ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

-
2014-12-19 16:59 | Gawka

Trudny 2015

To będzie rok wyborczy i na pierwszy plan wypłyną działania i obietnice
partii, którymi będą kupować wyborców. Nie można zatem oczekiwać
jakiś znaczących reform. Chyba jedynym działaniem, które nie wznieca
furii przeciwników politycznych, jest pomoc Ukrainie.

Zatem tego powinniśmy oczekiwać w coraz większym stopniu.
W ostatnich dniach zaznaczyły się dwa wydarzenia, związane z Ukrainą.

Pierwsze, to projekt kontraktu Kulczyka na dostawę węgla i gazu
dla Ukrainy, w zamian za dostawy energii elektrycznej do Polski.

Drugie, to wysłanie konwoju z pomocą humanitarną dla
uciekinierów z Donbasu i mieszkańców Ukrainy wschodniej.

W sferze politycznej panuje równowaga między PO i PiS, natomiast obserwujemy katastrofę na lewicy. Partia Palikota przeżywa emigrację posłów z macierzystego klubu, z kolei SLD jest w całkowitym marazmie i nikt z członków już nie wierzy, że z towarzyszem Millerem jeszcze cokolwiek mogą zwojować. PSL pławi się w niewątpliwym sukcesie i zapewne marzy o przejęciu władzy po najbliższych wyborach parlamentarnych. Trzeba przyznać, że oni nie marnowali czasu i przygotowali do polityki liczną kadrę ludzi młodych i świetnie wykształconych. Pewnie z tych marzeń zbyt wiele nie wyniknie, lecz wyraźnie rosną w siłę.
Konieczne będzie uchwalenie i rozpoczęcie realizacji trudnego programu energetycznego. Może wreszcie ruszy budowa elektrowni jądrowej i wreszcie rozstrzygnięty zostanie problem górnictwa węgla kamiennego. Czeka niecierpliwie technologia podziemnej gazyfikacji węgla i pilotujące przetwórstwo węgla na "olej opałowy" a później "olej napędowy". Wszystkie te technologie są znane od wielu lat, lecz jakoś nikt nie miał odwagi, by rozpocząć je przynajmniej w skali półtechnicznej. Pierwsze efekty można osiągnąć bardzo szybko, nawet przed wyborami parlamentarnymi. Sukces w tych dziedzinach może być koronnym argumentem wyborczym.
W polityce zagranicznej potrzebna jest z jednej strony stanowczość wobec agresora a jednocześnie elastyczność przy próbach normalizacji relacji wzajemnych walczących stron na Ukrainie. Ekonomiczna i wojskowa pomoc dla Ukrainy może doprowadzić do wyzwolenia Donbasu z rąk separatystów i wreszcie skuteczną obronę granic wschodnich kraju. Krym jest bardzo trudnym problemem i maksimum czego można się spodziewać, to powtórzenie pod nadzorem międzynarodowym referendum nt odłączenia półwyspu od Ukrainy. Inna sprawa, że koszty ponoszone przez Ukrainę na rzecz utrzymania Krymu w warunkach pokoju, były wielkim ciężarem dla budżetu Ukrainy a teraz ciężar ten ponosi Rosja. Polska może ewidentnie pomóc naszym wschodnim sąsiadom w reformie samorządowej i metodach walki z korupcją. W tej dziedzinie jesteśmy ekspertami w skali światowej. Pożądane jest też zwiększenie wymiany handlowej.
W polskiej gospodarce będzie trudno coś spieprzyć. Na zmianę wymagają w dalszym ciągu niektóre ustawy a w szczególności o zamówieniach publicznych. Ostatnie lata wsparcia UE w naszej gospodarce warto poświęcić nadal na poprawę i budowę nowoczesnej infrastruktury oraz wdrożenia badań naukowych do produkcji. Innowacyjność powinna też dotyczyć organizacji, bo w tej dziedzinie powstały zadziwiające struktury, żywcem przypominające prawo Parkinsona.
---


31.12.2014
środa

Żeby nowy rok nie był gorszy
Małgorzata Sikorska

http://punkts.blog.polityka.pl/2014/12/31/zeby-nowy-rok-nie-byl-gorszy/?nocheck=1

W okolicach Sylwestra często można usłyszeć życzenia: zdrowia,
szczęścia, pomyślności i „żeby ten nowy rok nie był gorszy od
poprzedniego”. Może nawet słyszy się to częściej niż:
„żeby ten nowy rok był lepszy”. Skąd się to bierze?

Najprostsza odpowiedź odsyła do niezadowolenia z życia,
„wrodzonej” skłonności Polaków do narzekania oraz pesymizmu.
Wciąż widzimy szklankę do połowy pustą i w związku z tym nie powinno zaskakiwać, że w życzeniach skupiamy się raczej na tym, żeby się nie pogorszyło, niż na tym, żeby było lepiej.
To jednak nie jest prawdą. Jak pokazują badania CBOS, jesteśmy raczej usatysfakcjonowani z życia prywatnego: 88 proc. badanych deklaruje zadowolenie ze swoich dzieci (w tym 71 proc jest „bardzo zadowolonych”); 81 proc. jest zadowolonych z relacji z przyjaciółmi, najbliższymi znajomymi; niewiele mniej osób docenia swoje miejsce zamieszkania. Małżeństwo jest powodem do radości dla 77 proc. żyjący w związkach.
Nieco mniej cieszą nas „przebieg pracy zawodowej”, stan zdrowia, zdobyte wykształcenie oraz „materialne warunki bytu”. Jednak i z tych aspektów życia zadowolona (zdecydowanie oraz raczej) jest ponad połowa badanych. Co ciekawe, poziom zadowolenia nie zmienia się od kilku lat. Wyjątkami są: miejsca zamieszkania, praca, stan zdrowia, a przede wszystkim warunki materialne – z nich jesteśmy coraz bardziej zadowoleni.
Podobnie rośnie grupa osób „ogólnie zadowolonych z całego życia” – dwadzieścia lat temu taką odpowiedź wybierała połowa badanych, obecnie „zadowolonych” jest 66 proc.; niezadowolonych było wtedy 11 proc., teraz „tylko” 4. Podobną tendencję pokazują wyniki realizowanego cyklicznie dużego projektu badawczego pt. Diagnoza Społeczna: w 2013 roku 4 proc. respondentów oceniło swoje życie jako „wspaniałe” (w 1993 – tylko 1 proc. badanych zdecydowało się wskazać tę odpowiedź); 40 proc. opisało je jako „udane” (dwadzieścia lat wcześniej tak usatysfakcjonowanych było o połowę mniej respondentów), a 34 proc. stwierdziło, że ich życie jest „dosyć udane” (tu nie ma znaczącej zmiany w ciągu ostatnich dwóch dekad). To razem daje 78 proc. badanych pozytywnie oceniających swoje życie.
Nie jest więc prawdą to, że Polacy czują się jakoś wyjątkowo i głęboko nieszczęśliwi. Jest wręcz odwrotnie. Przynajmniej w przypadku większości, i co ważne – coraz większej większości. Może więc życzenie komuś, aby w następnym roku żyło mu się nie gorzej niż w tym, który właśnie się kończy, jest czymś w rodzaju zaklinania rzeczywistości, odprawiania uroku? Może chodzi o to, żeby nie kusić losu, koncentrując się na pozytywach? A tych pozytywów wcale nie brakuje.

Zostawiając te pytania bez odpowiedzi, życzę Państwu
i sobie, żeby rok -- 2015 był LEPSZY niż 2014.
---
--
Laurentius
31 grudnia o godz. 18:22 571

Powinno zostać zrobione badanie, czy obywatele wierzą w te wszystkie
prognostyki i badania wszelkich ośrodków badawczych.
Okaże się, że te wszystkie badania są w jakiś sposób naciągane
( vide chociażby ostatnie wybory. Ja znam wielu ludzi z różnych

przedziałów klasowych, i nie widzę u nich takiego optymizmu jak w badaniach ( Co gorsze, olbrzymia ilość naszego społeczeństwa staje się coraz bardziej uboga i muszą bohatersko walczyć, by przeżyć w miarę godnie następny tydzień, bo już mówienie o miesiącu czy roku to dla nich abstrakcja. Takich badań się nie robi, gdyż to wstydliwy temat. Sam znam ludzi, niestety dość liczną grupę, która długo zastanawia się na co wydać swoje 5 złotych ! a i są tacy którzy za złotówkę kupują jakieś Danio z przeceny i suchą bułkę ! W mojej miejscowości, tzw. Polska A, gdzie istnieje przemysł jeszcze kilka lat temu było kilkoro biednych, jeden z wyboru, dzisiaj mamy ich prawie 200 !! schorowanych, zniszczonych i nie umiejących sobie poradzić na dzisiejszym rynku pracy.
Działam w organizacji, która stara się pomagać, lecz tacy ludzie są tak zniechęceni, że nawet nie chcą takiej pomocy, gdyż nie widzą sensu !! Coraz więcej jest starych ludzi, więc zachwycanie się młodymi, którzy zarabiają, lecz nie wiedzą czy nie zostaną w następnym miesiącu wyrzuceni z pracy to co najmniej niezręczność. Rozwarstwienie społeczne staje się coraz większe i tylko czekać, kiedy pojawią się pierwsze prawdziwe slumsy.
Do takich ludzi żaden ankieter nie przyjdzie, bo przecież
ma być coraz lepiej i wspanialej, lecz ci ludzie istnieją

--
22.01.2015
czwartek

Albo dialog, albo śmierć
Jarosław Makowski

http://makowski.blog.polityka.pl/

Czy wiek XXI będzie albo świecki, jak mówią niektórzy,
albo nie będzie go wcale?

1.
Francuski intelektualista André Malraux twierdził, że
„wiek XXI albo będzie wiekiem religii, albo nie będzie go wcale”.
To proroctwo rodziło się w chwili, gdy wydawało się, że religia znajduje się w radykalnym odwrocie. Sęk w tym, że to sekularyzacja – choć niewątpliwie siała postrach, a w niektórych częściach globu doprowadziła do osłabienia religii – dziś jest w odwrocie.

Zapewniają o tym ci, którzy – jak choćby amerykański socjolog Peter L. Berger – w latach 60. i 70. XX w. z prorockim tonem ogłaszali triumfalny jej pochód. Teraz badacz, co świadczy tylko o jego intelektualnej uczciwości, przyznaje: „Dzisiejszy świat z pewnymi wyjątkami jest tak samo żarliwie religijny jak zawsze, a na niektórych obszarach nawet bardziej niż kiedykolwiek. Oznacza to, że ogół literatury napisany przez historyków i przedstawicieli dziedziny nauk społecznych, który można określić wspólnym pojęciem »teorii sekularyzacji«, reprezentuje poglądy z gruntu błędne”.
Że religia powraca, na to złudzeń nie pozostawiają inni wybitni amerykańscy socjologowie, Rodney Stark i Roger Finke: „Po niemal trzech wiekach całkowicie błędnych prognoz i fałszywego przedstawienia zarówno teraźniejszości, jak i przeszłości wydaje się, że nadszedł czas, aby doktrynę o sekularyzacji zanieść na cmentarz błędnych teorii i wyszeptać »requiescat in pace«”.
Gdyby religie potrafiły mówić, mogłyby rzec: „co mnie nie zabija, to mnie wzmacnia”.
2.
Kłopot w tym, że powrót religii, o którym marzył Malraux, i od którego to powrotu uzależniał nasz byt, nie tyle witany jest z nadzieją, co z przerażeniem. Religia wraca pod postacią przemocy, nienawiści, zbrodni. Jej ostatnim „dziełem”, jeśli mogę tak powiedzieć, jest zbrodnia w Paryżu czy wołające o pomstę do nieba medialne zbrodnie dokonywane przez fanatyków z tzw. Państwa Islamskiego. Czy zatem może dziwić, że pojawia się nowe proroctwo, stojące w kontrze do tezy Malraux, które mówi: „wiek XXI albo będzie świecki, albo nie będzie go wcale”?
Dziś już widzimy jasno, że nie tyle jesteśmy świadkami i bohaterami, jak chciał Samuel Huntington, zderzenia cywilizacji, co raczej zderzenia fundamentalizmów. Z jednej strony jest to fundamentalizm religijny, który budzi przerażenie i sieje nienawiść. Z drugiej i w reakcji na niego rodzi się „fundamentalizm świecki”, który rusza na wojnę z samozwańczymi rycerzami takiego czy innego „boga”.

Sęk w tym, że nie ma dobrych fundamentalizmów. Żaden nie rozwiązuje naszych cywilizacyjnych sprzeczności – przeciwnie, roznieca tylko konflikty, podsyca antagonizmy. A głównym problemem naszej cywilizacji jest nie tylko to, że żyjemy w globalnej wiosce, ale to, że w tej wiosce mieszkają przedstawiciele równych religii, przekonań politycznych czy światopoglądów. Ten radykalny pluralizm, który widzimy na naszych ulicach, obserwujemy go w knajpach, jest obecny w sztuce czy polityce, to nie tylko bogactwo, ale i wyzwanie.
Jak żyć w świecie tak różnorodnym?

Otóż nie ma lepszej metody, by godzić różnice –
choć jest ona trudna, czasochłonna i żmudna – niż dialog i kompromis.
Dlatego, kusząc się o własne proroctwo, powiem:
wiek XXI albo będzie wiekiem dialogu, albo nie będzie go wcale.
Bo nie ma pokoju między ludźmi, jeśli nie ma pokoju między religiami.
A nie ma pokoju między religiami, jeśli nie ma między nimi dialogu.

A zatem dialog, poszukiwanie tego, co ludzi łączy, a nie dzieli, może się
okazać ostatnią deską ratunku w tym podzielonym i pluralistycznym świecie.

--


26.01.2015 - poniedziałek

Kopalnie jak piekarnie
Jan Dziadul

http://dziadul.blog.polityka.pl/2015/01/26/kopalnie-jak-piekarnie/?nocheck=1

W Jastrzębskiej Spółce Węglowej – będącej największym w Europie
producentem węgla koksowego – trwa dwudniowe referendum
w sprawie akcji protestacyjno-strajkowej. Wynik jest pewny, ale motywy
wywołania kolejnego pożaru w śląskim górnictwie – już niekoniecznie.

W tym samym czasie szef NSZZ Solidarność Piotr Duda grozi
ogólnopolskim strajkiem, jeżeli premier Ewa Kopacz nie usiądzie ze
związkowcami do rozmów w sprawie przyszłości innych branż,
m.in. energetyki, kolei i służby zdrowia. Już w czasie niedawnych akcji
protestacyjnych w Kompanii Węglowej Duda jawnie dążył
do rozlania strajków na cały kraj.

Ale Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności,
złożył swój podpis pod planem ratowania KW i około 50 tys. miejsc pracy.
W tym samym czasie, kilkanaście kilometrów dalej, Duda projektował
marsz na Warszawę. Nie udało się. I wiadomo, że nie uda się i dzisiaj –
bez poparcia górników. Bez nich żadna akcja nie będzie miała siły
rażenia, której mógłby przestraszyć się rząd i w efekcie ulec.

Górników z Kompanii Węglowej raczej trudno byłoby teraz wciągnąć w jakąś strajkową awanturę. Bo w imię czego, jeżeli spółka – zadłużona na ponad 4 miliardy złotych – ma być reanimowana bez zwolnień i zamykania kopalń? Jak się wydaje, przynajmniej kilku górników zrozumiało w ostatnich dniach, że węgiel to taki sam towar rynkowy jak każdy inny. Jak piekarnia z chlebem, produktem sztandarowym bądź co bądź. Jeśli nie będzie popytu na chlebuś nasz powszedni czy na ciepłe bułeczki – albo konkurencja przekupi tańszymi i pyszniejszymi wypiekami – to padnie. I niektóre piekarnie w kraju padają – przykładami można sypać z rękawa.
Jeżeli ktoś uważa, że na rynku kopalnia to nie to samo co piekarnia – to się myli. A bezpieczeństwo energetyczne kraju, a światło w domach, które w ponad 50 proc. mamy nadal z węgla kamiennego, to co, małe piwo? Proszę bardzo: pod kopalniami na zwałach leży 8 mln ton węgla – z górką. A pod elektrowniami – drugie tyle. Policzmy, mając przy tym na uwadze, że nasza elektroenergetyka spala rocznie ok. 35 mln ton węgla kamiennego. Gdyby w Kompanii Węglowej, produkującej węgiel energetyczny, ziścił się najczarniejszy strajkowy scenariusz – z blokadą wydobycia włącznie – to przecież światło długo by nam nie zgasło. Jedni związkowcy to rozumieją, niektórzy – jeszcze nie.
Ale JSW to inna sprawa – ona specjalizuje się w węglu koksowym, niezbędnym do produkcji koksu, a dalej – wytopu stali. Ale i tu porównanie z piekarniami, które chciałyby chleb piec sobie a muzom, trzyma się kupy.
Na rynkach jest olbrzymia nadprodukcja tego węgla. W ciągu trzech lat jego cena spadła z ponad 300 dolarów do 120 zielonych za tonę. Prawie trzykrotnie. Giełdowa JSW – świetnie niedawno zarabiająca – znalazła się w tarapatach. Widać to po kursie akcji: w lipcu 2011 r., w chwili giełdowego debiutu, płacono za jeden papier ok. 140 zł – a dzisiaj to 21 zł. Dlatego zarząd JSW wypowiedział trzy porozumienia zbiorowe, zawarte w 2011 r. (kiedy manna z nieba leciała). Chodzi o zawieszenie „czternastki” (rocznej nagrody w wysokości pensji) lub rozłożenie jej na raty, a także o zmniejszenie ekwiwalentu pieniężnego za deputat węglowy i obcięcie dopłat na pomoce szkolne dla dzieci. W trudnych czasach dałoby to ponad pół miliarda złotych oszczędności. W zamian nie byłoby zwolnień i likwidacji górniczych zakładów. Chodzi więc o zaciśnięcie pasa.
Wiadomo było, że ta propozycja wywoła ostry sprzeciw związków zawodowych, które od lat są „w stanie wojny” z zarządem JSW, a przede wszystkim z prezesem Jarosławem Zagórowskim – zwolennikiem wyprowadzenia wszystkich organizacji związkowych poza teren kopalń. Stąd kolejne już namiętne żądanie odwołania prezesa i zarządu spółki. A także zgoda załogi – 26 tys. zatrudnionych – na przeprowadzanie akcji strajkowych pod ziemią i na powierzchni.
Organizatorzy referendum mają wygraną jak w banku. Ale już na dosypanie pieniędzy przez państwo – jak w przypadku Kompanii Węglowej – liczyć nie mogą! To wszak spółka giełdowa, choć Bóg i papier świadkiem, że związki od początku były przeciwne wejściu JSW na parkiet. Czuły pismo nosem. Może więc da się zawrócić kijem Wisłę? Państwowe to zawsze państwowe. Trochę niczyje. Poszperajcie w pamięci, pamiętacie?

Związkowcy z JSW odgrażają się, że zrobią „dym” taki, że niedawne
protesty w Kompanii Węglowej będą we wspomnieniach władzy miłą
wersalską pogawędką. Z tego dymu na czele protestu bardzo
chce się wyłonić Piotr Duda – jako ten pierwszy.
Parę dni temu to się mu nie udało, choć straszył jak potrafił – najstraszniej.

---
-
adamjer
27 stycznia o godz. 23:45

W odróżnieniu od bułeczek węgiel jest jednak specyficznym towarem. Parafrazując stwierdzenie byłego prezydenta Ukrainy L.Krawczuka, że tam “na rurze gazowej wyrosło wiele nieuczciwych fortun”, także na polskim “czarnym złocie” do dziś cwaniacy kręcą krocie. Kto pracował w kopalni ten wie – poza naciąganymi przywilejami wiele przekrętów, szczególnie na niwie pseudo wynalazczości. Tak się w moim życiu złożyło, że na emeryturę przeszedłem tuż przed końcem PRL i w najczarniejszych wizjach nie sądziłem, że nieuczciwość w “państwie prawa” może bić na głowę tę z czasów socjalizmu realnego.
“Polak potrafi”: doprowadzono do legalnych (!) przekrętów wynikających z karykaturalnej fuzji “gospodarowania” na państwowej własności według kapitalistycznego kodeksu handlowego przy zachowaniu socjalistycznych zdobyczy związkowych !!!
Etatowi działacze związkowi poprzez chętne pobieranie wynagrodzeń z funduszu płac pracowniczych są tak samo nieuczciwi jak prezesi i inni członkowie zarządów z astronomicznymi pensjami i odprawami. Można spytać: jak to się dzieje, że taka ewidentna nieuczciwość trwa już ponad ćwierć wieku? Czy to tylko wina polityków? Obawiam się, że jest to efekt powszechnego lenistwa umysłowego i krótkowzroczności oraz irracjonalnego szacunku w Polsce dla cwaniactwa. Fe.
---
Historia
Redakcja 27 stycznia 2015

Zagłada

Nazistowski projekt tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej
pochłonął życie 5,8 mln Żydów, dwie trzecie diaspory europejskiej, jedną trzecią światowej.

Greckiego wyrazu holocaust (znaczącego dosłownie ofiara całopalna
składana bogom) na określenie zbrodni nazistowskich popełnionych
na Żydach po raz pierwszy użył prawdopodobnie Amerykanin Morris
Cohen w 1944 r., a więc jeszcze podczas wojny sprzymierzonych z Hitlerem. Cohen mówił o żydowskich i nieżydowskich ofiarach Holocaustu, jednak terminu tego używa się dziś powszechnie tylko w odniesieniu do Żydów pomordowanych przez nazistów i ich kolaborantów.

Budził on pewne kontrowersje, gdyż można go interpretować tak, że Żydzi byli biernymi ofiarami prowadzonymi na śmierć, co pomniejsza tragizm wydarzenia i mija się z prawdą historyczną, albowiem Żydzi niejednokrotnie i desperacko powstawali z bronią w ręku przeciwko oprawcom w gettach (najbardziej znane jest powstanie w getcie warszawskim pod dowództwem Mordechaja Anielewicza i Marka Edelmana w kwietniu 1943 r.) i obozach śmierci, walczyli także w oddziałach partyzanckich. Na dodatek wyrażenie „ofiara całopalna” może sugerować, iż ludobójstwo popełnione na Żydach miało jakiś podtekst teologiczny, odnoszący się do woli Bożej, co zakrawa na bluźnierstwo. Mimo wątpliwości to właśnie pod tą nazwą świat zna tragedię Żydów.

Wymiennie z Holocaustem używa się hebrajskiego wyrazu Szoah (HaShoah). Do masowego obiegu na Zachodzie wszedł on dzięki filmowi „Shoah” (1985 r.) francuskiego reżysera Claude’a Lanzmanna. Polskim odpowiednikiem obu terminów jest Zagłada.

Przygotowanie

Naziści zamierzali eksterminować także Cyganów (ludy Roma i Sinti) i Słowian. W Niemczech przystąpili zaraz po zdobyciu władzy do systematycznej likwidacji świadków Jehowy, komunistów, masonów, homoseksualistów. Eksterminację chorych psychicznie i upośledzonych przerwali w obliczu protestów Kościołów chrześcijańskich. Nieliczne protesty niemieckich chrześcijan wobec antysemickiej polityki nazistów nie przyniosły żadnego efektu.

Grunt pod Zagładę przygotowały wieki dyskryminacji i prześladowań Żydów w chrześcijańskiej Europie, a w szczególności narodziny w XIX w. agresywnych nacjonalizmów, zbratanych z pseudonaukowymi teoriami rasistowskimi. Bezpośrednio do tragedii prowadziło zwycięstwo partii hitlerowskiej w demokratycznych wyborach do Reichstagu w 1933 r. i objęcie przez Hitlera urzędu kanclerza Rzeszy (a w 1934 r. także urzędu prezydenta). W momencie objęcia władzy przez nazistów los Żydów był właściwie przesądzony, lecz hitlerowcy zmierzali do straszliwego finału etapami. Za punkty zwrotne na tej drodze uważa się uchwalenie rasistowskich ustaw norymberskich, pozbawiających praw obywatelskich Żydów i Cyganów (1935 r.), wygnanie z Niemiec do Polski kilkunastu tysięcy Żydów obywateli polskich (1937 r.), pogromy Żydów niemieckich i austriackich podczas tzw. nocy kryształowej (1937 r., s. 71), przemówienie Hitlera zapowiadające, że przyszła wojna w Europie będzie oznaczała unicestwienie Żydów (styczeń 1939 r.).

Sytuację pogarszała także polityka ówczesnych rządów demokratycznych. Nie otwarły one swych krajów przed uciekinierami z hitlerowskich Niemiec, przyzwoliły na zabór przez Hitlera Austrii i części Czechosłowacji. W anektowanej Austrii pierwsze doświadczenia głównego organizatora późniejszej Zagłady będzie zbierał Adolf Eichmann. (Po wojnie porwany z Argentyny, gdzie się ukrywał, przez izraelskie służby specjalne, skazany na śmierć i powieszony w Izraelu w 1962 r.).

Wojna

Zaraz po napaści na Polskę we wrześniu 1939 r. rozpoczyna się ostatni etap tzw. rozwiązywania kwestii żydowskiej, jak obłudnie nazywała propaganda hitlerowska dążenie do unicestwienia Żydów. Specjalne oddziały niemieckie zatrzymują i mordują Polaków i Żydów. Już w październiku 1939 r. Niemcy tworzą pierwsze getto w Piotrkowie Trybunalskim i urządzają pierwsze wywózki Żydów z terenów przyłączonych do Rzeszy do okupowanej Polski, a w grudniu nakazują wszystkim Żydom w obrębie Generalnego Gubernatorstwa (GG) nosić opaski z gwiazdą Dawida i ogłaszają konfiskatę całego majątku należącego do Żydów. W 1940 r. powstają getta m.in. w Łodzi i Warszawie – największe w hitlerowskiej Europie. Wszędzie, gdzie Niemcy ustanawiają rządy tysiącletniej Rzeszy, a także w państwach satelickich – jak Francja marszałka Petaina, Węgry czy Rumunia – Żydzi zostają poddani podobnym szykanom w oczekiwaniu na deportację do GG.

22 czerwca 1941 r. Hitler atakuje Rosję Stalina. To kolejna przełomowa data. Odtąd machina zbrodni pracuje na jeszcze wyższych obrotach. Hitlerowcy systematycznie mordują funkcjonariuszy partii i państwa sowieckiego. Śmierć sieją oddziały specjalne – Einsatzgruppen – które we współpracy z formacjami SS zabiły bez sądu, pod gołym niebem, ponad milion Żydów. Do szczególnie bestialskich pogromów dochodzi na Litwie, gdzie, jak i w innych republikach bałtyckich przyłączonych siłą do ZSRR, antysemityzm zmieszał się z antykomunizmem. W okupowanej Polsce w tym samym czasie dochodzi do polskich pogromów na Żydach w Jedwabnem i Radziłowie – miejscowościach włączonych do ZSRR po agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r.

Część mieszkańców zmuszonych do życia pod panowaniem radzieckim wiązała pewne nadzieje niepodległościowe z antysowiecką polityką III Rzeszy. Nierzadko manifestowało się to także we współpracy z Niemcami w odniesieniu do Żydów. Choć w rzeczywistości Stalin deportował po 1939 r. znaczną część ludności żydowskiej z zagrabionych terenów Rzeczpospolitej, wśród Polaków, Białorusinów, Bałtów, Ukraińców nie brakowało wyznawców antysemickiej teorii żydokomuny, czyli jakoby powszechnej podatności Żydów na hasła komunizmu. Niemcy wykorzystywali i podsycali te uprzedzenia, co jednak nie może być moralnym usprawiedliwieniem takich zbrodni jak pogrom we Lwowie, urządzony przez bojówki ukraińskich nacjonalistów w lipcu 1941 r., czy wcześniejszy litewski pogrom w Kownie.
We wrześniu 1941 r. SS wspólnie z proniemiecką ukraińską policją
w ciągu 2 dni zamordowało ponad 33 tys. Żydów w Babim Jarze koło Kijowa.
W Ponarach na Litwie Niemcy z pomocą nacjonalistów litewskich wymordowali 65 tys. Żydów.

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1607071,1,holokaustu-nie-da-sie-zrozumiec.read

---
-
GOSPODARKA

Płaca minimalna:
37 zł za godzinę!
Powinni ją otrzymywać wszyscy pracownicy niemieckich firm w Polsce.

http://wpolityce.pl/gospodarka/231429-placa-minimalna-37-zl-za-godzine-powinni-ja-otrzymywac-wszyscy-pracownicy-niemieckich-firm-w-polsce

To
wcale nie żart. Wygląda na to, że taka stawka, jak podana w tytule,
jest realna do uzyskania na terenie naszego kraju i to od zaraz.
Choć na pewno nie we wszystkich przedsiębiorstwach, to jednak
w bardzo wielu. Stanie się tak za sprawą… naszych zachodnich sąsiadów.

--
4.02.2015
środa

Dialog społeczny zdechł
Jacek Żakowski

http://zakowski.blog.polityka.pl/2015/02/04/dialog-spoleczny-zdechl/

No to się zaczęło. W Grecji – Syriza. W Hiszpanii – Podemos.
We Francji – Front Narodowy. W Anglii – UKIP. W Polsce górnicy, rolnicy,
naukowcy, muzycy, frankowcy. Kolejni się szykują.
Polska policja już musiała (?) użyć broni. Na razie gładkolufowej.
Nie pamiętam, kiedy się ostatnio zdarzyło, żeby policja strzelała do demonstrantów.

Można powiedzieć: wybory to niebezpieczna pora w demokracji.
Można usłyszeć, że to wszystko z powodu roku wyborczego.
A wybory blisko, coraz bliżej. Ale przecież wybory są solą demokracji.
Więc jak mogą być niebezpieczne?

Co łączy Sirizę, Podemos, FN i UKIP z protestami w Polsce…
Jak do takiej sytuacji doszło? Przepraszam, ale odpowiem pytaniem na pytanie. A jak władza, która teraz w tamtych krajach spektakularnie przegrywa, a u nas poczuła się zmuszona do użycia broni, komunikowała się wcześniej z ludźmi, którym oddaje rządy lub do których strzela?
Żeby nie bujać w obłokach. Gdzie się podział dialog społeczny w Polsce? No dobrze. Dialog społeczny zdechł. Zamiast normalnej debaty od lat mamy już tylko nawalankę PO z PiS na jakieś kosmiczne tematy, które już prawie nikogo nie obchodzą. Politycy żyją w metaświecie i nas próbują tam wciągnąć, żebyśmy zamiast rzeczywistością zajmowali się tym, co było ćwierć wieku temu, kto jest bardziej winny: piloci, kontrolerzy, prezydent czy premier.
Albo jaką tajemnicę kryją majtki posłanki Grodzkiej.

Ulegaliśmy im długo. Wiele lat. A teraz rzeczywistość zaczęła się o swoje upominać. Zgoda – opozycja z pewnością te protesty podgrzewa, rzucając głupie oskarżenia i składając głupie obietnice. Ale gdyby ludzie nie byli podminowani, na nic by się to nie zdało. Jak na nic zdawały się przez lata wrzaski francuskich nacjonalistów, brytyjskich ksenofobów, greckich komunistów i hiszpańskiej nowej lewicy.
Aż się przelało. I zrobiło się nieprzyjemnie.

Żaden z problemów, które są dziś przedmiotem konfliktu, nie spadł przecież z nieba. Ale władza przez lata liczyła, że jakoś się same rozwiążą i unikała rozmowy z zainteresowanymi, żeby nie wtrącali jej się do rządzenia. Od greckich długów i imigracji w Anglii po sytuację młodych naukowców w Polsce i przyjęcie przez państwo sensownej części negatywnych skutków (np. dla rolników) polityki, którą ono prowadzi. Bo niby z jakiej racji na skutek naszego zaangażowania na wschodzie akurat rolnicy mają tracić więcej niż na przykład posłowie albo emeryci?
Jest bardzo wiele spraw, o których by trzeba poważnie porozmawiać. Ale nie tylko w Polsce nie ma z kim ani gdzie. To sprawia, że problemy najpierw w ciszy nabrzmiewają, a potem nagle wybuchają w odruchach bezmyślnego, co nie znaczy, że nieuzasadnionego gniewu.

To nie jest fatum, zbieg okoliczności, efekt plam na Słońcu ani wytwór gorączki roku wyborczego.
To wszystko są długo hodowane owoce, które dojrzewają
i zaczynają spadać nam na głowy.
I będą nas coraz boleśniej po głowach waliły, dopóki nie
zaczniemy poważnie rozmawiać o tym, co z nimi zrobić. Zanim dojrzeją.

To wszystko wina ---> Putina
---
-
Wacław1
4 lutego o godz. 9:15 1823

Brak dialogu społecznego, to tylko , jeden z objawów rozkołysania
stosunków społecznych, politycznych, kulturowych…..
Wszystko ma swój początek od momentu wejścia w życie ideologii
globalizmu, a stało się to po zmianie globalnego układu sił,
po upadku obozu moskiewskiego.

Światowa finansjera wykorzystała ten moment, wprowadziła szereg regulacji,
poprzez zwykłe przekupstwo kierujących realnymi strukturami społecznymi, gospodarczymi, politycznymi…
Filozofia globalizmu daje wolność,bez ograniczeń, mówi:
“róbta co chceta”, oczywiście dotyczy to wielkich, mały wpadł w niewolę…..
Mamy anarchię, dyktat pieniądza, ludzi pieniądza, wszystko podporządkowane jest efektywności ekonomicznej, a zwykłe ludzkie relacje zostały odsunięte – nie wiadomo dla kogo, i gdzie. Następuje upadek humanizmu….
Nawet to co najważniejsze: zdrowie człowieka nie jest ważne,w tym
nowym układzie, liczy się to, ile można zarobić lecząc człowieka,
bo temu celowi system
ochrony zdrowia w Polsce jest podporządkowany.
To dotyczy wszystkich dziedzin, łącznie z religią, z Kościołem katolickim także..
W radiowej jedynce podano dzisiaj rano wiadomość, że nasze uczelnie
wyższe mają zamiar strajkować, tak im się wszystko popsuło, głównie
z powodu demografii, nie mają chętnych do studiowania.
I tak jest wszędzie.
ęcej Ikon
2015-02-06 01:38
Marcin

Bronisław Komorowski ogłasza swój start w wyborach prezydenckich

Otwieram dyskusje na temat kto Waszym zdaniem powinien i w jakiej
kolejności się znależć na liście najlepszych kandydatów spośród
zgłoszonych do wyborów NA PODSTAWIE ICH IQ.

1. Ogórek
2. Duda
3. Braun
4. Jarubas
5. Komorowski

To są szacunkowe oceny, bo dotąd nie wiemy jakimi mózgami kandydaci dysponują.
Jeżeli ktoś ma większa wiedzę na ten temat i widzi na liście inna kolejność proszę o opinie.
W mojej opinii jedynym kryterium którym należy się kierować jest
mądrość kandydata.
Doświadczenie jest tylko przeszkoda, bo dotychczasowe kryteria wyboru
były zerowe, prezydentem mógł być nawet kon który mówi ,
a gdyby był z doświadczeniem, to właściwie nie do pobicia.

http://www.polityka.pl/forum/1218485,bronislaw-komorowski-oglasza-swoj-start-w-wyborach-prezydenckich.thread

---
Caramba
7 lutego o godz. 13:13 306552

Profesor Bieleń uważa, że obecnie Polacy nie oceniają
racjonalnie kryzysu ukraińskiego:

Strach nie jest dobrym doradcą, paraliżuje racjonalne myślenie
i utrudnia postrzeganie międzynarodowe. Z niepokojem dostrzegam,
że Polacy boją się Rosji i zaczynają ulegać syndromowi myślenia
grupowego, którego symptomem jest widzenie świata w tonacji
czarno-białej, dokonywanie uproszczeń i stawianie spraw na zasadzie
“albo my, albo oni” – mówi profesor.
W czasie kryzysów międzynarodowych rzadko sięga się do
zobiektywizowanej wiedzy i racjonalnej analizy, bo lepiej
sprzedają się analogie i paralele, nawet te pozbawione sensu.
W moim przekonaniu wszystkie te skojarzenia przywoływane
w ostatnich miesiącach, łącznie z porównaniem Putina do Hitlera ,
świadczą tylko o tym, jak słabo rozumiemy to, co dzieje się na wschodzie Ukrainy – dodaje.
Badacz ocenia, że nie wzięto pod uwagę postulatów mieszkańców
wschodniej Ukrainy:, co przyniosło tragiczne skutki

[…] po drugiej stronie frontu znajdują się rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy, którym władza ukonstytuowana wskutek zamachu stanu (bo z punktu widzenia prawa tak to wygląda) odmówiła w lutym br. nie tylko głosu, ale w istocie racji bytu. Niechętnie mówi się w Polsce o tym, że władza ukraińska strzelała do własnych obywateli, nazywanych separatystami czy terrorystami tych, którzy upominają się o prawo do samostanowienia. Nie chciano przecież rozmawiać z nimi ani o autonomii wewnętrznej ani o federalizacji, przypisując im niecne intencje Putina. W moim przekonaniu lepiej było rozpocząć rozmowy o decentralizacji Ukrainy niż mordować własnych obywateli. To jest wojna haniebna, która pokazuje, że niczego nie nauczyły nas wydarzenia na Bałkanach z lat 90. ubiegłego stulecia – zauważa prof. Bieleń. Nauowiec wyjaśnia ponadto, jakie interesy w obecnym kryzysie ma Rosja:
Ukraina nie miała też żadnego pomysłu na prowadzenie spójnej i bezkonfliktowej polityki narodowościowej. Obecnie jako demona postrzegamy Rosję i Putina, choć to wydarzenia na Ukrainie sprowokowały Rosję do obrony swoich interesów – wojskowo-strategicznych (bazy na Krymie), etnicznych (ochrona ludności rosyjskojęzycznej) i gospodarczych (choćby szlaków tranzytowych) – twierdzi prof. Bieleń. Ekspert uważa również, że Ukraina jest miejscem, gdzie toczy się gra o wpływy między mocarstwami:
Ukraina była dotąd państwem buforowym, które było skazane na prowadzenie polityki balansowania pomiędzy Rosją a Zachodem. Przecież to sam Zbigniew Brzeziński sugerował kiedyś, żeby Ukraina przyjęła “wariant fiński”, przynajmniej na czas przejściowy. Oznaczałoby to pozytywne układanie się z Rosją, z możliwością stopniowego zbliżania się ku Zachodowi. Bufor w stosunkach międzynarodowych istnieje tak długo, jak długo jest w stanie samodzielnie przeciwważyć wpływy jednej i drugiej strony. Jeśli ulegnie jednej ze stron, druga strona wkracza do akcji, aby odzyskać swoje wpływy. Istotą dramatu ukraińskiego jest to, że zrezygnowała ona z owego “balansowania” między Rosją a Zachodem i zbyt szybko zdecydowała się na stowarzyszenie z Unią Europejską. W tym przyciąganiu Ukrainy na stronę zachodnią niemały udział mają także Stany Zjednoczone. Wbrew oficjalnej propagandzie, obwiniającej Rosję o jej imperialistyczne zapędy, na Ukrainie ścierają się dwa imperializmy, z tym że naszej opinii społecznej bardzo trudno jest zaakceptować także imperializm amerykański. Zachód nie jest tu niestety bez winy.

Przypisując sobie role misyjne i wyzwolicielskie, a obwiniając Rosję
o ekspansjonizm i rewizję dotychczasowego ładu zapomina o swoich interwencjach, misjach czy operacjach, które często prowadzą do sytuacji kryzysowych i są sprzeczne z prawem międzynarodowym. Irak jest jaskrawym przejawem tej postawy. Obiektywizm nakazuje zastanowienie się nad źródłami istniejącego zamętu po każdej ze stron – mówi profesor.

--
Paweł Karpiński
Jest nadzieja

Nagła i niespodziewana wspólna inicjatywa Berlina i Paryża wskazuje, że
wokół Ukrainy wydarzyło się coś bardzo ważnego o czym nie prędko się dowiemy.
Pani kanclerz ostatnio często powtarzała, że kieruje się interesem Niemiec
, ale nie dowiedzieliśmy się jaki jest ten interes na obecnym etapie historii. Odsłoni go czas To co jeszcze wczoraj wydawało się niemożliwe stało się faktem, jest nowy plan pokojowy dla Ukrainy wsparty dużym autorytetem i potencjałem politycznym. Jest nadzieja, że wreszcie przestanie się lać krew i Ukraina wejdzie na ścieżkę reform i gospodarczej odbudowy. Jest tylko jeden duży znak zapytania, jak ten plan zostanie przyjęty przez zaplecze polityczne prezydenta Poroszenki? Jeżeli w Kijowie obecne porozumienie zostanie odczytane jako porażka to sprawy pójdą w złym kierunku. Dużo zależy od Waszyngtonu, czy skoryguje dotychczasową politykę wobec Kijowa? Po czynach ich poznacie. Powinniśmy być umiarkowanymi optymistami.
---
-
Janusz Z
13 lutego o godz. 22:21

Ta „wojna hybrydowa” to zwykły nonsens z rozdzielnika propagandowo-medialnego, jak „deeskalacja”, albo „antysemityzm”, itp., a teza, że Ukraina jakoby zrezygnowała z broni atomowej to brutalny zamach na ludzką inteligencję. Ukraina nie mogła zrezygnować z broni atomowej, gdyż nigdy jej nie posiadała – to była broń radziecka, a potem rosyjska, w żadnym razie ukraińska.

http://antymatrix.blog.polityka.pl/2015/02/13/1216/?nocheck=1#comments

Krym wybrał Rosję w demokratycznym referendum, na pewno o wiele bardziej demokratycznym, niż wybory w Polsce, „stolen election” w USA, czy wybory martwych dusz w UK. Nie został wyrwany z Serca Serbii jak Kosowo, z przeznaczeniem na amerykańską bazę Bondsteel, miejsce przerzutu narkotyków oraz organów powycinanych ludziom – Krym wybrał sam, a że jest w przeważającej części rosyjski, to wybrał Rosję.
The Economist, The New York Times, Washington Post, Financial Times i cała sterta gazet Murdocha, etc. nie reprezentują interesu Zachodu, tylko dzikiego, azjatyckiego Wschodu – żydostwa, podobnie jak gazety wydawane przez żydostwo na Ukrainie, czy w Rosji, np. “Jevrejski Kiev”.
W Donbasie ani nigdzie na Ukrainie nie było i nie ma rosyjskich wojsk, żadnej armii, mówił o tym Czurkin w ONZ, mówił Ławrow i nikt im merytorycznie nie zaprzeczył, nikt nie przedstawił jednego dowodu, choćby zdjęcia satelitarnego, mimo że amerykanie mogą z satelitów odczytywać klauzule bankowe napisane drobnym drukiem na umowach kredytowych.
Panie Bendyk, czyś pan oszalał? Po co Rosja miałaby dążyć do
konfrontacji militarnej z Zachodem? To nie są trwający w katatonicznej,
mesjanistycznej tępocie szowiniści żydowscy, gotowi pójść za
sanhedrynem w przepaść, tylko normalni ludzie, Słowianie, potrafiący
zrozumieć, że wojna oznacza dziś unicestwienie Planety Ziemia,
zwycięstwo sił zła, których narzędziem jest bezmyślne żydostwo,
kompletnie pozbawione wyobraźni oraz rozumienia istoty człowieczeństwa.

Nich tu przykładem będzie zmarły właśnie p. Roman Frister, postać tragiczna, boleśnie doświadczona, który jako Żyd (zakapowany przez Żydów) trafił do Treblinki. Dwukrotnie uratowany przez Polaków wyobrażał sobie, że za uratowane życie może i powinien zapłacić gotówką, w dobrej wierze, po żydowsku. Po wojnie przyniósł teczkę pieniędzy matce swojego wybawcy, która na takie dictum napluła mu w twarz i zwyzywała od najgorszych. Proponował pieniądze drugim swoim polskim dobrodziejom. Nie przyjęli. Mentalność żydowska nie pozwalała mu zrozumieć, że decyzja o uratowaniu mu życia nie ma ceny. To kwestia moralna, wynikająca z etyki chrześcijańskiej, stojąca ponad materializmem. Ci ludzie, jego wybawcy, ratując go ryzykowali własne życie oraz życie swoich bliskich. Gdyby sprawa się wydała, wszystkich Niemcy by rozstrzelali, jak to się wielokrotnie działo. Co on sobie wyobrażał? Na ile wyceniał w tej swojej teczce życie dzieci tej rodziny, która go ocaliła? Na ile ojca, żonę, czy matkę?
Prące dziś do wojny żydostwo nie pojmuje, że człowiek, to brzmi dumnie, nie może zrozumieć, że godność jest dla człowieka ważniejsza niż zagrożenie życia, nie zna tych pojęć, to dla nich abstrakcja.

--
17.02.2015
wtorek

Czy współczesne wojny zapowiadają koniec historii?
Jan Zielonka

Europa jest w stanie wojny, nie wie jednak dokładnie, gdzie, z kim i na jakich zasadach.
To potwierdzenie fiaska wspólnej polityki zagranicznej i obronnej Europy.

Jedna wojna toczy się na południu, głównie w Libii, Syrii i Iraku gdzie
ISIS zdobywa kolejne miasta pod hasłami świętej wojny z Zachodem.
We Włoszech policzyli, że ISIS jest już tylko 600 km od nich,
ale Polakom do tej wojny daleko. Dla nich prawdziwa wojna jest na
Ukrainie – choć Włosi mówią o „kryzysie” na Ukrainie, a nie wojnie.

Na południu wojna miała być prowadzona przeciwko oprawcom
z Syrii, Libii i Iraku, Asadem, Kadafim i Saddamem, ale skończyła
się na wojnie z grupą wojowników Allaha, finansowanych być może przez
naszych sojuszników w Arabii Saudyjskiej, Kataru czy nawet z Turcji.
Na Wschodzie jeszcze trudniej powiedzieć, z kim się wojna toczy.

Separatyści w Donbasie otrzymują pomoc ze strony Rosji, która przez niektóre kraje Europy jest w dalszym ciągu uważana za sojusznika. Separatyści chętnie przyjmują rosyjską broń, ale nie jest do końca pewne, czy słuchają wszystkich instrukcji z Moskwy. Nie wiadomo więc, komu wypowiedzieć wojnę i z kim negocjować ewentualny pokój.
W obydwu wojnach celem jest nie tyle przejęcie władzy na danym terytorium, ile obalenie porządku, w jaki wierzy Europa. Stąd też ogromna propaganda w wydaniu wszystkich stron. Choć obie wojny przyniosły mnóstwo materialnych zniszczeń i ludzkich ofiar, to głównym narzędziem walki wydają się kamery, a nie armaty. Kolejne filmy z egzekucji ISIS są bardziej wstrząsające niż filmy Quentina Tarantino. Relacje z Donbasu w telewizji rosyjskiej przechodzą wyobraźnię George’a Orwella. Jednak europejskie korespondencje z obu konfliktów też nie są obiektywne. Czytając prasę i oglądając telewizję w różnych europejskich krajach, mam wrażenie, że zdają one raport z zupełnie innych wojen.
W przypadku obu wojen nie funkcjonuje dyplomacja, nie ma też woli i pomysłu na interwencję zbrojną. Problem nie w tym, że Europa nie ma wystarczającej siły militarnej, lecz w tym, że nie wiadomo, w jakim konkretnie celu użyć wojsk i jaki jest scenariusz po ich wycofaniu. Przeciw komu wysłać żołnierzy, jeśli mamy odmienne zdania odnośnie do winy za spowodowaną sytuację? Czy warto narażać wojskowych na śmierć, jeśli nie wiemy, jaki mają osiągnąć cel geopolityczny? Idea, że walkę zbrojną będą prowadzić wyłącznie Ukraińcy – czy w przypadku Libii Egipcjanie – jest przyzwoleniem, by o losach Europy decydowali inni.
Obie wojny potwierdziły fiasko wspólnej polityki zagranicznej i obronnej Europy. Federica Mogherini, szefowa europejskiej dyplomacji, zeszła na dalszy plan, pozwalając różnym członkom UE rozgrywać swoje stronnicze partie. Jedne kraje angażują się w konflikt na wschodzie, inne zaś na południu. Przy diametralnie różnych interesach i odczuciach zagrożenia trudno oczekiwać paneuropejskiej solidarności i wspólnej gotowości do ponoszenia ofiar materialnych oraz ludzkich. Nawet Niemcy nie są w stanie zapewnić przywództwa Europie w tej konkretnej dziedzinie. Francja i Anglia nie zapomniały sprzeciwu Niemiec wobec ich akcji militarnej w Libii w 2011 roku. Niemieckie rozmowy z Rosją o losach Europy Wschodniej – bez udziału Polski, Estonii, czy Litwy – nasuwają niewygodne analogie historyczne.
Są tacy, co myślą, że obie te wojny z Europą mają mało wspólnego:
walki nie toczą się na terytorium Unii Europejskiej i większość
zabitych nie jest obywatelami krajów UE.
Są też tacy, którzy argumentują, że tylko jedna z tych
wojen jest europejska, choć nie mogą się dogadać, która.
Dla większości jest oczywiste, że przyszłość Europy zależy od
przebiegu obu wojen. Pytanie jednak, czy Europa ma jeszcze przyszłość.

Brzmi to trochę jak kolejna zapowiedź końca historii
(oczywiście chodzi o koniec pewnej epoki historycznej, a nie historii jako takiej).

--
-
Andrzej Falicz
17 lutego o godz. 15:09
Jasny Gwint ma 100% racje.

Takie wojny wraz ze stopniowa utrata dominacji przez USA
będą wybuchały coraz częściej to tu , to tam.

Na Ukrainie chodzi w oczywisty sposób o nie dopuszczenie do stworzenia wielkiego bloku euroazjatyckiego, który móglby zagrozic dominacji USA.
Obalono droga poza parlamentarna wybrana wladze (nie za piekna ale prawomocna) a za puczem w oczywisty sposob stala chec okrazenie Rosj.

Na to Moskwa nie chaciala i nie mogla sie zgodzic.
Kilkanascie milionów zyjacych na Ukrainie Rosjan równiez.
Wyraznie widac jak Niemcy próbuja załagodzic ten konflikt godzacy
w sposób oczywisty komplementarnej współpracy UE z Rosja
a USA go roznieca.

Reszta wojen to równiez wojny proxy.
ISIS powstalo jako bezposredni skutek zbrojnej agresji USA i tzw koalicji oslow trojanskich.
Celem byla kontrola energetycznego serca swiata czego Amerykanie nigdy nie ukrywali piszac o tym otwarcie od Brzezinskiego po strategie USA na XXI-sze stulecie.
Przy aktywnym poparciu lobby izraelskiego, ktory z zalozenia dazy do dezintegracji swiata muzulmanskiego “udalo” sie stworzyc totalny burdel, ktory zmusza…do interwencji supermocarstwo w celu “utrzymania swiatowej stabilizacji” co jest taka sama hucpa jak ofiarowywanie schronienia europejskim Zydom przez kraj , ktory jest bezposrednio odpowiedzialny za szerzaca sie i naturalna niechec do brutalnego agresora i okupanta, ze przypomne tu 2000 zabitych dopiero co na oczach swiata mieszkancow Gazy – wiekszasc kobiety i dzieci.
Agresje te poparly wtedy in gremio organizacje europejskich Zydow stajac sie w sposob oczywisty wspolodowiedzialnymi masakry.

---
---
GOSPODARKA

Płaca minimalna:
37 zł za godzinę!

Powinni ją otrzymywać wszyscy pracownicy niemieckich firm w Polsce.

http://wpolityce.pl/gospodarka/231429-placa-minimalna-37-zl-za-godzine-powinni-ja-otrzymywac-wszyscy-pracownicy-niemieckich-firm-w-polsce

To
wcale nie żart. Wygląda na to, że taka stawka, jak podana w tytule,

jest realna do uzyskania na terenie naszego kraju i to od zaraz.

Choć na pewno nie we wszystkich przedsiębiorstwach, to jednak

w bardzo wielu. Stanie się tak za sprawą… naszych zachodnich sąsiadów.

--
2015-02-06 01:38
Marcin

Bronisław Komorowski ogłasza swój start w wyborach prezydenckich

Otwieram dyskusje na temat kto Waszym zdaniem powinien i w jakiej
kolejności się znależć na liście najlepszych kandydatów spośród
zgłoszonych do wyborów NA PODSTAWIE ICH IQ.

1. Ogórek
2. Duda
3. Braun
4. Jarubas
5. Komorowski

To są szacunkowe oceny, bo dotąd nie wiemy jakimi mózgami kandydaci dysponują.
Jeżeli ktoś ma większa wiedzę na ten temat i widzi na liście inna kolejność proszę o opinie.
W mojej opinii jedynym kryterium którym należy się kierować jest
mądrość kandydata.
Doświadczenie jest tylko przeszkoda, bo dotychczasowe kryteria wyboru
były zerowe, prezydentem mógł być nawet kon który mówi ,
a gdyby był z doświadczeniem, to właściwie nie do pobicia.

http://www.polityka.pl/forum/1218485,bronislaw-komorowski-oglasza-swoj-start-w-wyborach-prezydenckich.thread

--