ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

W atmosferze samozadowolenia jaka panuje u nas warto zwrócć uwagę na ten głos
http://www.rp.pl/artykul/61991,791298-Glos-z-Ameryki--Polsko--bron-sie-sama.html
Najdonioślejszym wydarzeniem geopolitycznym ostatnich dni nie było kolejne spotkanie Merkel z Sarkozym, ale ogłoszenie przez prezydenta Obamę nowej strategii wojskowej. Sprowadza się ona do dwóch punktów – cięć wydatków zbrojeniowych o pół biliona dolarów i przesunięcia sił na Pacyfik. Oba powinny być dla Polski dzwonem alarmowym, bo oznaczają osłabienie naszego bezpieczeństwa.
Dalej jest też ciekawie
Dystans ekipy Platformy do USA i europeizacja polskiej polityki zagranicznej nie stanowią wolty strategicznej: wynikają z obserwacji rzeczywistości. Ameryka nie chciała uznać Polski za partnera na specjalnych zasadach, nie przyznała nam statusu Wielkiej Brytanii, Izraela, Japonii, Tajwanu czy choćby Turcji. Nie zasiedliśmy z USA przy geopolitycznym stole, byliśmy i jesteśmy jedynie jednym z dziesiątków pośledniejszych aliantów. W takiej sytuacji rozsądek podpowiada, by na pomoc Ameryki liczyć z umiarkowaną nadzieją.
cdn


cd
Początkowo mieliśmy wielkie marzenia – dwustronny układ bezpieczeństwa, transfer sprzętu wojskowego (w tym antyrakiet Patriot), rozlokowanie w Polsce wojsk amerykańskich. Dostaliśmy dwie podstarzałe korwety, kupiliśmy za ciężkie pieniądze F-16, Ameryka podszkoliła naszych oficerów i siły specjalne, ostatnio na polskim niebie pojawiły się leciwe transportowe herculesy i na krótko zagościła bateria patriotów, ale bez głowic bojowych. To w zasadzie wszystko.
Sprawa nie jest jednak beznadziejna. Ciągle wszak obowiązuje artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego nakazujący krajom członkowskim paktu udzielenie pomocy napadniętemu. Opracowano nawet dla Polski plany ewentualnościowe na wypadek wejścia wrogich wojsk, wiemy więc kto, w jakiej sile i kiedy przyjdzie nam z odsieczą. Tyle teorii, praktyka może być jednak inna. Podstawą sprawności bojowej NATO, także w Europie, są bowiem oddziały amerykańskie. Tymczasem nowa doktryna wojskowa zakłada ich ograniczenie na naszym kontynencie. Już teraz nie więcej niż dwie brygady sił lądowych wojsk USA są gotowe do natychmiastowej interwencji, wkrótce zabraknie także i tej siły.
Polska przeznacza na wojsko 1,95 proc. PKB. Dobrze, że w ramach oszczędności rząd pozostawił ten współczynnik w spokoju. Ale to mało. Są wydatki, na których nie warto oszczędzać. W 2012 r. budżet MON będzie o 7 proc. wyższy niż w 2011 r. i wyniesie 29 mld zł, czyli jakieś 8 mld dolarów. Rosja, potencjalny przeciwnik Polski, wydała na armię ok. 52 mld dol., a jej budżet obronny to 4,3 proc. PKB.
NATO wymaga od swoich członków 2 proc. PKB jako minimum. Znacząco więcej łoży tylko pięć państw członkowskich: USA, Turcja, Wielka Brytania, Francja i Grecja. Ciekawy jest ten ostatni przypadek: mimo widma bankructwa Ateny utrzymują wydatki zbrojeniowe na poziomie 3,2 proc. PKB i dokupują nowe uzbrojenie.
Na marginesie wypada przypomnieć, że Polska ma wspomagać finansowo upadającą Grecję. Kto będzie wspomagał Polske? Czy naprawdę jesteśmy krajem mlekiem i miodem płynącym?