ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

23.03.2015
poniedziałek

Asymetryczna odpowiedź
Tomasz Kasprowicz

http://kasprowicz.blog.polityka.pl/

Dziś odbył się protest polskich firm transportowych przeciwko
zasadom, według jakich ma obowiązywać niemiecka płaca minimalna.

A ma obowiązywać wszystkich, nawet kierowców przejeżdżających
tranzytem przez Niemcy. Nie bez powodu rozwiązanie to uznaje się
za protekcjonistyczne, służące ochronie niemieckich firm przed
zagraniczną konkurencją
(także ze względu na konieczność dogadzania niemieckiej biurokracji).
W tym przypadku chodzi przede wszystkim o polskie firmy transportowe,
które wyrosły na europejską potęgę.

To niewątpliwie sprzeczne z duchem Unii Europejskiej, ale oczywiście
tak opakowane, by trudno było znaleźć formalne przeciwwskazania.
Do czego to doprowadzi? Wiele firm upadnie lub ograniczy zatrudnienie,
zwłaszcza że i Rosja planuje teraz utrudnić polskim firmom życie.
Ciekawe, jak zareagują związki zawodowe, tak aprobujące niemieckie
rozwiązania dotyczące płacy minimalnej (a w szczególności jej wysokość)?
Ciekawe, czy bardziej zależy im na polskich miejscach pracy,
czy raczej na chwytliwych hasłach.

Stąd też i desperacja przedsiębiorców. Choć to absurdalne, że
zdecydowali się blokować wschodnią granicę – bo powinni raczej Berlin.
Nasz rząd nie wykazał się w tej sprawie przesadną aktywnością.
Inna rzecz, że i narzędzia miał ku temu marne.

Jedyna droga nacisku to instytucje UE. Te zaś znajdują się pod znaczącym wpływem Niemiec, sam przedmiot sporu nie jest zresztą oczywisty. Tak czy inaczej nawet jeśli uda się odszukać korzystne rozwiązania – miną lata. Do tego czasu szkoda będzie poniesiona.

Mam zatem inną propozycję, którą z radością przyjmą i związki zawodowe, i rodzimi przedsiębiorcy. Niech zagraniczne firmy płacą polskim pracownikom według stawek płacy minimalnej kraju, z którego pochodzą (o ile oczywiście jest wyższa niż w Polsce). Rozwiązanie w sumie analogiczne do niemieckiego i do obrony na tym samym gruncie.
Myślę, że sama groźba jego zastosowania może skłonić Niemcy (i Francję, która przygotowuje się do podobnego ruchu) do przemyślenia, czy ich strategia to dobry pomysł.
--


--
Najszybciej kierowcy mkną w województwie lubuskim,
a najbardziej przekraczają prędkość w opolskim.
Najnowszy raport Instytutu Transportu Samochodowego
rozwiewa kilka mitów, jak jeździmy na naszych drogach.

"Policjanci złapali kierowcę, który przekroczył dozwoloną
prędkość o 110 km/godz. Zatrzymano mu prawo jazdy".
Takie komunikaty docierają do nas nieomal co dnia. Są dużo częstsze niż kiedyś.
Czy to znaczy, że mając coraz lepsze auta i drogi, kierowcy jeżdżą coraz szybciej?
Nie, jeżdżą nawet nieco... wolniej niż kiedyś i rzadziej przekraczają
dopuszczalną prędkość. To wnioski z badań przeprowadzonych przez
Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie Krajowej...

Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,17573786,Polskie_Drogi__Kierowcy_maja_ciezka_noge__co_drugi.html#ixzz3VZ7R9oaS

-
-
Kissa
27 marca o godz. 9:23 38490
Zza kałuży:

Zwróć proszę uwagę na zaślepienie i głupotę polskich przedsiębiorców nie tylko transportowych!
Z jednej strony zachwyceni są propozycją kandydata na prezydenta-
Janusza Korwina Mikke aby znieść płace minimalne, co jak wiadomo skończy
się dyktaturą silniejszego i wszechwładzą przedsiębiorcy, a z drugiej strony
płaczą gdy silniejsi Niemcy chcą ich zmusić do traktowania polskich
kierowców choćby na równi z bydłem roboczym, czyli pozwolić im przeżyć fizycznie.
Mnie to się nóż w kieszeni otwiera, choć w swoim życiu zawodowym
dłużej byłem pracodawcą, niż pracownikiem najemnym.
Ciekawe jak dziś towarzysz kapitalista Frasyniuk spełnia
solidarnościowe postulaty sierpniowe?
--
-
Leonid
27 marca o godz. 13:56 38495
Kissa & kaesjot

Nie mam czasu aby kopiować dane z tabelek, ale jak chcesz mogę ci je przysłać (pisz, jeśli chcesz, na adres ljkel2@netscape.net), a z tych danych, opartych na autorytatywnych zachodnich źródłach, wynika, że Polska aż do roku mniej więcej 1976 rozwijała się szybciej niż NRF, a znacznie szybciej niż Francja czy Anglia. Tyle, że Niemcy, a szczególnie Anglicy i Francuzi zaczynali ze znacznie wyższego poziomu, stąd też ta iluzja, że my wtedy rozwijaliśmy się wolniej niż Zachód. Po prostu 10% od 100 (czyli 10) jest mniejsze niż 5% od 300 (czyli 15) – przyjmuję tu, w przybliżeniu, że rozwijaliśmy się wtedy dwa razy szybciej niż Zachód, ale startowaliśmy ze 3 razy niższego poziomu. Tak więc Polska w latach 1945-1976 starała się dogonić Zachód, tyle, że ten Zachód nie stał wtedy w miejscu, on się też rozwijał, a więc dystans dzielący nas od owego Zachodu nie malał, z w/w powodów. Ale i tak było to lepiej niż w II RP i obecnie, kiedy to dystans dzielący nas od owego Zachodu ulega(ł) jeszcze szybszemu zwiększeniu, jako że od roku 1989 to nasz wzrost gospodarczy jest tylko wirtualny, w odróżnieniu od realnego wzrostu w latach PRLu, a przynajmniej do roku 1976.

No i oczywiście zgoda co do tego, że to konsumpcja, a więc popyt jest siła
napędową gospodarki. Wielu ekonomistów tak twierdzi, tyle, że nie są to
ekonomiści pro-reżymowi, a więc ich głos nie jest słyszany przez laików.

--


-
Kissa
27 marca o godz. 16:49 38500

Chciałbym jeszcze dodać parę słów do mojej wcześniejszej krytyki
polityki gospodarczej Polski, bo czytelnicy mogliby odnieść wrażenie,
że wyłącznie polską gospodarkę uważam za błędną.
Tymczasem ja uważam, ze ktoś chyba opętał, cały świat szaleńczą
pogonią za zyskiem i jednocześnie zgotował biznesmenom klapki na oczy.
Przecież tak potężne państwo jak USA, czy inne państwa Zachodu
przeniosły swoje zakłady i technologie do Chin z pobudek ekonomicznych.
To eksperci doradzili im, że taniej będzie zlecić produkcję Chińczykom
za miskę ryżu, niż płacić własnym rodakom. I jakoś nikomu nie przyszło
do głowy, że poskutkuje to masowym bezrobociem spowodowanym
nędzą bezrobotnych.

Zasiłków na długo nie wystarczy, wojna staje się
coraz bardziej niezbędna, aby zlikwidować nadwyżki ludności.
--