrzymania przez ABW i policję popełniła samobójstwo. To w tym czasie zatrzymano znakomitego lekarza, którego aresztowanie zaburzyło w służbie zdrowia przeszczepy narządów w pacjentów wielu szpitali. To był czas montowania akcji policyjno-prokuratorskich polegających na szukaniu “układu” na lewicy i montowaniu afery”gruntowej”, która odsunęła od władzy wicepremiera Andrzeja Lepera, który niebawem popełnił samobójstwa. To był straszny czas rządów koalicji PiS,”Samoobrony” i Ligi Polskich Rodzin.Oby taki czas nigdy już do naszego kraju nie wrócił i żeby wódz J. Kaczyński zniknął z życia politycznego Polski w tym stuleciu. Dość insynuacji, obelg, zwidów politycznych i obsesji, które niszczą nasz spokój społeczny, polityczny i gospodarczy. Precz z kaczyzmem!!!
----
-
Wielochodówka z rozwiązaniem ----> diagramowym

http://www.chessvideos.tv/puzzle-779-DelRio1750.php
-

Diagram --- 1
Mat w 5 posunięciach --- #5

1. Hg8+ - Kxg8
2. Se7+ - Kh8 -- -- diagram --- 2
3. Sf7+ -- Wxf7
4. Wxc8+ - Wf8
5. Wxf8 - mat -- -- diagram -- 3

--
2_3
Diagram -- 2
1. Hg8+ - Kxg8 - 2. Se7+ - Kh8 -- -- -- 3. Sf7+ - Wxf7 - 4. Wxc8 - Wf8 - 5. Wxf8 - mat

Przez pokazywanie pozycji szachowych na diagramach jest większa
możliwość reklamy szachów jak i edukacji szachowej.
To zadanie jest często umieszczane na powyższej stronie szachowej.
Zadanie ma już 264 lat - gdyż powstało 1750 roku.
--
---
Zwolenników PiS-u -- trzeba nauczyć Polskiej --> geografii.

Trzychodówka -- Geograficzno- matematyczna
-
1_2
Diagram -- 1
Mat w 3 posunięciach -- #3 --- --- 1. e6xf7+! - Kc7 -- 2. Hc5+ - Kd7 -- 3. f8=S - mat

Król --- Ka8 --- Swinoujście - 8 razy 1 = 8 ---- Król - Ka8 -- Swinoujście -- 8 razy 1 = 8
Król --- Kc8 ----- Słupsk ---- 8 razy 3 = 24 --- Król - Kd7 -- Grudziądz -- 7 razy 4 = 28
Goniec - Gd8 ---- GDYNIA --- 8 razy 4 = 32 --- Goniec - Gd8 --- Gdynia -- 8 razy 4 = 32
Skoczek - Se8 --- Elbląg ---- 8 razy 5 = 40 --- Skoczek - Se8 -- Elbląg -- 8 razy 5 = 40
Pionek --- f7 --- OLSZTYN -- 7 razy 6 = 42
Pionek - e6 -- Włocławek - 6 razy 5 = 30 --- Skoczek - Sf8 -- Kętrzyn -- 8 razy 6 = 48
Hetman - Hf5 - Warszawa - 5 razy 6 = 30 --- Hetman - Hc5 -- POZNAN - 5 razy 3 = 15
Diagram - 1 --- miasto ---- mnożenie --- ---- diagram - 2 --- miasto ---- mnożenie

Diagram 1 -- to Mapa Polski -- zadanie przed rozwiązaniem
Diagram 2 -- to Mapa Polski -- zadanie z pozycja matowa -- Skoczek matuje Króla

Nauka matowania Wieżami! -- dla wszystkich

Autor : Wolfgang Pauly
Neues Illustriertes Blatt 07/1904
1522 Bohemia 06/09/1914
----
1_2
Diagram --- 1
Mat w 3 posunieciach -- #3 ---- --- 1. h8=W! - Kf7 - 2. Kh6! - Kf6 - 3. Wf8 - mat

Rozwiązanie
1. h8=W! --- tempo
1. ... Kf7 -- 2. Kh6 -- tempo
2. ... Kf6 -- 3. Wf8 - mat --- Diagram -- 2

1. ... Kf6 -- 2. Wh7 -- tempo
2. ... Kf5 -- 3. Wf7 - mat ---- diagram -- 3

1. ... Kxh8 -- 2. Kg6
2. ... Kg8 -- 3. We8 - mat --- diagram -- 4

3_4

--------------- diagram --- 3 ---------- ---------- diagram --- 4 ---
1. h8=W- Kf6 - 2. Wh7- Kf5 - 3. Wf7# -- 1. h8=W - Kxh8 - 2. Kg6 - Kg8 - 3. We8#

--
-
Wiesław Władyka
SLD więcej musi

Od czasu do czasu podejrzewano SLD, że gdzieś tam po cichu i na
zapleczu kalkuluje możliwość współpracy z PIS po kolejnych wyborach parlamentarnych.
Leszek Miller wydawał się jednak stanowczy i klarowny –
z PiS nigdy, bo to jest partia antysystemowa,
bo ma na sumieniu śmierć Barbary Blidy… A teraz?

Jak to Leszek Miller w panice po przegranych wyborach samorządowych wkręcił się w awanturę antysystemową razem z Jarosławem Kaczyńskim – można opowiadać na różne sposoby. I tak się po prawdzie dzieje. A to, że to jest rozpaczliwy sposób na przykrycie klęski SLD, a to, że jest to osobista gra przewodniczącego Sojuszu, zagrożonego wewnątrz partii rachunkiem za tę klęskę.

Kiedyś Ewa Milewicz napisała pamiętne słowa, że Sojuszowi Lewicy Demokratycznej – ze względu na pamięć przeszłości i ciężar win historycznych – we współczesnej, wolnej i demokratycznej Polsce mniej wolno. Że musi miarkować swoje ambicje i swoje gry, niejako wkupywać się do nowej rzeczywistości, codziennie przekonywać opinię publiczną, że jak najbardziej pasuje do tej nowej Polski, że ją szanuje i podporządkowuje się jej porządkom. Coś było do rzeczy.

I w sumie, trzeba przyznać, że ogólnie oceniając rolę tej formacji w minionych dziejach III RP, kierowanej przez takie postaci jak Aleksander Kwaśniewski, Józef Oleksy, Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz i oczywiście Leszek Miller, ta ocena wypada pozytywnie, nawet bardzo pozytywnie. Postkomuniści pokazali, że nie tylko zmieścili się w tej Rzeczpospolitej, ale ją także budowali, pomagali w integracji z Europą, w polityce gospodarczej. I w ogóle. Oczywiście mieli fatalny koniec swoich rządów zakończonych aferą Rywina. Jednak nawet z tą porażką mieścili się w jakiejś średniej porażek politycznych kolejnych ekip rządzących Polską po 1989 r.

Teraz Leszek Miller tę prawdę, tę legendę wyrzucił na śmietnik. Siadając do stołu razem z Jarosławem Kaczyńskim, razem z IV RP, zanegował istotę Trzeciej RP, która tym się charakteryzuje, że nigdy nie zgodzi się ze swoimi zaciekłymi wrogami, bo oni zagrażają jej demokratycznej istocie.
Od czasu do czasu podejrzewano SLD, że gdzieś tam po cichu
i na zapleczu kalkuluje możliwość współpracy z PIS po kolejnych
wyborach parlamentarnych. Pamiętamy, jak poprzedni przewodniczący
partii, Grzegorz Napieralski, robił tajemnicze miny i wzbraniał się przed
daniem jasnej odpowiedzi, czy taki wariant jest w ogóle możliwy.
Dochodziły głosy, że zwłaszcza działacze młodszego pokolenia poważnie
rozważają możliwości koalicji z PiS, wedle niby normalnych reguł gry politycznej.

Leszek Miller w odróżnieniu od swojego poprzednika wydawał się bardziej stanowczy i klarowny – z PiS nigdy, bo to jest partia antysystemowa, bo ma na sumieniu śmierć Barbary Blidy… Ta lista zastrzeżeń i oskarżeń była długa. Brzmiało to dość wiarygodnie, zwłaszcza że mówił to polityk na pewno wybitny i na pewno bardzo już doświadczony. Jeden z tych, którzy przeprowadzili – umownie mówiąc – komunistów przez postkomunizm do pełnej demokracji i wolności.

Takiego obrazu i takich wartości należało pilnować jak obrazu świętego,
po to choćby, żeby dobrze się on osadził w podręcznikach historii. Po to, by można było odwołać się politycznie do tej legendy, coś na niej próbować budować, choć nie jest dzisiaj łatwo, co pokazują wyniki wyborów samorządowych.
Pokazać, że SLD nie tylko musi, bo musi, ale też że po prostu już – tę Polskę – lubi.
---
--
krokodyle łzy Władyki

Panie Władyka jak pan śmie wyrzucać Millerowi, że zaparł się Blidy
wchodząc w związki z Kaczyńskim. Może Władyka łaskawie wyjaśni
co Tusk zrobił, żeby ukarać winnych mordu na Blidzie.
Czy zostały podjęte działania przedstawione przez komisję Kalisza?
Nie nic nie zostało zrobione. Może pan Władyka również przypomni nam
czy PO kiedykolwiek dotrzymało jakiekolwiek porozumienia zawierane
z SLD choćby te o poparciu Cimoszewicza.
Nie żadne z porozumień które zawarło PO z SLD nie zostało dotrzymane.

Teraz gdy wszystko wskazuje, że mają miejsce cuda nad urną gdy PO czekają protesty wyborcze czego przedsmakiem było zajęcie PKW pan Władyka skomle jak psina żaląc się, że Miller ośmielił się wspólnie z Kaczyńskim zażądać powtórzenia wyborów.

Panie Władyka wybory są podstawą demokracji a ludzie mają prawo mieć pewność, że głos jaki oddadzą na swojego kandydata zostanie odpowiednio zarejestrowany i ich kandydat wygra.

PO łamało wszystkie zawarte porozumienia poprzez brudne chwyty
pozbawiło kandydata SLD Cimoszewicza możliwości stawania w wyborach. I oni oraz przekupienie przez nich dziennikarze śmią żalić się, że Miller wspólnie z Kaczyńskim żądają przestrzegania standardów demokracji. Ci sami ludzie, którzy przy restauracyjnych stolikach omawiali działania wymierzone w legalnie działające opozycyjne partie.

Bezstronny rzetelny dziennikarz stanąłby nie po stronie PO ale po stronie PIS i SLD no ale tego to ja się po panu n e spodziewam w końcu łapówka 560 tysięcy złotych bardziej się liczy dla Władyki niż standardy pracy dziennikarskiej i podstawowy obowiązek patrzenie władzy na ręce.
-----
---
--
Wielochodówka z rozwiązaniem ----> diagramowym

http://www.chessvideos.tv/puzzle-779-DelRio1750.php
-

Diagram --- 1
Mat w 5 posunięciach --- #5

1. Hg8+ - Kxg8
2. Se7+ - Kh8 -- -- diagram --- 2
3. Sf7+ -- Wxf7
4. Wxc8+ - Wf8
5. Wxf8 - mat -- -- diagram -- 3

--
2_3
Diagram -- 2
1. Hg8+ - Kxg8 - 2. Se7+ - Kh8 -- -- -- 3. Sf7+ - Wxf7 - 4. Wxc8 - Wf8 - 5. Wxf8 - mat

Przez pokazywanie pozycji szachowych na diagramach jest większa
możliwość reklamy szachów jak i edukacji szachowej.
To zadanie jest często umieszczane na powyższej stronie szachowej.
Zadanie ma już 264 lat - gdyż powstało 1750 roku.
----
Wojtek Szacki blog
23 listopada 2014

Co nam mówią wyniki --> wyborów samorządowych
PiS wygrał, ale przegrał;

Wyniki wyborów do sejmików różnią się od badania exit poll firmy Ipsos.
Tamten sondaż zaprezentowały TVP1, TVN24 oraz Polsat News i przez
następne dni to badanie tworzyło obraz wyborów.
Jak bardzo się zmienił, gdy poznaliśmy wyniki?

PiS ma 26,85 proc. głosów
, o prawie pięć punktów procentowych mniej niż w exit pollu. Zwycięstwo jest symboliczne: partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała tylko w pięciu z 16 województw, przez specyfikę ordynacji samorządowej ma mniej radnych w całej Polsce od Platformy, a przez brak zdolności koalicyjnej będzie rządził tylko w jednym regionie.
Na Podkarpaciu PiS zdobył większość samodzielną, w innych zwycięskich
dla PiS województwach władzę zachowa PO-PSL lub PSL-PO.

Co najważniejsze, gdyby te wybory uznać za test przed parlamentarnymi, to takie poparcie nie daje najmniejszych widoków na wzięcie władzy w 2015 r. Z tych kilku dni warto zapamiętać polityków PiS radośnie podkreślających, że w wyborach do Sejmu mają zwykle 7 pkt. proc. więcej niż w samorządowych. A jak dodaję 27 i 7, to zawsze mi wychodzi 34. Akurat tyle, żeby kolejne cztery lata spędzić w opozycji. Kaczyńskiemu zostaje jednak pewna satysfakcja, że z pierwszego starcia z Ewą Kopacz wyszedł zwycięsko i że z PO da się wygrać.

Platforma przegrała z PiS pod względem liczby głosów –
dostała ich 26,35 proc., o 1 pkt proc. mniej niż w exit pollu.
Utrzymała władzę na poziomie lokalnym, choć jest osłabiona.
Utrzymała władzę w wielu miastach, choć też osłabła, o czym świadczą drugie tury w Warszawie czy we Wrocławiu. Partia rządząca może się pocieszać, że za rok w wyborach parlamentarnych będzie lepiej, bo frekwencja w miastach wzrośnie, a na wsi zmaleje, upierałbym się jednak, że formacja Kopacz dostała żółtą kartkę. Komentarze z ostatnich dni zachowały aktualność. PO łagodnym tonem uśpiła swych zwolenników; wyciszenie emocji antypisowskich okazało się błędem. Poparcie dla Platformy opiera się na niewielu filarach, a niechęć do PiS jest jednym ze stabilniejszych. Rozbiórka tego filaru jest nierozsądna.

Bardzo ciekawa robi się sytuacja Kopacz. Trochę wygrała, trochę przegrała. Niby się umocniła, bo koalicja PO-PSL wygrała, ale i nieco osłabła, bo PO jednak przegrała. Nikt pani premier nie obali, ale szepty po kątach będą się niosły, porównania z Donaldem Tuskiem same się będą narzucać.

Od PSL wypadałoby zacząć, bo to największa sensacja tych wyborów. 23,68 proc. głosów nie spodziewał się nikt. Ludowcy w sondażach mieli niecałe 5–8 proc., w prognozie Polityki Insight – 16 proc., w exit pollu – 17 proc., co już było komentowane jako wielki sukces. A skończyło się na wygranej w czterech województwach. Dlaczego nie wychwycił tego exit poll – trudno powiedzieć, tu więcej mógłby powiedzieć szef firmy Ipsos.

PSL przysłużyło się zapewne wylosowanie pierwszego miejsca na liście komitetów – wyborca dostawał książeczkę, gdzie na pierwszej stronie widział tylko kandydatów PSL. To mogło dodać ludowcom trochę głosów. PSL był poza tym w tej kampanii bardziej antypisowski niż PO – być może dla części wyborców Platformy to wystarczyło, by przerzucić się w tym głosowaniu na partię Janusza Piechocińskiego. Ten sukces go zapewne uskrzydli, dyskusja o jego dymisji ucichnie na długo, ale warto pamiętać, że mimo wszystko mamy do czynienia z kolosem na glinianych nogach. PSL nie ma szans na powtórzenie tego wyniku w wyborach parlamentarnych, choć wydaje się nieodzownym składnikiem koalicji po 2015 r. – czy to z PO, czy to z PiS.

Cudu nie było, klęska SLD w exit pollu okazała się klęską rzeczywistą – niecałe 9 proc. Leszek Miller dostał w tych wyborach łupnia i jego partia nie uniknie rozliczeń. Miłość do PO wyszła Millerowi bokiem, ale randka z Kaczyńskim, którą szef SLD chciał pokazać swą opozycyjność, była raczej niefortunnym pomysłem.

Ale wyniki wyborów to jedno, a skutki ich przebiegu – to drugie. Być może ważniejsze. Zapamiętamy opóźnienia, pomyłki, zawalenie się systemu informatycznego, żenujące konferencje i bezprecedensową dymisję wszystkich członków PKW.

Nie znaczy to, że wybory były – w skali istotnej dla wyniku w regionie – sfałszowane, przynajmniej dopóki ktoś tego nie dowiedzie. Zbyt wiele osób musiałoby być zaangażowanych w ten proceder, by to nie wyszło na jaw. Na poziomie lokalnym są przecież mężowie zaufania komitetów partyjnych, którzy pilnują liczenia głosów, spisują wyniki i przesyłają partiom. W fałszerstwo na poziomie centralnym nie wierzę, nawet nie dlatego, że bezgranicznie ufam politykom. Otóż nie chce mi się wierzyć, że politycy najwyższego szczebla ryzykowaliby karę więzienia i upadek swej formacji, by PSL wygrał np. wybory do sejmiku w Świętokrzyskiem.

Głosów nieważnych było więcej niż w poprzednich wyborach – prawie 18 proc. w skali kraju – ale nie można unieważniać wyborów na podstawie poczucia, że głosów nieważnych jest zbyt wiele. Z okazji wyborów politycy wypowiedzieli zresztą wiele głupot i kilka jeszcze na pewno padnie. Miejmy nadzieję, że nauczyli się chociaż tyle, że nie ma czegoś takiego jak ogólnokrajowa powtórka wyborów. Mogliby natomiast zrobić coś pożytecznego – przydałaby się nowelizacja kodeksu wyborczego, dzięki której moglibyśmy wiedzieć, ile głosów nieważnych było przez brak skreśleń, a ile przez ich nadmiar. Znamy te dane z wyborów 2006 i 2010, a teraz ich nie poznamy, bo wypadł stosowny punkt z prawa wyborczego. To rzecz do pilnej zmiany. Można przemyśleć układ kart do głosowania, trzeba zadbać o system informatyczny, by nie powtórzyły się kompromitujące błędy.

Na razie mamy jednak kryzys ważnej instytucji, który współgra z tym,
co od lat powtarza PiS – że państwo jest słabe, nieudolne, niesprawne.
Przekaz w sam raz na kampanię prezydencką, która rozkręci się już w grudniu.
PiS chce zrobić taką falę, by surfować na niej przez najbliższy rok,
poprzez wybory prezydenckie po parlamentarne.
----
1.12.2014
poniedziałek

Toruńska Canossa kardynała Dziwisza
Adam Szostkiewicz

Kard. Stanisław Dziwisz
przyjął zaproszenie na uroczystości rocznicowe Radia Maryja.
Pojechał do Torunia, odprawił mszę. Wygłosił kazanie. O. Rydzyk się cieszy.

I ma z czego. W dyskusjach o polityce kościelnej nurt umiarkowany nazwano Kościołem łagiewnickim. W Łagiewnikach staraniem Kościoła krakowskiego i samego Dziwisza powstało centrum im. Jana Pawła II, ważny ośrodek życia katolickiego.
W czasach, gdy na prawicy śniono jeszcze o rządach koalicji PO-PIS, w Łagiewnikach odbyło się spotkanie rekolekcyjne posłów Platformy. Spekulowano, że metropolita sekunduje politycznie „popisowskiej” formacji centroprawicowej, której liderem miał być niedoszły „premier z Krakowa” Jan Rokita.
Dziś o tych politycznych projektach mało kto pamięta.
Rokita został wypchnięty z polityki przez ambicje polityczne własnej żony.
Prezes Kaczyński z tego powodu nie rozpaczał. Idea „Popisu” podobała się może w Platformie, ale w PiS-ie Kaczyńskiego nie było i nie ma mowy o jakiejkolwiek trwałej koalicji, a tym bardziej o koalicji partnerskiej.
Politycy wchodzący w jakieś polityczne porozumienia z Kaczyńskim powinni o tym pamiętać i zwykle pamiętają. Dlatego PiS jest politycznie „nieprzysiadalny”. Gowin i Ziobro, politycy z Krakowa, zostaną potraktowani tak jak orędownicy Popisu. PiS to Kaczyński.

Ale Kościół to co innego. Z Kościołem PiS nie pozwala sobie na to, na co pozwala sobie z politykami, których łaskawie na chwilę się doprasza do robienia polityki. Kaczyński liczy się natomiast z liderami Kościoła, bo mają wpływ na jego elektorat. Na tym polega polityka Rydzyka, by manipulować do swoich celów PiS-em i innymi grupami prawicowymi. Raz ociepla, raz oziębia stosunki z Prezesem i vice versa.
Kard. Dziwisz swoim udziałem w święcie tak zwanego Kościoła toruńskiego, czyli politycznego ramienia neoendeckiej prawicy, przyzwolił na to, że ruch radiomaryjny będzie teraz ten udział wykorzystywał do umocnienia swoich wpływów w Kościele i na prawicy.

Dziwisz mógł i powinien był grzecznie odmówić. Dotąd był postrzegany jako umiarkowany polityk kościelny, teraz przesunął się na prawo. To błąd. W Kościele potrzebna jest równowaga między różnymi nurtami katolickimi. Inaczej nawa przechyli się niebezpiecznie na prawo, a to już szkodzi i Kościołowi, i Polsce.

--
-
waldi
1 grudnia o godz. 14:54

No, no, jak kard. Dziwisz śmie przeciwstawiać się siłom postępu
i wszelkiego nowoczesnego rozumu z red. Szostkiewiczem na czele.
Kard. Dziwisz poszedł samopas, nie usłuchał głosów salonowego establishmentu.
Jak on śmiał ich nie zapytać co powinien czynić a co nie.
Sądzili, że zawsze będzie chodził na pasku “postępowej” opinii publicznej
z “Polityki”, “GW’, TWN-u, a tu taki klops. Koniecznie trzeba zwołać naradę
w tych “postępowych” gremiach czy Dziwisza da się jeszcze uratować dla sprawy postępu i świetlanej postchrześcijańskiej przyszłości, czy wtrącić go do piekieł zacofania, obskurantyzmu i polskiego zaścianka razem z o. Rydzykiem i resztą episkopatu (no może z wyjątkiem paru). W każdym razie składam wyrazy współczucia red. Szostkiewiczowi z powodu “zdrajcy” Dziwisza. Jeszcze raz trzeba to powtórzyć: jak on śmiał… zerwać się ze smyczy.
-
--
http://wiadomosci.wp.pl/kat,122354,title,Dr-Olgierd-Annusewicz-dla-WPPL-prezydent-Poznania-to-najwiekszy-przegrany-w-wyborach,wid,17069230,wiadomosc.html
--
“Mam na imię Ludwik i mam 42 lata.Pracuję i dobrze zarabiam –
na rękę dostaję 1125 złotych miesięcznie. Jest mi dobrze.
Umowę mam na 3 miesiące , ale szef powiedział , że mi ją przedłuży jak
będę pracował po 12 godzin dziennie. Nawet trochę pieniędzy odłożę ,
bo odżywiam się karmą dla psów ( najtaniej mi wychodzi).
Odkładam kasę bo chcę sobie kupić taki zegarek jaki ma pan Nowak.
Trochę choruję , ale nie wiem co mi jest bo zarejestrowano mnie do specjalisty na 2025 rok.
Wtedy się dowiem. Nie przejmuję się swoją chorobą , bo przecież pan
Tusk powiedział, że będę pracował do 67 lat. Czytam codziennie
“Gazetę Wyborczą” i oglądam TVN i stąd wiem , że jest mi tu najlepiej
i nie muszę wyjeżdżać za granicę.Popieram PO bo przeczytałem w GW ,
że jak przyjdzie PiS to sytuacja moja będzie o wiele gorsza”

“A mnie zarejestrowali do ortopedy na 12 kwietnia 2026 r…zapytałem rejestratorki czy rano czy po południu…ona mi na to:-cóż to za różnica…odpowiedziałem że wielka, bo na ten dzień jestem zarejestrowany też do okulisty.POmyślnie zaczął się dla mnie ten Dzień. Dziękuję PO za wszystko dobro.”
---
-
Andrzej Falicz
1 grudnia o godz. 21:24

Ani slowa np o tym, ze PiS na przyklad w lodzkim wygral w II rundzie wszystko.

4 miasta
Belchatow
Zgierz
Tomaszow Mazowiecki i Radomsko a PO przerznelo wszystko.
I tak tylko dla przypomnienia PO stracilo w Polsce 700 tysiecy glosow i otrzymalo mniej glosow niz PiS.
PO trzyma sie wladzy tylko dzieki cwaniakom w gumiakach z PSL-u,
o ktorych ta POLITYKA calkiem niedawno pisala
jako o formacji sitwy, nepotyzmu i korupcji.
--
Katyń - 2010

Orteq
8 grudnia o godz. 8:38

Jak juz o zimnym draniu mowa
Niezaproszenie sp. Prezydenta na uroczystość środową przez Putina było kłopotliwe. Ale nie aż tak trudne do zrozumienia. Sp. Pan Prezydent miał reputację nie tyle sowietofoba – to by się utarło w dzisiejszej Rosji Putinowskiej – co rusofoba. A to już się nie uciera tak łatwo. Per analogam: antysemici też nigdzie nie są zapraszani gdy są uroczystości związane z holokaustem.
Sprawa więc była umoczoną z racji kłopotliwej obsady na stanowisku naszej Głowy Panstwa. Czy ktoś potrafiłby rozpisać scenariusz podobnych obchodów, z logistycznymi szczegółami, gdyby obaj bracia dzierżyli obie najwyższe funkcje w Polsce? Marcinkiewicz był im potrzebny chociażby z tego powodu. A po jego zdmuchnięciu wszystko się potoczyło z górki. Dopiero po przegraniu przez PiS wyborow w 2007 roku
mozna bylo zaczac rozwazac ponowna normalizacje stosunkow z Rosja.

Powiedzmy sobie wprost. Człowiek honorowy, poczuwający się w pełni ODPOWIEDZIALNYM za swój kraj, w takiej sytuacji by momentalnie zaproponował honorowe rozwiazanie. Czyli – niech tak będzie. Niech premier z premierem i z pełnymi delegacjami uczczą pamięć pomordowanych w Katyniu 70 lat wczesniej. W środę? A niech będzie w środę. Od zamiany soboty na srode sie nie umiera. No, chyba ze sie ktos uprze zeby nie dopuscic do takowej zamiany.
Wtedy the whole hell can brake loose..
Honorowego rozwiązania nie zaproponowano, niestety. Nalezy siebie zapytac dlaczego nie zaproponowano. Po udzieleniu odpowiedzi na takie pytanie będzie wiadomo co przeżywają rodziny tych wszystkich niewinnych ludzi, których skaptowano do prezydenckiej – czyli tej zdublowanej – reprezentacji polskiej na uroczystosc w Katyniu.
I tak to z zimnego drania Placka – a moze Jacka, who cares –
wyszedl Zimny Lech
-
11.12.2014
czwartek

Generał Kaczyński
Leszek Jażdżewski

Redakcja, na której portalu prowadzę bloga, podjęła kontrowersyjną
decyzję w sprawie okładki.
Postanowiła przebrać Jarosława Kaczyńskiego za generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Trzeba przyznać, że atak przyszedł z najmniej spodziewanej strony. Kto jak kto, ale POLITYKA nigdy w awangardzie krytyków stanu wojennego i samej postaci Wielkiego Polaka nigdy się nie znajdowała. Zawsze bliskie było jej stanowisko „mniejszego zła” czy „zła koniecznego”. A tu taki klops.
Chochlik drukarski? Zecer się pomylił? Grafik upił? Dość, że mleko się wylało i oto spogląda na nas z okładki 50. numeru POLITYKI Jarosław Kaczyński w ciemnych okularach. W zasadzie nie wiemy, czy patrzy czy śpi może? A może w duchu śmieje się do rozpuku, że mu taki prezent redaktorzy sprawili. On, niesprawiedliwie pominięty, on, nieinternowany, on, który stał zupełnie gdzie indziej niż ZOMO, nagle Generałem się staje i zamiast Teleranka (bo też trudno w środę czy nawet w niedzielę obecnie Teleranka uświadczyć) podbija kioski i internety. Zapłakał smutno Lis, westchnął z rezygnacją Lisicki, machnął ręką Latkowski. Żadna sugestia seksu oralnego chłopca z księdzem, żaden Hartman z lolitką, Michnik w dowolnej konfiguracji nawet równać się z Generałem Kaczyńskim na okładce opiniotwórczego tygodnika nie może.
To zbrukanie pamięci Generała i zakulisowe gierki obliczone na wparcie nostalgicznie PRL-owskiego elektoratu dla Prezesa nie licują z powagą pisma, kłócą się z jego tradycją i są zupełnie nie na miejscu. Bo też co takiego osiągnął Pan Kaczyński?
W stanie wojennym niezauważony, po przełomie wsławił się głównie paleniem kukieł na ulicach i fantazyjnymi gawędami. Kawalarz może i jest z niego, ale żeby zestawiać z Przywódcą Narodu kogoś, kto władzę dostał, a potem sam z niej zrezygnował? Który nie tylko stanu wojennego, ale zwykłego alarmu przeciwpożarowego nigdy nie ogłosił? Jaruzelski internował blisko 10 tys. opozycjonistów.
A Pan, Panie Kaczyński? Internował Pan kiedyś kogoś? Wyprowadził Pan na ulicę, nie mówię, że czołgi, ale żeby nawet piechotę albo choć kompanię honorową? Sejm faktycznie Kaczyński rozwiązał. Ale co z tego, skoro potem normalnie wybory przegrał i żadnego puczu nawet nie spróbował! Żeby choć Jarosława Kuźniara w mundur przebrać, hymn puścić przed Wiadomościami albo Chopina jakiegoś, ten smutny marsz na przykład? A tu nic. Marazm i żenada. Widać, że żadnego doświadczenia w stanie wojennym Kaczyński nie posiada, no bo i skąd.
Znając stosunek przynajmniej starszej części redakcji do Wojciecha Jaruzelskiego, należy postawić sobie pytanie, w co gra redakcja POLITYKI? Czy to nieuzasadnione porównanie obu postaci nie jest przypadkiem początkiem jakiejś wolty? Jakiegoś wyrafinowanego gambitu, w którym poświęca się pamięć Generała po to, żeby z żywymi iść, z tymi tu i teraz się układać, na nowe konie, z przeproszeniem państwa, stawiać?
Na cóż POLITYCE martwy Jaruzelski, jak mają żywego Kaczyńskiego? I to jeszcze jak żywego! Tych, co w pionowej marszowej postawie nie potrafili długo wytrzymać, już w PiS-ie nie ma. Fakt faktem, że zbyt wyprostowanym w PiS-ie być nie należy, bo to niepolitycznie i niepoprawnie. Postawa lekkiego przykurczu, nisko kolanka, lekki przygarb, oczy skromnie spuszczone, buzia w ciup, rączki złożone.
I teraz można dziarsko, ale też w sposób zdyscyplinowany iść! Jak,
nie przymierzając, dzielne Ludowe Wojsko Polskie na Pragę.

Wierni czytelnicy apelują do szanownej Redakcji: nie szargajcie świętości,
nie zmieniajcie frontów i nie fałszujcie pamięci. Dopóki jeszcze nie jest za późno!

--
--
Andrzej Falicz
11 grudnia o godz. 20:30

Krotochwile z prezesa czas zaczac…
Redakcja uwija sie stosujac wszystkie chwyty z podrecznika propagandzisty.
Kazdy “niezalezny” felietonista odwala swoja zmudna i konieczna robote na swoj sposob i wszyscy wspolnie radosnie pohukuja na jedna nute.
Ktoz wazyl by sie zazartowac z dobrej wladzy. zakpic z nadetego polskiego Rompuya -“prezydenta Europy” czy Pani doktorki Kopacz zatrudniajacej kumpele od herbatki – autorek katechizmu…na stanowisku Ministra Spraw Wewnetrznych.

Czy groteskowego kabotyna i aroganta dotychczasowego “pierwszego dyplomaty” III RP a dzis Pana na Chobielinie , drugiej ososby w panstwie zywianej przez podatnikow osmiorniczkami za pelnowartosc sredniej polskiej emerytury porcja oraz jezdzacego po godzinach pracy jako minister sluzbowo prywatna Dacia jak warszawski taksowkarz…
To by bylby dopiero material na zabawny felietonik gdyby sie mialo troche jaj i odwagi wyrwac sie z szeregu.
POLITYKA jak zahipnotyzowany przez weza kurczak 50% swoich sil angazuje w analize prezesa PiS – starszego Pan bez konta…

Faktycznie biorac pod uwage oficjalna wersje oceny historii ze strony
POLITYKI to general podjal
jedyna sluszna decyzje ratujac Polske przed rozlewem krwii itd itp.
Jest to jeden z wielu dowodow na rozkrok i objawy schizofrenii szanowanego niegdys pisma lewicujacej inteligencji.
Pisma, ktore wyewoluowalo zgodnie z “duchem czasu” w strone drobnomiszczanieskiego pragmatyzmu i programowej gorliwej kohabitacji z wladza rozdajaca konfitury.
Skoro general ratowal Polske to logicznie ratowal ja przed druga strona czyli tymi co “chcieli w sposob nieodpowiedzialny zepchnac nasz kraj w otchlan tragedii”
i zamiast chlubic sie dzis styropianowymi orderami, piastowac najwyzsze stanowiska panstwowe, zawlaszczac dla siebie daty z kalendarza – wszyscy ludzie opozycji komunistycznej wedlug POLITYKI byli szkodnikami chcacymi zgubic Polske.
A ci co jak Jaruzelski pracowali w aparacie komunistycznego przymusu i wzmacniali gorliwie komunistyczna rzeczywistosc PRL-u byli prawdziwymi bohaterami i patriotami w pocie czola ratujacymi Polske przed tragedia.
– “konieczny dla dobra Polski” Stan wojenny de facto spowodawali
Komorowski, Kuron, Frasyniuk, Walesa itd.
i oni sa odpowiedzialni za niezliczone osobiste tragedie i grudzien 1981.
Odebrac ordery, ponownie internowac i oczywiscie pozbawic ich wladzy i honorow.
Jak to sie ma do “subtelnego szydzenia” z
Kaczynskiego, ktory nie zostal internowany?

Pana Leszka Jazdzewskiego nie pamietam z czasow PRL-u jako aktywnego
antykomuniste (jestem rowniez z Lodzi) bo biorac pod uwage,
ze reprezentuje “mloda inteligencje…” byc moze jedynie
antykomunistycznie szczal w pieluchy w tych czasach.
Wszystkie “dowcipne i przewrotne” felietoniki pisane przez “
mlode pistolety” na temat tamtych czasow sa dosyc karkolomne.
---
31.12.2014
środa

Duda nie próżnuje
Anna Dąbrowska

Kandydat PiS na prezydenta nie zasypia gruszek w popiele.
Świąteczno-noworoczny czas wykorzystuje jak może –
żeby każdy się dowiedział, że startuje na prezydenta.

Bronisław Komorowski jeszcze nie ogłosił, że będzie walczył o pozostanie w Pałacu Prezydenckim, Janusz Palikot obwieścił już, że zawalczy, ale jakoś go w tej walce nie widać. Sojusz Lewicy Demokratycznej wciąż szuka kandydata i z każdym dniem, kiedy go nie ogłasza, coraz głębiej zasypuje swoje szanse na jakiś przyzwoity wynik. Tylko Andrzej Duda dzień w dzień pracuje na to, by w drugiej turze stanąć na ringu z Komorowskim. Świąteczno-noworoczny czas, kiedy politycy raczej zasypiają gruszki w popiele, Duda wykorzystuje jak może.
W specjalnie wykupionym telewizyjnym czasie antenowym złożył Polakom życzenia świąteczne. Wczoraj wywiad w „Fakcie”, w Sylwestra – w „Rzeczpospolitej”. Po drodze kilka wywiadów radiowych i telewizyjnych. A przekazy ma dwa: jeden do żelaznego elektoratu PiS i drugi adresowany do tych, którzy rozczarowali się Platformą i dla których konserwatywny, centrowy Duda może być dla nich do przełknięcia.
Andrzej Duda
Andrzej Duda
Tym z PiS mówi, że musi wypełnić testament śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
O testamencie wspominał jeszcze w lutym tego roku.
Relacjonował, że prezydent Lech Kaczyński często mawiał do niego:
„Aż mi trudno uwierzyć, że ministrem w mojej Kancelarii jest chłopak,
który mógłby przecież być moim synem”. I nie chodziło tylko o te
23 lata różnicy między prezydentem i jego ministrem do spraw prawnych,
ale też o pewną zbieżność dat. Lech Kaczyński i ojciec
Andrzeja Dudy urodzili się w tym samym roku – 1949.
To zdanie stało się dla Dudy czymś w rodzaju przykazania lojalności,
testamentem, dla którego był w stanie poświęcić polityczne relacje
i przyjaźnie (m.in. ze Zbigniewem Ziobrą
i Arkadiuszem Mularczykiem, którzy wprowadzali go do polityki).

Dziś w „Rzeczpospolitej” opowiada o zdarzeniu, które wpisuje się w ten testament polityczny: „Dwa dni przed katastrofą smoleńską wracaliśmy z Litwy. Po całym dniu wszyscy w samolocie zasnęli. Tylko prezydent, Paweł Wypych i ja usiedliśmy w salonce. Opowiadał nam o przełomie 1989 roku, o takich wydarzeniach, które nie są nigdzie spisane, ale on je pamiętał z własnych doświadczeń, o tym, co z czego wynikło. W pewnym momencie zapatrzył się za okno. Stwierdził, że on już ma swoje lata i jego pokolenie będzie wkrótce odchodzić. Spojrzał na nas i powiedział: »Ale wy jesteście przyszłością polskiej polityki i to na was będzie spoczywał obowiązek, żeby sprawy prowadzić dalej«”.

Duda dodaje, że wtedy się tylko uśmiechnął, ale dziś na myśl o tamtej sytuacji przechodzą go dreszcze. Czy tak rzeczywiście było? Trudno sprawdzić, ale nie ma powodu, żeby mu nie wierzyć.
Rozczarowani Platformą, którzy będą chcieli wyrazić ten gniew w wyborach prezydenckich, najpewniej nie mieli też dobrego zdania o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego. Dla nich Duda przygotował inny pakiet prezentowy. I tak w grudniowym numerze „Gościa Niedzielnego” mówi, że choć jest przeciwko aborcji, to obowiązujące przepisy, które są wynikiem kompromisu, nie powinny być zmieniane. W „Rzeczpospolitej” deklaruje, że ma poglądy centroprawicowe. „Nigdy nie miałem skrajnych poglądów. (…) Prezydent powinien pełnić rolę arbitra na scenie politycznej. To oznacza, że musi szanować ludzi o różnych poglądach, spotykać się, dyskutować i przekonywać”.
Duda to polityk, jak na standardy PiS, umiarkowany.
Jest o dwie dekady młodszy od Bronisława Komorowskiego i
zdecydowanie bardziej podatny na marketingowe modelowanie.
Widać, że nie chce iść drogą wytyczoną przez partię, nie podważa zaufania
do państwa, a porozumienie z żelaznym elektoratem buduje w oparciu
o sentyment do prezydentury Lecha Kaczyńskiego, a nie przez szerzenie
teorii zamachowych. Myślę, że ma szansę zmobilizować żelazny
elektorat i jeszcze dodać sobie głosów od nowych wyborców.

--
Wojciech Szacki, POLITYKA Insight blog
7 lutego 2015

Plusy dodatnie i zgrzyty

Tłumy zwolenników, confetti, balony, powiewające flagi,
patetyczna muzyka, ale przede wszystkim świetne retorycznie,
przemyślane od A do Z przemówienie – tak wyglądał start
kampanii prezydenckiej -- Andrzeja Dudy

PiS zainwestował kilkaset tysięcy złotych, by zapewnić rozmach
pierwszej konwencji i by przekonać Polaków, że Duda startuje
nie dlatego, że musi, tylko dlatego, że wierzy.

I co tu dużo mówić, w pojedynku na efektowność inauguracji
kampanii Bronisław Komorowski został znokautowany.
Piątkowa rada krajowa Platformy nie zainteresowała nawet Platformy,
gadających w czasie przemówienia prezydenta polityków trzeba było uciszać. Z drugiej strony trudno było im się dziwić, Bronisław Komorowski bez specjalnego przekonania odczytał z kartki kilkadziesiąt zdań, z których przebijała rutyna.

Trudno nie odnieść wrażenia, że Platforma uznała, że wybory wygrają
się same, a kampania jest tylko przykrym obowiązkiem i niepotrzebnym przerywnikiem przed należną Bronisławowi Komorowskiemu drugą kadencją. Że, zdaje się uważać PO, inni kandydaci to tylko statyści, których bezkarnie można lekceważyć. I to może byłaby nawet niezła strategia, tylko że Duda właśnie ją unieważnił.

Z kandydatem PiS PO będzie się musiała liczyć. Duda zaskoczył nawet tych, którzy znają go od lat jako polityka sympatycznego, ale, by to delikatnie ująć, niebudzącego większych emocji. Nagle – i zapewne po ostrym treningu – objawił się jako świetny, energiczny i przykuwający uwagę mówca. Ostro krytykował PO i prezydenta, ale nie przekroczył w tym granic.

W przemówieniu połączył wątki osobiste i polityczne.
Wciąż wielu Polaków, nawet wyborców PiS, go nie kojarzy,
więc przypomniał o swej biografii. Mówił o spacerze z dziadkiem,
o pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim, o tym, jak Lech Kaczyński
przyjął go do Kancelarii Prezydenta. Z tej części życiorysu w tajemniczy
sposób wyparował Zbigniew Ziobro, pierwszy polityczny mentor Dudy,
który pewnie z niejaką zazdrością obserwował konwencję.

Duda przedstawił się jako dziedzic Lecha Kaczyńskiego,
co jest zabiegiem ryzykownym, bo Polacy w większości źle oceniają
tamtą prezydenturę. Ale pozwala to zarazem uniknąć wrażenia, że jest
marionetką Jarosława Kaczyńskiego. PiS na konwencji Dudy był na
drugim planie, przemawiali tylko Beata Szydło i młody prezydent
Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny, o którym jeszcze pewnie w dużej
polityce usłyszymy. Prezes skromnie usunął się w cień.

Tyle plusów dodatnich. Bo zgrzyty też były. Zabawiający publiczność
Janusz Rewiński wywołał rechot, przekręcając nazwisko Kopacz
na Kłamacz; z sali, gdy mowa była o prezydencie Komorowskim,
od czasu do czasu słychać było pokrzykiwania „Komoruski” lub „zdrajca”.

Duda niewiele miejsca poświęcił polityce zagranicznej i bezpieczeństwie Polski, co w obliczu konfliktu na Ukrainie może budzić zdziwienie. Najbardziej jednak zazgrzytało, gdy Duda obiecał projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny; to niemądra, populistyczna i potencjalnie rujnująca dla państwa zagrywka. Kontrastująca z innym fragmentem przemówienia – że władza to odpowiedzialność.

W sumie jednak konwencja okazała się wielkim osobistym sukcesem Dudy.
Zaraz obrodzą zapewne komentarze, że oto jest następca prezesa.
A jak ktoś w PiS rośnie, to potem zwykle jest przycinany.

----
8.02.2015
niedziela

Niemen vs Rewiński na konwencji PiS
Anna Dąbrowska

Byłam wczoraj na konwencji PiS. Jest kilka myśli, które ze mną zostały
do niedzieli. A jeśli wracam do czegoś myślami, coś wywołuje jeszcze
jakąś emocję, to znaczy, że jest ważne, że warto się temu przyjrzeć.
Są trzy takie sprawy.

Dwie pierwsze odnotowałam wczoraj na gorąco, prosto z sali, na Twitterze, a wielu dziennikarzy, którzy tam ze mną byli (ci, co nie byli, zresztą też), już szeroko skomentowali. Po pierwsze, inauguracja kampanii prezydenckiej w wykonaniu PiS była bardzo efektowna (confetti, balony, flagi, koszulki, dobra muzyka, kandydat z rodziną) i na pewno zepsuła sobotni wieczór sztabowcom Platformy. Oni dzień wcześniej przedstawili na Stadionie Narodowym swojego kandydata – było nudno i przewidywalnie.

Po drugie, Andrzej Duda miał naprawdę dobre retorycznie przemówienie.
Sprawnie przenikały się w nim wątki biograficzne z programowymi.
Mówił z emocją i bez kartki. I choć pominął wiele spraw, np.
tę o obronności, i mrugnął populistycznie okiem do lewicowego wyborcy, mówiąc o obniżeniu wieku emerytalnego, to chciało się go słuchać. Patrząc na czytającego z kartki Komorowskiego, łapałam się na myśli – kiedy wreszcie skończy?
I jest jeszcze trzecia obserwacja, do której dziś wracam, mniej zauważona przez komentatorów, ale chyba najważniejsza. Na początku tej konwencji wystąpiła córka Czesława Niemena – Natalia. Mówiła ze sceny: „Wspieramy dziś tu osoby, które całym swoim sercem pragną, aby w naszej Polsce nie umierały, ale kwitły wartości tradycyjne.
Wartości takie jak żywy Bóg, ten, który naprawdę mieszka
w sercu, rodzina, honor. (…) Zostańcie z Bogiem,
człowiek bez Boga w sercu zawsze będzie na straconej pozycji…”.

Brawurowo zaśpiewała dwie piosenki, dała świadectwo swojej wiary i była w tym wszystkim autentyczna. Dziwiło mnie nawet, że te jej emocje nie udzieliły się sali. Nikt nie śpiewał z Niemen przeboju jej ojca „Dziwny jest ten świat”, nikt nie wstał z miejsca, nie zakołysał się w rytm dobrej muzyki, nawet nieszczególnie nagrodzono ją oklaskami. Pomyślałam, że sztabowcy PiS się postarali, przekonali Niemen do występu, miała pomóc w wykreowaniu wrażenia, że PiS to partia radosnych, młodych, rozśpiewanych ludzi. Konferansjer zachęcał: „Pokażmy jak PiS się bawi”. Jeszcze wtedy nie pokazali.
Pokazali, kiedy na scenę wyszedł Janusz Rewiński. Zaczął od tego, że „WSI miała wczoraj imprezę”, nawiązując co Rady Krajowej PO. I tam „pewna pani o nazwisku – o ile pamiętam – Kłamacz… chyba tak się nazywa? Powiedziała, że tam jest jedyny słuszny kandydat, może on nawet jest posłuszny, ale nasz jest najlepszy”.

To był polityczny kabaret bardzo niskich lotów. Ale to on wywołał radość, salwy śmiechu, burzę oklasków, poderwał z krzeseł. Tak się bawił PiS. To nie byli przypadkowi ludzie, ale wyselekcjonowani działacze, którzy – mam wrażenie – Boga i pokój, o których mówiła Natalia Niemen, mają na sztandarach, a nie w sercu, w myślach i czynach. To był prawdziwy PiS…
-
--
Wielochodówka z rozwiązaniem ----> diagramowym

http://www.chessvideos.tv/puzzle-779-DelRio1750.php
-

Diagram --- 1
Mat w 5 posunięciach --- #5

1. Hg8+ - Kxg8
2. Se7+ - Kh8 -- -- diagram --- 2
3. Sf7+ -- Wxf7
4. Wxc8+ - Wf8
5. Wxf8 - mat -- -- diagram -- 3

--
2_3
Diagram -- 2
1. Hg8+ - Kxg8 - 2. Se7+ - Kh8 -- -- -- 3. Sf7+ - Wxf7 - 4. Wxc8 - Wf8 - 5. Wxf8 - mat

Przez pokazywanie pozycji szachowych na diagramach jest większa
możliwość reklamy szachów jak i edukacji szachowej.
To zadanie jest często umieszczane na powyższej stronie szachowej.
Zadanie ma już 264 lat - gdyż powstało 1750 roku.
---
5.06.2015 - piątek

http://makowski.blog.polityka.pl/2015/06/05/po-co-to-kosciolowi/?nocheck=1

Po co to Kościołowi?
Jarosław Makowski

Nie spotkałem nikogo, kto zwróciłby Kościołowi bilet po przeczytaniu
Marksa czy Derridy, ale spotykam wielu, którzy mówią, że zwracają
bilet po wysłuchaniu jednego czy drugiego kazania w czasie uroczystości Bożego Ciała.

1.
Wiem, wiem… Gdybyście, Drodzy Czytelnicy, w szczególności ci wierzący,
nie wiedzieli, że wczoraj, czyli 4 czerwca, ludzie pobożni obchodzili święto
Bożego Ciała, to z pewnością trudno byłoby się Wam zorientować o tym
fakcie, słuchając licznych kazań ważnych rodzimych hierarchów.
Bo o czym były te kazania?
A więc było o tym, że legalizacja małżeństw jednopłciowych
w katolickiej do niedawna Irlandii to „poważne ostrzeżenie
dla całej Europy” ( kard. Kazimierz Nycz ).

Że „laicyzacja, wrogie chrześcijaństwu ideologie (…) oddziałują na kształt ustawodawstwa, na resortowe ciche zarządzenia i dyrektywy, na programy szkolne promujące treści dewiacyjne, których nie sposób zaaprobować ludziom wierzącym” (abp Sławoj Leszek Głódź).
Że in vitro, nad którym pracuje parlament, jest „metodą niemoralną, nie do przyjęcia przez chrześcijan”, i że „Polska woła o ludzi sumienia w polityce i sprawach społecznych. Liczę, że pokładane w Andrzeju Dudzie nadzieje się spełnią i od sierpnia w Polsce będzie lepiej” (kard. Stanisław Dziwisz).
Tu szerszy przegląd cytatów z biskupich kazań.

2.
Co te wszystkie kazania mówią nam o świecie, w którym żyjemy? Nic. Za to wszystko o mentalności kaznodziejów.
Po pierwsze więc widać brak zrozumienia, że Kościół traci wiernych tylko wtedy, kiedy odchodzi od Ewangelii. Irlandia, która do wczoraj była jeszcze katolicka, a Kościół sprawował w niej niepodzielnie rząd dusz, dziś nie chce słuchać Kościoła, gdyż – zdaniem Irlandczyków – daleko odszedł on od przykazania miłości bliźniego, które jest sercem Ewangelii. Dlatego Irlandia nie jest ostrzeżeniem dla świata, jak chcą polscy biskupi, ale ostrzeżeniem dla Kościoła.
Po drugie, Kościół w Polsce jawnie pracuje już na rzecz jednej siły politycznej – Prawo i Sprawiedliwość. Bo, jak łatwo się domyśleć, przyjmując kryteria hierarchów, działacze PiS to „ludzie sumienia”.
Reszta to „ludzie bez sumienia”.

Ani Pan Jezus, ani Matka Boska nie mają partyjnych legitymacji podpisanych przez Jarosława Kaczyńskiego. Ponadto historia poucza, że sojusz tronu z ołtarzem zawsze się źle kończy – i dla państwa, ale przede wszystkim dla Kościoła. W tym sensie rację miał prezes Kaczyński, gdy mówił kiedyś, że „najkrótsza droga o dechrystianizacji Polski prowadzi przez Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe”. Dziś, jeśli Kaczyński chciałby być wierny swoim zasadom, musiałby powiedzieć, że „najkrótsza droga o dechrystianizacji Polski prowadzi przez PiS”.

Po trzecie, biskupi swoimi politycznymi kazaniami niszczą pracę
setki dobrych, oddanych i żyjących Ewangelią duszpasterzy.
Ich ciężka praca jest niweczona przez serie takich kazań, jak te
wczorajsze, które z Dobrą Nowiną miały tyle wspólnego, co pięść z okiem.
Na szczęście rodzimi katolicy nie odrzucają Ewangelii, choć zachowują
dystans wobec rozpolityzowanych biskupów.
Zgodnie z zasadą: dłużej klasztora niż przeora.

Po czwarte, parafrazując słynne zdanie ks. Józefa Tischnera, powiem tak:
nie spotkałem nikogo, kto zwracałby Kościołowi bilet po przeczytaniu
Marksa czy Derridy, ale spotykam wielu, którzy mówią, że zwracają bilet
po wysłuchaniu jednego czy drugiego kazania w czasie Bożego Ciała.

Pan Jurek
5 czerwca o godz. 9:18 26836

Wyglada na to ze trzeba w koncu zastosowac pomysl Pilsudskiego i pozbawiac
“pracownikow” Krk wszelkich wplywow, dotacji, znizek itp z budzetu.
Jako pierwszy krok nalezy zlikwidowac “nauczanie” religii w panstwowych
szkolach, gdyz to co sie obecnie tam dzieje jest juz kompletnym
przegieciem. Zysk, ok 1,3 miliarda do budzetu.

Moze więcej matematyki w szkole
--
-
mzak
5 czerwca o godz. 10:41 26842

Większość historii KK to walka. Wewnętrzna ze schizmami, rozłamami,
w Polsce z komuną. Wiek XXI odebrał w Polsce realne cele walki. Cywilizacja
internetu podstawy religii dla młodego pokolenia uczyniła nieatrakcyjnymi.
Kiedyś kościół wyjaśniał-uczył, pokazywał niedostępny dla większości świat.
Bóg Ojciec był tajemniczy i daleki. Dzisiaj świat się skurczył do kliknięcia
w ekran -fona. Stare nauki nikogo nie pociągają, nowych idei wymyślać
się nie chce. Ot, filozofia tłustych miśków. Kościół w PRL miał realnego
wroga, pokonał go rękami Solidarności. Spija tłustą śmietanę tego zwycięstwa.
Ludziska szukali w kościołach pocieszenia i nadziei.
Teraz pociesza google, nadzieja jest na saksach w Anglii.
Dostojnicy boją się spadku wiernych a tym samym dochodów.
I utraty wpływu na władzę.
Więc kręcą wypróbowaną od stek lat metodą na strach.
Bo ta religia mocno opiera się na strachu. Tyle, że przestaje on działać.
Zaś umoralniania z ambon stają się jeśli nie śmieszne, to na pewno żałosne.

-
----
Serduszko -- wersja 2010


Diagram -- 1
mat w 2 posunieciach --- szachy dla reklamy i --> Andrzeja Dudy
--------

Rozwiązanie:
1. Gf7! -- grozi - 2. Wd5 - mat
1. ... Sc7 ---- 2. Hd4#
1. ... Sxd6 -- 2. d4#
1. ... Kxd6 - 2. Hf4#
1. ... Gxd6 2. He3#


Diagram -- 1
Mat w 2 posunieciach ---> 2 --- rozwiązania -
- 1. Hg4! --- oraz --- 1. He2!
--
--
Partia - Kaplan - Haikrikh , 1974
--
1_2
Diagram -- 1
Białe tak zamatowały ----- ----> 3. Hh8 - szach - mat

--
--
Wielochodówka w 7 posunięciach -- #7

1_2
diagram -- 1
Mat w 7 posunięciach -- #7 ---- --- drugi diagram - mat w 6 pos. -- #6

Rozwiązanie -- posunięcia białych
1. Ka3 , 2. Kb4 , 3. Kc5 . 4. Kd6 . 5. Ke7 , 6. Kf8 . 7. Sf7 - mat

Rozwiązanie

1. Sc3! -- tempo
1. ... e6+ - 2. Kf4! - tempo
2. ... e5+ - 3. Ke4! - tempo
3. ... exd4 - 4. Kd3! - tempo
4. ... dxc3 - 5. Kc2! - tempo
5. ... cxb2 - 6. Gxb2 - mat

--
-
Anna Dąbrowska 20 czerwca 2015

Beata Szydło kandydatką PiS na premiera.
Kaczyński: Poprowadzi Polskę ku zmianie

Jeśli PiS wygra wybory, premierem zostanie Beata Szydło –
ogłosił Jarosław Kaczyński podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości,
na której partia fetowała wygraną w wyborach prezydenckich.

Prezes PiS przedstawił kandydaturę wiceprezes partii Beaty Szydło
kilku tysiącom działaczy, którzy zebrali się w stołecznej hali Torwar,
by fetować zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Reklamował ją tak:

* Kampania prezydencka miała dwóch bohaterów. Pierwszy z nich to Andrzej Duda. Była też jednak osoba, która podjęła się zadania, które wydawało się niewykonalne. Wykonała to zadanie w stu procentach. Wykazała się cechami, które są potrzebne przy przeprowadzeniu wielkich przedsięwzięć, także tego największego, jakim jest naprawa Rzeczypospolitej.

* Determinacja, ale też jej ciepło przekonają do nas tych, którzy do tej pory nie byli przekonani. Beata Szydło jest też osobą, która doskonale współpracuje z prezydentem. Jeśli ktoś ma stworzyć drużynę prezydenta, to właśnie ona.

* Beata Szydło odpowiada wszystkim oczekiwaniom. Jest pracowita, uczciwa, rzetelna, jest młoda, ale dojrzała jednocześnie. Jest żoną, mimo licznych obciążeń prowadzi dom. Jest niezwykłą, a jednocześnie zwykłą polską kobietą.

* Mamy już prezydenta, jeżeli się postaramy, możemy mieć i premiera. Ten tandem poprowadzi Polskę ku zmianie!

Duda wspiera Szydło

Sama Szydło nie zabrała głosu bezpośrednio po prezesie, przemówił za to prezydent elekt Andrzej Duda, który najpierw podziękował prezesowi PiS za wsparcie w kampanii wyborczej. – Za to zaufanie, że ja będę na tyle odważny, żeby podjąć tę ideę, którą niósł prezydent Lech Kaczyński, i będę umiał ją zrealizować – bardzo dziękuję i panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, i władzom Prawa i Sprawiedliwości, i wam wszystkim – podkreślał Duda.

Potem dołączył do pochwał dla Szydło: – Osoba mądra, ale i niezwykle doświadczona w zarządzaniu. Potrafiąca wykorzystać potencjał ludzi, którzy byli wokół nas zgromadzeni, umiejąca słuchać ludzi, pochylająca się nad każdym.

Duda, który tuż po wyborach prezydenckich zrzekł się członkostwa w PiS, otwarcie poparł kandydaturę wiceprezes PiS: – Polska zasługuje też na mądrego premiera.

Obaj – Kaczyński i Duda – zaapelowali do działaczy o wsparcie dla Szydło. Mobilizowali też do włożenia większego wysiłku w kampanię parlamentarną.

Wiele obietnic, konkretów brak

Na koniec swoje przemówienie wygłosiła Beata Szydło. Hala powitała ją tak jak Kaczyńskiego i Dudę – burzliwymi oklaskami i skandowaniem imienia. Szydło zaczęła od żartu: „można by powiedzieć: wyszło szydło z worka”. Podobnie do swoich poprzedników mobilizowała działaczy do jeszcze większego wysiłku i większej pracy na rzecz zwycięstwa w wyborach parlamentarnych.

– Przed nami ciężka i wyboista droga. Dzisiaj, kiedy obudziliśmy nadzieję, że w Polsce może być normalnie, że może panować szacunek do drugiego człowieka, a polskie rodziny będą czuły się bezpiecznie – nie można jej zmarnować – apelowała.

Odniosła się też do opinii, że jako premier będzie wykonywała polecenia Jarosława Kaczyńskiego. – Szkoda czasu na takie bzdury. Nazywam się Szydło, Beata Szydło. Mam swoje zdanie, mam swoje opinie. Na pewno nie pozwolę sobą sterować – zapewniała.

W przemówieniu Szydło niewiele było konkretów, powtarzała za to frazy o „stabilnej, dobrej zmianie” oraz potrzebie jedności, które padały również z ust Kaczyńskiego i Dudy.

Dominowały hasła: na temat zmian w ochronie zdrowia, edukacji, kulturze, finansowania samorządów etc. Kandydatka PiS mówiła o „odbudowie armii” czy dokończeniu budowy gazoportu. Pomocy eksmitowanym i rodzinom, którym sądy rodzinne odbierają dzieci. Padła słynna pisowska diagnoza o „zwijaniu państwa”, które trzeba zatrzymać, i teza, że „trzeba budować polski przemysł” i „nie można likwidować kopalń”. Wreszcie Beata Szydło zadeklarowała, że „każdy, bez względu na to, gdzie mieszka, zasługuje na to, żeby mieć pracę i móc do tej pracy dojechać”.

Beata Szydło złożyła tylko trzy konkretne obietnice,
które padły już wcześniej w kampanii prezydenckiej:

* obniżenie wieku emerytalnego
* podwyższenie kwoty wolnej od podatku
* 500 zł dla rodzin na każde dziecko.

Skąd na to wszystko pieniądze – tego Szydło nie powiedziała.

Szydło musi się przedstawić
--
-
Szachy dla ---> Beaty Szydło

Dwuchodówka z rozwiazaniem -- Diagramowym

_

Mat w 2 posunieciach --- #2 ----- ------- 1. Hh8! -- grozi - 2. Hh7 - mat

Rozwiazanie

1. Hh8! - Kxd3 -- 2. Hh7 - mat --- diagram -- 4
1. Hh8 ---- Gxd3 -- 2. Ha8 - mat
1. Hh8 ---- Sxd3 -- 2. Hh1 - mat
1. Hh8 ---- Sxf4 -- 2. Hd4 - mat --- diagram - 5
-----

2_3

Siatka matowa --- - 2. Ha8 - mat --- --- siatka matowa ---- 2. Hh1 - mat

--
4_5
----- diagram -- 4
-- Siatka matowa -- 2. Hh7 - mat ---- ---- siatka matowa ---- 2. Hd4 - mat

Nauka Szachów dla ---> 10-latków!!

-
--
Wiesław Władyka
4 lipca 2015

Kongres PiS w Katowicach:
Beata Szydło mówiła bez przerwy, sypała liczbami, określała priorytety...

Wystąpienie Beaty Szydło było zręczne, stwarzało pozory, że stoi za
nim ogromna praca ekspercka, że ekipa PiS szykująca się do rządzenia
jest dobrze przygotowana, ma przegadane tysiące spraw oraz dysponuje planem.

Badania sondażowe przeprowadzone natychmiast po wygłoszeniu przez
Beatę Szydło przemówienia na konferencji programowej PiS
(i przybudówek) wykazało, że Polacy zdecydowanie woleliby
na fotelu premiera ją właśnie, a nie Jarosława Kaczyńskiego.

Ciąg kampanijny prowadzony przez PiS od wiosny, przez wybory
prezydenckie, aż do teraz daje niezwykłe efekty. Gdzieś pochowano
teorie zamachowe, zapowiedzi rewolucji i zemsty, a na czoło wybito tzw.
merytorykę lub jej pozory. Już Andrzej Duda to udatnie jakoś uprawiał,
co oczywiście nie przeszkadzało wszystko posypywać populizmem
i ogólnikami, niemniej mistrzynią tej gry jest kandydatka
na premiera Beata Szydło. Beata Szydło rośnie.

Przyznać trzeba, że wystąpienie nominatki było zręczne, stwarzało pozory, że stoi za nim ogromna praca ekspercka, że ekipa PiS szykująca się do rządzenia jest dobrze przygotowana, ma przegadane tysiące spraw oraz dysponuje planem. O tym planie Beata Szydło mówiła bez przerwy, sypała liczbami, określała priorytety, wyliczała co trzeba zrobić natychmiast, a co trochę później, adresowała swój program do wielu grup społecznych, do wsi, do młodych, do przedsiębiorców, do Śląska ale i do stoczniowców, do lekarzy i do chorych, do szkół i akademii, do biednych i zapomnianych, w ogóle do ludzi. Mottem przemówienia było zapewnienie, że nowa władza będzie słuchała ludzi, będzie się z nimi spotykała, co zresztą już czyni jeżdżąc po Polsce.

I w ogóle robiła zapewne na odbiorcach dobre wrażenie, skupionej na ważnych sprawach polityczki, odpowiedzialnej, twardej, ale łagodnej w sumie, zwłaszcza na tle innych harcowników PiS, przemawiającej nie tylko do sympatyków jej partii, a do wszystkich, do całej Polski. Ta polskość jako wartość była właściwie jedyną wartością wyższą, do której Beata Szydło się odwoływała, zapewne celowo. Na inne wartości i ich uściślenie i ułożenie w hierarchię przyjdzie jeszcze czas, a już na pewno po ewentualnie wygranych wyborach.

Drugim planem, w którym przebijała się jakaś, powiedzmy to, aksjologia, były wszystkie wątki i przykłady, które da się sprowadzić do patriotycznie prowadzonej polityki gospodarczej, wobec kapitałów zagranicznych i wobec przedsiębiorczości rodzimej.
Były szczegóły podatkowe, była mowa o zmianie praw mających ułatwiać
Polakom prowadzenie interesów. Jakby z tych opowieści nie wyzierały
jakieś niejasności czy wręcz strachy, straszenia bezpośredniego jednak nie było.

Na pewno można powiedzieć, że to było udane wystąpienie, tak na oko
i na ucho. Teraz fachowcy wezmą się za jego prześwietlanie, wezmą się
za wyliczenia, wyjdą jak nic różne rzeczy, niemniej, wyborca miał prawo
i okazję zobaczyć w Beacie Szydło poważnego pretendenta do rządzenia.

---

Serduszko -- wersja 2010


Diagram -- 1
mat w 2 posunieciach --- szachy dla reklamy i --> Andrzeja Dudy
--------

Rozwiązanie:
1. Gf7! -- grozi - 2. Wd5 - mat
1. ... Sc7 ---- 2. Hd4#
1. ... Sxd6 -- 2. d4#
1. ... Kxd6 - 2. Hf4#
1. ... Gxd6 2. He3#


Diagram -- 1
Mat w 2 posunieciach ---> 2 --- rozwiązania -
- 1. Hg4! --- oraz --- 1. He2!
5.07.2015 -- niedziela

PiS odkrywa karty
Jacek Żakowski

http://zakowski.blog.polityka.pl/2015/07/05/pis-odkrywa-karty/?nocheck=1

Chapeau bas, Panie Prezesie! „Przywrócenie merytorycznego wymiaru
polityki”, które Pan postuluje, to podstawowy, powtarzany od przeszło
dekady postulat krytyków IV RP, która przyniosła inwazję populizmu
do głównego nurtu polskiej polityki.

Gdyby udało się Panu wymusić to choćby na swojej partii, polska
polityka stałaby się lepsza i nam wszystkim lepiej by się żyło.
Bo inne partie musiałyby się dostosować w miarę możliwości.
Pańskie wystąpienie na otwarciu kongresu PiS w Katowicach było
obiecujące. Już to, że mówił Pan o „konkurentach”, a nie np. o ludziach
niegodnych sprawowania władzy, robiło dobre wrażenie i zapewne
uspokoiło wiele osób obawiających się kolejnej fali nienawiści,
gdy dojdzie Pan do władzy.

I jeszcze trzeba przyznać, że program, który przedstawili Pańscy partyjni koledzy, imponuje nie tylko rozmachem, ale też prospołecznym i zarazem probiznesowym zwrotem. Martwi mnie tylko, że po blisko ośmiu latach w opozycji, nie mając za sobą gwałtownej wymiany przywództwa, przedstawiacie państwo raczej wizje niż konkretne projekty. W tym sensie nie wygląda to tak dobrze, jak powinno.

Najbardziej podoba mi się to, co zamierzacie zrobić w służbie zdrowia.
Podniesienie wydatków z dzisiejszych 4,7 do 6 proc. PKB to oczywista konieczność.
Jeśli zrobi się to w kilku krokach, inne pozycje budżetu nie ucierpią.
Zresztą wciąż wydawalibyśmy na zdrowie proporcjonalnie mniej
publicznych pieniędzy niż przeciętny kraj OECD (6,7 proc. PKB),
mniej niż Holendrzy (10,1 proc. PKB), Francuzi (9,0 proc.), Niemcy
(8,6 proc.), Amerykanie (8,5 proc.), Brytyjczycy (7,8 proc.),
Słoweńcy (6,7 proc.) czy Czesi (6,3 proc.), ale wreszcie odrobinę więcej
niż Słowacy (5,7 proc.). Przestalibyśmy się wstydzić, że pod tym
względem jesteśmy na szarym końcu.

Przywrócenie opieki lekarskiej i stomatologicznej w szkołach też jest oczywiste.
I niezbyt kosztowne. Bo dzieciom ta opieka i tak przysługuje.
Po prostu część internistów i stomatologów przeniesie gabinety do szkół.
Liczba świadczeń pewnie trochę wzrośnie, ale zwiększone nakłady
spokojnie te koszty pokryją.

Sieć szpitali jest sprawą od lat oczywistą. Jeśli wystarczy wam odwagi i determinacji, by to zrobić, to super. Wyższe płace dla pielęgniarek to również oczywistość. Ktokolwiek by rządził, będzie musiał to zrobić, bo inaczej wymrą lub wyjadą. Ograniczenie cen lekarstw dla pacjenta to także konieczność, bo wielka liczba niewykupionych recept świadczy o tym, że ludzie się nie leczą, a to oznacza doraźną oszczędność pociągającą znacznie większe długookresowe koszty. To wszystko są dobre i realistyczne zamiary.
Ale dalej są schody.

Zlikwidowanie NFZ nie ma żadnego znaczenia. Jak by się ten urząd nie nazywał, będzie zbierał i dzielił pieniądze. Ważna jest logika. Obecna eskaluje publiczne koszty i kreuje łatwe prywatne zyski. Sektor prywatny wypiera publiczną służbę zdrowia z dochodowych procedur i spija śmietankę. A lekarze są demoralizowani, bo główne ich zajęcie to wypełnianie papierków i kombinowanie, jak więcej zarobić lub jak sfinansować jakąś procedurę. To jest ekonomiczny absurd. Pytanie, czy macie wizję takiej organizacji, żeby zerwać z mechanizmami prywatyzującymi zyski i upaństwowiającymi ryzyka oraz koszty? CBA nie da tutaj rady. Trzeba mieć nowe systemowe pomysły, a nic o nich nie słychać, choć jest ich wiele na świecie.
Tak jest w przypadku wielu zmian systemowych. Powrót do ośmioletniej podstawówki nie jest żadnym pomysłem. System 6+4+2 otworzyłby pole do nowych rozwiązań. Podobnie jak szkoła całodniowa. A 6+3+3 czy 8+4 – wychodzi na to samo i nic kompletnie nie mówi. Jeżeli nic się poza tym istotnie nie zmieni, jedynym skutkiem będą koszty reorganizacji i organizacyjny bałagan.
Kluczem jest zawartość. Nie jest specjalnie ważne, ile lat uczniowie chodzą do której szkoły. Ważne jest, co tam robią, czego się uczą, jakie zdobywają kompetencje społeczne. A tu poza wzmocnieniem nadzoru i dyscypliny istotnych pomysłów nie widać. Wygląda na to, że zmierzacie w kierunku zradykalizowania systemu produkującego zdyscyplinowane trybiki rynku pracy, które były niezbędne w połowie XX w. A ze wszystkich badań wynika, że trzeba dążyć do wzmacniania postaw krytycznych, twórczych, nonkonformistycznych, sprzyjających budowaniu nieformalnych więzi i otwartości na zmiany. Bez tego Polacy przegrają XXI w., tak jak przegrali XVIII w.

Trochę podobnie jest z armią. 150 tys. żołnierzy zamiast 100 tys.
– to robi wrażenie. Ale dziś liczba żołnierzy nie ma specjalnego znaczenia. Liczy się jakość. Walczą drony, rakiety i siły specjalne. A istotną jakość bojową ma niewielka część z obecnych 100 tys. żołnierzy. Szybciej i taniej byłoby zmienić proporcje oraz poprawić wyposażenie i kompetencje, niż brać w kamasze kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Przed amerykańskim atakiem Husajn miał od 300 do 500 tys. żołnierzy. Bronił się niespełna trzy tygodnie.

Podoba mi się też pomysł finansowania mediów publicznych głównie z publicznych pieniędzy i uczynienie z nich instytucji publicznych zamiast niby-spółek. Ale koncentrowanie się na TVP i PR jest anachroniczne. W obecnej strukturze i w obecnym kształcie są to instytucje schyłkowe. Kampania prezydencka dobitnie to pokazała.
No i kwota, o której myślicie, jest chyba wyssana z palca. Niemcy na media publiczne wydają ponad siedem miliardów euro. Nie możemy się z nimi równać, ale za półtora miliarda złotych można mieć tylko prowincjonalne stacje skazanie na wegetację, tanią globalną rozrywkę i tandetne plecenie trzy po trzy o sprawach krajowych.

Na takie media publiczne szkoda wydawać pieniądze podatników, bo one nie wnoszą niczego ponad to, co dają media prywatne. Nowoczesnego społeczeństwa i państwa takie media nie ochronią przed kulturą bylejakości. Żeby media publiczne realnie w Polsce działały, muszą dostać przynajmniej jedną dziesiątą tego, co mają media niemieckie. Czyli dobre dwa razy więcej niż proponuje PiS. Bez tego będziemy skazani na los kulturowej, a potem też politycznej kolonii.
Sprawa mediów publicznych jest dość symptomatyczna. Kierunek niby dobry, ale w detalach problem.

Najgorzej jest tam, gdzie widać rękę Jarosława Gowina.
Opowiadanie o ustawie, która wprowadzenie nowej regulacji uzależnia
od zniesienia „tak samo istotnej, już istniejącej” – jest dobre w kabarecie,
ale nie w programie szanującej się partii.
A uchwalanie przepisów na 5 lat to pomysł kompletnie chory.

Dla gospodarki najważniejsza jest trwałość regulacji. Co to jest pięć lat, gdy mowa o poważnej inwestycji? Uchwalicie prawo, ktoś według niego skalkuluje swoją inwestycję, zbierze pieniądze, przygotuje projekty, zbuduje fabrykę albo cokolwiek innego – i już 3-4 lata prysły. A wtedy wy zaczniecie zmieniać prawo. Przecież to dom wariatów.
Irlandia według poważnych analiz zawdzięczała swój sukces temu, że dała inwestorom gwarancję niezmienności warunków działania przez 20 lat. To jest horyzont poważnych przedsięwzięć w gospodarce. A nie jedna prezydencka kadencja. Proszę poprosić Gowina, żeby trochę poczytał, zanim zacznie uszczęśliwiać biznes, bo przy takim obłędzie żadne podatkowe ulgi nas nie uratują.

Podoba mi się natomiast pomysł 500 zł zasiłku na dziecko.
To jest dobra inwestycja w przyszłość pod warunkiem, że opowiecie
o niej jako o części projektu, w którym dziecko staje się kluczową
publiczną inwestycją, a przestaje być prywatną fanaberią rodziców.
I podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł też mi się podoba,
zwłaszcza jeżeli będzie dotyczyło tylko osób z pierwszej grupy
podatkowej. Dodałbym tu tylko propozycję prof. Elżbiety Mączyńskiej,
prezeski PTE, żeby według jednej zasady oskładkować i opodatkować
wszystkie dochody osobiste. To pozwoliłoby efektywnie obniżyć podatki
osobiste i składki najmniej zarabiającym, a przy okazji podratowałoby
ZUS i NFZ.

Takich dobrych pomysłów jest w programie PiS wiele. Szkoda tylko, że są to zaledwie pomysły, a nie konkretne, przemyślane i przeliczone projekty. Mieliście przecież masę wolnego czasu, żeby to wszystko zrobić. A teraz stawiacie swoją kandydatkę na szefową rządu w głupiej sytuacji. Bo widać grube szwy szybkich rachunków robionych na kolanie, kiedy na przykład podczas katowickiej konwencji Beata Szydło mówi o pięćsetzłotowym
dodatku na drugie dziecko: „Zarzucano nam, że to będzie kosztowało 50 mld zł. To kłamstwo, bo 51 proc. rodzin wychowuje tylko jedno dziecko i kwota potrzebna do wypłacenia dodatków to 22 mld”. Czy 50 mld, czy 22 mld – to oczywiście jest ogromna różnica. Ale tak czy tak nie wiemy, jaki będzie realny koszt dla państwowej kasy.

Trzeba by się trochę przyłożyć i policzyć, jak będą działały mnożniki, czyli jak szybko ile z tych pieniędzy wróci do budżetu w postaci różnych podatków. Nie chodzi tylko o VAT. Ważne też, ile i jak opłacanych miejsc pracy dzięki temu dodatkowemu popytowi powstanie, czyli o ile zmaleją wydatki na bezrobotnych, o ile wzrośnie PIT i CIT etc. A to zależy od tego, do jakich grup dochodowych jaka część z tych pieniędzy trafi, jakie są ich style konsumpcji, w jakiej z grubsza sytuacji gospodarczej i podatkowej zamierzacie te dodatki wprowadzić itd. itp.

Są ekonomiści, którzy umieją to dość dokładnie szacować. Trzeba ich
poprosić o pomoc, zanim przyszła pani premier wejdzie na mównicę
i będzie swojego programu broniła przed konkurencją. Bo gdyby
mogła taki rachunek w odpowiedzi na zmasowaną krytykę przedstawić,
oponentom kapcie by pospadały. I wtedy merytoryczny wymiar polskiej
polityki, o który Pan Prezes apeluje, ze słowa stałby się ciałem.
Bo oni też musieliby porobić solidne rachunki, a potem nam je pokazać.
I od razy bylibyśmy w trochę lepszej Polsce.

--
-
-
Wacław1
5 lipca o godz. 9:34

Nie widzę w języku polskim słowa, które mogłoby określić moje
rozczarowanie, “programem” wygłoszonym przez premier in spe
panią Beatę Szydło.
Bo słowo rozczarowanie, nie oddaje istoty problemu.
To jest to coś więcej, nawet słowo klęska, katastrofa – nie oddaje istoty
rzeczy. To co się stało, wczoraj po godzinie 13:00 w Katowicach, można
w kategoriach katastrofy smoleńskiej rozpatrywać, rzeczy, zdarzenia;
choć minęło pięć lat, które nie posiada na tę okoliczność właściwego określenia.
To tylko w kategorii upadku myśli politycznej, zwykłego ludzkiego
myślenia,
z jego wszystkimi patologiami – można rozpatrywać.
Dla mnie, to wczorajsze wydarzenie jest, tylko, objawem zwykłej
ludzkiej głupoty.

Te pieniądze, które poszły na utrzymanie partii politycznej pod
nazwą
prawo i sprawiedliwość – zostały zmarnowane. Mamy dowód, na pracę
bezużyteczną, której jest wiele w naszym kraju, może, jak by dobrze
policzył, jest jej więcej, w porównaniu z tą użyteczną.

O szczegółach nie muszę pisać. Dobrze je opisał redaktor
Jacek Żakowski,
ze wszystkimi wnioskami się zgadzam.

Powstaje pytanie: i co dalej, z tą głupotą polityczną, w naszym
polskim wydaniu? Przecież to nie tylko PIS dotyczy, z PO jest identycznie.

Jedna i druga partia, tylko bawią z nami w kotka i myszkę.
W jednej i drugiej partii, nie ma myślenia politycznego, jest tylko
gra pozorów, zabawa w chowanego, uprawiana przez dzieci głównie.
---
-
maksymilian
5 lipca o godz. 13:24

Wydaje mi się Panie Redaktorze, że aby się zabrać za krytyczną
analizę programu tej czy innej partii trzeba mieć najpierw własny
system światopoglądowy w zasadniczych kwestiach organizacji państwa.
Czytając Pańskie wywody nie odnoszę wrażenia,
aby Pan był w posiadaniu systemu spójnych poglądów w tej materii.

A więc miota się Pan dość chaotycznie, tu pochwali, tam przywali
– ot tak dla zasady, ale logiki w tym żadnej.
Sam pamiętam, kiedy parę lat temu krytykował Pan system składkowo-NFZ-wski, jako kosztowny a w gruncie rzeczy sprowadzający się do tego samego, co finansowanie bezpośrednio z budżetu, bo wydawanie kupy kasy tylko po to, aby wyłapać ułamek procenta nieubezpieczonych jest bez sensu.
Teraz likwidowanie NFZ jest dla Pana zbędnym zabiegiem, bo jak go zwał, tak go zwał – i tak ktoś musi zbierać pieniądze. Więc ma Pan w końcu jakiś pogląd na te sprawy, czy tylko tak się Pan czepia dla rutyny walenia w PiS?
“…Powrót do ośmioletniej podstawówki nie jest żadnym pomysłem. System 6+4+2 otworzyłby pole do nowych rozwiązań…..A 6+3+3 czy 8+4 – wychodzi na to samo i nic kompletnie nie mówi…” – Jakieś uzasadnienie Panie Redaktorze, czy tylko ta się Pan bawi cyferkami?
W kwestii mediów publicznych jest Pan za a nawet przeciw.
Pańska ukochana PO przez 8 lat w milczeniu tolerowała degrengoladę TVP – zbędnego pasożyta, rywalizującego z Polsatem i TVN chłamem i kupą reklam, bezczelnie przy tym nawołującego do skutecznego ściągania abonamentu – aby było więcej kasy do rozdrapania. Ale fajnie było, bo za astronomiczne wynagrodzenia panowie Lisy i Kraśki trąbiły niestrudzenie na chwałę Platformy.
Niby powrót do porządnej telewizji publicznej się Panu podoba – ale “TVP i PR są anachroniczne”. Wali Pan na oślep, bo akurat PR ma z TVP tyle wspólnego, co symfonia Szymanowskiego z disco polo.

Fakt, TVP w obecnym kształcie albo zlikwidować albo sprywatyzować
i niech się pasą, ale na własny koszt. Ale co ma dać wymyślanie innego
szyldu dla telewizji publicznej zamiast TVP – to już Pana słodka tajemnica

Problemem nie jest poziom finansowania telewizji publicznej, ale zmiana
filozofii funkcjonowania takiej stacji. A zacząć trzeba od wyrzucenia
reklam i oceniania pod względem poziomu oglądalności.

Niech tę telewizję ogląda 10 % – ale nich ona jako nośnik i wzorzec wysokiej jakości przekazu. Na porządne programy informacyjne czy publicystyczne nie trzeba kupy forsy i efektownych, wysoko opłacanych błaznów-celebrytów w roli tuzów dziennikarstwa. Niech się tym zajmuje komercja.
---