ďťż

CiEkAwOsTkI o ZwIeRzĘtAcH

Polska w poprzednim systemie miała szereg wad, jednak nikt nie miał podstaw do twierdzenia, że było to słabe państwo. Niestety obecnie coraz częściej i powszechniej możemy usłyszeć ze strony polityków i publicystów i to nie tylko należących do opozycji, że wokół nas ujawnia się z każdym dniem, coraz bardziej żenująca słabość państwa polskiego. Nie dotyczy to tylko sił obronnych, które zostały już dawno sprowadzone na dno. Od tragedii smoleńskiej i zakończonych wyborów prezydenckich nie widać oznak, które przeczyłyby tej ocenie.

Sytuacja z dopalaczami wyraźnie wskazuje, że kilku młodzieńców jest w stanie wysłać na drugi świat całe rzesze polskiej młodzieży, a władza schowana za stanowionymi przez siebie ustawami udaje, że nie jest w stanie temu przeciwdziałać. Ludzie umierają, ponosimy koszty ich leczenia, a w całej Polsce w oka mgnieniu niby grzyby po deszczu powstają n owe sklepy sprzedające środki odurzające.

Należy zapytać, co nam przynoszą te zmiany władzy? Zalewa nas narkomania, homoseksualizm, pedofilia, mamy coraz bardziej radosne marsze równości oraz rzesze niedożywionych dzieci. Na ogół trzeźwo myślący zgadzają się, że to są tragiczne dla przyszłości zwyczaje, ale władza rżnie głupa i odwołuje się do obowiązującego prawa oraz prawa europejskiego i wykazuje coraz większą bezradność.

Co prawda zaobserwowaliśmy nieśmiałe i niemrawe ruchy w postaci wyjścia na ulice inspektorów sanepidu, ale są to poczynania bardziej pozorowane niż konkretne. Wielogodzinna konferencja prasowa ministra sprawiedliwości potwierdza, że jesteśmy tylko w roli petenta w stosunku do bezwzględnych producentów i handlarzy tymi środkami odurzającymi.
Jest to kolejna hańba w działalności rządu, który od lat milcząco przypatrywał się i dalej przypatruje, jak rozprowadza się dopalacze niczym świeże mleko, a szpitale zapełniają się umierającymi ludźmi. Zapowiedź minister Kopacz o wypowiedzeniu wojny tzw. dopalaczom jest tylko przejawem bezsilności.

Co bowiem można sądzić o rządzie, który przygotowuje ustawę OGRANICZAJĄCĄ SPRZEDAŻ DOPALACZY? Będziemy, zatem dalej prowadzić sprzedaż, ale tylko kontrolowana przez rząd. A może chodzi o zwiększone podatki z tych sklepów?
Nie wierzę, by nie było możliwości zlikwidowania tego procederu. Ale do tego potrzebne jest silne państwo, które myśli pozytywnie o swoich obywatelach.


Skandal pod nosem ministra B. Klicha, a dotyczący korupcji w GROM-ie potwierdza dotychczasowe opinie. Śledztwo jest w toku, ale nie bedę zdziwiony, gdy okaże się, że procedury stosowane w tej jednostce niczym nie różnią się od innych. To nie mogłoby zdarzyć się w normalnie funkcjonyjącym państwie, gdzie tzw. elita wojska/ co, wielu usiłowało nam to wmawiać/ okazała się zwykłymi złodziejami. Zapewne znów z uwagi na sprawy personalne, zostanie zamiecione pod dywan i z uwagi na tajemnice wojskową nikt nie przeprowadzi normalnej kontroli.

O dopalaczach nie chce mi się nawet szeroko rozważać.To jest skandaliczne zachowanie najwyższych władz państwa, które dopuszczają do wyniszczania własnego narodu. Zapowiedź o ograniczonym dostępie do nabywania dopalaczy jest kpina z nas wszystkich.
Ale takich sobie wybraliśmy, a oni dalej chcą być wybierani.
A według mnie jest to kolejny temat zastępczy aby czymś zająć media i ludzi. Obecne prawo ma wystarczająco dużo paragrafów aby za produkcję i sprzedaż towaru który doprowadził do uszczerbku na zdrowiu lub śmierci klienta zostać skazanym na wiele lat więzienia. Po kilku zgodnych z istniejącym obecnie prawem procesach większość sklepów zostałaby zamknięta przez właścicieli. Nie byłoby potrzeby łamania prawa (wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej, to w naszym kraju jest ostatnio coraz chętniej i częściej stosowane - i zaprzecza, że Polska jest państwem prawnym) i pokazowego, "pod publiczkę"chaotycznego działania. Te sklepy działają już od dłuższego czasu, i dziwne jest to, że akurat teraz nagle sprzedają truciznę. I to, że mój wniosek jest trochę inny niż w poprzednich tekstach wcale nie obala tezy o słabym Państwie. Wprost przeciwnie. Państwo jest bardzo słabe, gdyż trzeba angażować aż władze Państwa do zwykłej sprawy karnej przeciwko nieuczciwemu handlowcowi z Koziej Wólki. Bardzo słabe gdyż pokazuje, że w wymienionej Koziej Wólce prokuratura bez nakazu Premiera nie wykonuje swoich obowiązków. Bardzo słabe, a przez takie działania (odpowiedzialność zbiorowa, przeciwdziałanie wolności gospodarczej, coraz więcej licencji, zezwoleń, przepisów) będzie coraz słabsze ze względu na coraz mniejsze dochody. Według mnie do ścigania przestępców wystarczyłoby 10 przykazań i inteligentny prokurator. Cała reszta to tylko utrudnianie życia obywatela i mnożenie luk dla przestępców. A tak na marginesie - nie sprzedaje, nie produkuje ani nie używam dopalaczy. Chodzi o zasady których w naszym kraju jest coraz mniej.
Problem w tym, że od szeregu lat kolejna ekipa tzw. wybrańców - przedstawicieli narodu, przy wydatnej pomocy osób zatrudnionych w różnego rodzaju mediach, bezpodstawnie nazywających siebie polskimi dziennikarzami, robi wszystko by karmić opinię publiczną tanimi sensacjami, wydarzeniami incydentalnymi z pogranicza patologii społecznej nic nie wnoszącymi w dzieło umacniania państwa i poprawy egzystencji Polaków. Polska ma być słaba i nie przeszkadzać w budowaniu nowej Europy. Pseudoeksperci lub użyteczni idioci /jak kiedyś nazywano takie indywidua/ przyjmując odpowiedzialne stanowiska państwowe nie podejmują sensownych działań programowych, do których obligują ich programy wyborcze tylko zajmują sie bieżącym administrowaniem sprowadzającym się do chowania problemów pod przysłowiowy dywan. Do czego to doprowadziło...? Ta gra pozorów, działania pod publiczkę, ordynarne kłamstwa spychają nas Polaków w odchłań anarchii, gdzie królują arogancja, korupcja i totalny brak odpowiedzialności. W naszym państwie nikt za nic nie odpowiada. Ta fasadowa demokracja prowadzi państwo w stronę samozagłady.
Tu nie potrzebne są merytoryczne dyskusje, dialog z wyborcami /referenda/, mądra publicystyka i edukacja. Tu nikt nie troszczy się o przyszłość młodego pokolenia... jak się nie podoba to niech jadą na zachód tam się o nich zatroszczą. Tu nikogo nie obchodzą weterani pracy...po co tyle żyją? Jeszcze trochę i poprosimy sąsiada /-ów/ aby nas przygarneli do siebie i zapewnili opiekę. Gore!!!


Mord w Łodzi to oznaka słabego państwa. Należało się tego spodziewać. Jeżeli dzisiaj dysponenci mediów w dalszym ciągu będą uważać, że to opozycja jest winna tej tragedii, to nie widać końca tej sytuacji.
Niestety w mediach w dalszym ciągu trwa oskarżanie opozycji.
Zauważmy również, ten sposób reakcji w stosunku do swoich przeciwników nie jest tylko domeną polityków cywilnych. Trzeba wielu wysiłków, aby utemperować niepoprawnych dyskutantów na forach dyskusyjnych. Przełożeni i podwładni, współpracownicy z dawnych lat w miejsce wyważonych argumentów przy każdej nadarzającej się okazji usiłuje przy pomocy dostępnej witryny wdeptać w ziemię innego dyskutanta.
Wyrażam współczucie rodzinom ofiar tej tragedii.
I stało się. Mamy powtórkę z historii.Przy dalszej eskalacji może dojść do zabójstw na wyższych półkach. Nawoływanie do " dorżnięcia tej watahy" spełnia się. Autor tych słów zapewne odczuwa satysfakcję.
W mediach mamy zalew polityków Platformy i SLD, którzy wskazują na szaleńca, jako winnego tego politycznego mordu. Nie można bowiem ukryć, że była to polityczna nienawiść i polityczny mord.

Morderca wykrzykiwał zemstę przeciwko posłom PiS. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby dokonano zabójstwa osoby związanej z PiS?

Media jak zwykle znalazły swoje miejsce i sterują krytyką przeciw opozycji, a szczególnie dalej przeciwko Kaczyńskiemu. Cała paleta przeciwników PiS ruszyła do ataku, by klęskę przekuć w zwycięstwo.
Tylko czekać, jak wystąpi premier i sam zaatakuje PiS, że tam w Łodzi biuro nie było dobrze strzeżone.

Czy za taka władzą mamy głosować?
Zaznaczam, że nie jestem fanem Kaczyńskiego.

Nie wiem, kto jest winny tej strasznej zbrodni w sensie prawnym. Ale w sensie politycznym i moralnym winnymi są Palikot, Kutz, Niesiołowski i wszyscy ci, którzy brali udział w "przemyśle nienawiści" wymierzonym w Kaczyńskich i w PiS. To ci, którzy nie tyle krytykowali politykę byłego prezydenta i obecnego prezesa PiS, ale ci, którzy odmawiali im całkowicie prawa do funkcjonowania, odzierali ich z godności i człowieczeństwa, ośmieszali i upokarzali.

Przekroczono w Polsce Rubikon! To można porównać tylko z zabójstwem prezydenta Narutowicza. Tym jednak razem w roli moralnych i intelektualnych inspiratorów wystąpili politycy rządzącej partii.

To czołowi działacze Platformy Obywatelskiej ponoszą odpowiedzialność moralną i polityczną za tę śmierć. Niech będzie to jasne. I niech wszyscy zobaczą do czego doprowadziła wojna polsko-polska. Na koniec - niech to tragiczne zdarzenie będzie końcem, a nie początkiem owej wojny! Wyeliminujmy z życia politycznego wszystkich, którzy byli jej generałami. Niech to będzie otrzeźwienie dla nas wszystkich. Koniec wojny, nie początek - pamietajmy!


Trudno nie zgodzić się z tą oceną. Niestety wielu z nas w dalszym ciągu spokojnie przygląda się temu narastaniu nienawiści.
A może zastanowimy się nad tym, kto dzisiaj śmieje się z tego, że Polacy nawzajem wybijają się? Przecież te wszystkie tragedie to nie tylko dzieło przypadku.
W kraju trwa walka o władzę, a sąsiedzi robią swoje.

Hasła przyłączenia do Ukrainy ziem znajdujących się m.in. w Polsce padły we Lwowie, na wiecu poświęconym Dniu Jedności Ukrainy - poinformował lwowski portal internetowy Zaxid.net (czyt. zachid.net).

Znany z antypolskich poglądów były deputowany lwowskiej rady obwodowej Rostysław Nowożenec nawoływał do oderwania od sąsiednich państw terenów, które - jego zdaniem - są etnicznie ukraińskie. Wtórował mu Jurij Szuchewycz, syn komendanta Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), Romana Szuchewycza.
czyt całość:http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wiec-we-lwowie-odlaczyc-ukrainskie-ziemie-od-polsk,1,4119472,wiadomosc.html

A jednocześnie na tych ziemiach nasze władze planują utworzenie Brygady Ukraińsko-Polsko-Litewskiej oraz na nasz koszt powołanie Uniwersytetu Ukraińsko-Polskiego w Lublinie.
, którego absolwenci mieliby mieć gwarantowaną pracę na tych obszarach.
Czy to w imię polskiej racji stanu?
Do Julevin
Od dość dawna mamy problem ze zdefiniowaniem polskiej racji stanu. Przybrał on niepokojące rozmiary po buńczucznej wypowiedzi premiera wobec wdowy po RPO J. Kochanowskim, gdy stwierdził, że o tym co jest i co nie jest polską racją stanu, decyduje on. Osobiście nie zgadzam się z takim stanowiskiem. Chyba, że uznamy, że mamy już rządy autorytarne.
Jeśli tak, to mamy problem. Jako społeczeństwo.
Może nie tyle my mamy problemy ze zdefiniowaniem polskiej racji stanu, ale to polskie elity polityczne unikają dyskusji na ten temat w przeświadczeniu, że nic takiego nie ma, więc i oni nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Nie pozostawiajmy jednak naszych „biednych’ polityków w osamotnieniu. Zostali oni bowiem stworzeni przez naszych rodzimych dziennikarzy, którzy na swój użytek kreowali i kreują kolejne zastępy bezmyślnych i nastawionych na błyszczenie osobników.

Technologia tworzenia medialnych bohaterów poszła już tak daleko, że dzisiaj specjaliści od PR są gotowi nie tylko do tworzenia, jak i unicestwiania takich osób. Niedawno obiegła Polskę informacja, że znany w tej branży fachowiec ma zabrać się za samego premiera, celem trwałego wyeliminowania go z polityki. Oczywiście w tym wypadku zysk będzie większy, jak strata, ale faktem jest, że przyszło nam żyć w dziwnym czasie. Programy i osiągnięcia zostały zastąpione przez podkolorowane kłamstwo i fałsz, a nam pozostaje rola akceptacji lub wyboru mniejszego zła.

Aby nasze zmartwienie było mniejsze, media natychmiast powiadomiły nas, że również w Portugalii zaledwie 47 % obywateli wybrało sobie na druga kadencję prezydenta słabego, ale lepszego od innych, którzy byli beznadziejni lub słabo rozreklamowani. Dlatego zaczyna już brylować hasło- lepszy wróbel Tusk w garści, niż kanarek Schetyna na dachu-co w połączeniu z totalnie zdeptanym Kaczyńskim, czyni królem wśród ślepców „jednookiego” naszego futbolistę. A trzeba przyznać, że na tle budujących się stadionów wygląda podobnie, jak prezydent stolicy pośród dziurawych ulic.

Jeżeli dzisiaj media tak zażarcie rozpisują się na temat zaniedbań smoleńskiego lotniska, to koniecznie trzeba zapytać nasze siły piszące w gazetach, dlaczego nie zapytali osoby odpowiedzialne za organizację przelotów polskich VIP-ów, kto sprawdzał, wybierał i zaakceptował do lądowania coś, co nie nadaje się do nazywania lotniskiem. Mamy przecież w naszym kraju instytucję, która nazywa się BOR, a na jej czele stoi generał, której jednym z zasadniczych obowiązków jest sprawdzić i zabezpieczyć wszelkie miejsca pobytu głównych osób w państwie.

Również na ten temat wszyscy milczą, a być może przygotowują się do ceremonii odznaczenia „ bohaterów”. Przecież niezależnie od intencji, główny przeciwnik zniknął, stanowiska zostały obsadzone, więc trzeba wykonać ostatni etap operacji. „ NAGRADZANIE WINNYCH I KARANIE NIEWINNYCH”.

Jeżeli dzisiaj z kontrolowanych przecieków docierają do nas rozbieżne zeznania obsługi tzw. „WIEŻY „ ze smoleńskiego lotniska, to musimy sobie uświadomić, że już od bardzo dawna oficjalne polskie czynniki dokładnie wiedziały, jaka była prawda, ale wciąż nas okłamywano. Można oczywiście dalej twierdzić, że to wszystko było robione w interesie polskiej racji stanu. Jeżeli tak, to trzeba spytać, kto i dlaczego w ten sposób reprezentuje polską rację stanu?
Czy nam sie podoba czy nie, polska racja stanu ma ścisły związek z katastrofą w Smoleńsku. Mimo woli katastrofa ta stała się katastrofą państwa polskiego.
Jeśli obserwujemy wydarzenia, które nastąpiły później, to okazuje się, że wysiłek ekipy rządzącej został skierowany na krycie odpowiedzialności swoich. W tej sytuacji jedyna nadzieja pozostaje w działaniach prokuratury, która jest w stanie wskazać winnych niedopełnienia obowiązków służbowych. Ta sama prokuratura jest również w stanie wskazać osoby, które z racji zajmowanego stanowiska w strukturach państwa, powinny być postawione przed Trybunałem Stanu. W obecnym stanie rzeczy można to traktować jedynie jako nasze pobożne życzenia. Chociaż nigdy nie należy tracić nadziei. Obecny układ sił gwarantuje bezkarność rządzących. Rządzący są tego w pełni świadomi.
Moim zdaniem powinni też być świadomi, że po przekroczeniu pewnej granicy arogancji do głosu dochodzi coś, co zostało określone jako "kryterium uliczne". Przykłady z ostatnich miesięcy w Europie i nie tylko świadczą, że nie jest to tylko pojęcie literaturowe.
Skuteczna obrona przed suwerennością-pacyfizm czy powszechna obronność?
Zastanawia się MUSTRUM

„O wojnie można dużo powiedzieć, ale dwie jej właściwości są szczególnie istotne: po pierwsze wojna jest, i będzie; po drugie jest ona jedną z końcowych faz eskalacji konfliktów politycznych (nie mówię, rzecz jasna, o wojnie prewencyjnej). Oczywiście państwo, które zmuszone jest wypowiedzieć wojnę jako agresor prowadziło nieskuteczną politykę niższego natężenia, i można w pewnym sensie nazwać je przegranym. Ale, czy to upoważnia inne państwa do braku reakcji wobec takiej "rozpaczliwej" strategii? Nie, albowiem okazać się ona może wielce skuteczna. To, co nie udało się przez dyplomację, wzięte zostanie na bagnetach. Państwo suwerenne, a zatem państwo poważne, musi więc być przygotowane na również tę ewentualność. A co śmieszniejsze, im bardziej jest ono przygotowane na tę ewentualność, tym mniej prawdopodobna ona się staje. Na silnego mało kto się porywa.

W tym świetle można zauważyć, że pacyfizm jest z gruntu rzeczy postawą antyprzygotowawczą. Jest on doktryną z góry zakładającą, że jak my nie będziemy nikogo nachodzić, to i oni nas w pokoju zostawią, a my będziemy mogli obdzielać się fruktami cywilizacji i głupkowato się do siebie nawzajem uśmiechać. Pacyfiści święcie wierzą, że ludzie są wszyscy tacy sami, i pragą sobie żyć w spokoju. I tutaj pragnę zauważyć konwergencję pomiędzy właśnie pacyfistami i misesitycznymi korwinistami, którzy również święcie wierzą że ludzie są wszyscy tacy sami, i pragą sobie żyć w spokoju, "i handlować". Ale poza handlem, który bynajmniej nie czyni ich sprzecznymi, te dwie doktryny się absolutnie nie różnią w efekcie netto: promowania utopijnego systemu, który nawet jeżeli zaistnieje, to zaraz zostanie zjedzony. Owszem, pacyfistycznym ideałem jest brak wojska, a korwinistycznym jest "armia zawodowa", ale w świetle polityki fiskalnej jaką równolegle promują los corvinistas, owa zawodowa armia de facto równoważna z jej brakiem.
Postawa obywatelska.
Ponownie wychodząc z założenia, że suwerenność bytu politycznego posiadającego własny naród jest najistotniejsza, należy zadać sobie pytanie: jak głęboko powinno państwo sięgać, by wykształcić i ukształtować materiał na skutecznego żołnierza. Moim zdaniem, bardzo głęboko, bo do dzieciństwa.

Czyt. całość: http://mustrum.nowyekran.pl/post/521,lubudubu-czyli-do-wyszczerzonego-pan-bog-sie-szczerzy

Jeszcze raz okazuje się, że racje są podzielone. A może autor ma rację?
Redakcja Pro Milito.
Zapewne emerytów wojskowych zainteresuje zdanie byłej wicepremier, profesor Zyty Gilowskiej na aktualne problemy w naszym kraju. Problemy dotyczą również obronności kraju i czekających zmian emerytalnych.

Redakcja Nowego Ekranu rozmawia o gospodarce i Smoleńsku z prof. Zytą Gilowską, byłą Wicepremier i Minister Finansów w Rządzie Jarosława Kaczyńskiego, obecnym członkiem Rady Polityki Pieniężnej

OPŁACA SIĘ MIEĆ POLSKĘ
- wywiad z Zytą Gilowską

POWIEDZIAŁA PANI, ŻE MUSIAŁA SIĘ LICZYĆ Z TYM, ŻE PRZYJDZIE NASTĘPCA I WSZYSTKO POZMIENIA. JAK W TAKIM RAZIE MA SIĘ ROZWIJAĆ POLSKA GOSPODARKA, SKORO WSZYSTKIE RZĄDY BĘDĄ MYŚLAŁY KADENCYJNIE? Z PERSPEKTYWĄ, ŻE JAKAKOLWIEK PRÓBA NAPRAWY FINANSÓW PUBLICZNYCH BĘDZIE PRZEZ NASTĘPCÓW SEKOWANA?

Ależ tak właśnie się dzieje i nic na to nie poradzimy. Wygląda na to, że Polacy tak chcą. Akceptują rozrost biurokracji państwowej, chcą w tej administracji pracować, uciekają na te niby bezpieczne posady, chociaż dzisiaj nic w pełni bezpieczne nie jest. Może uciekają z obawy przed życiem poza administracją publiczną? Bo dzisiaj rzeczywiście wiele dróg awansu jest zablokowanych. Korporacje zawodowe w Polsce zamurowały się, ocembrowały, bronią dostępu – a nie wszyscy wyjeżdżają za granicę. Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca w administracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi – z członkami rodzin ponad 3 mln osób – w zasadzie na cudzym utrzymaniu. Żywności nie produkuje, energii nie wytwarza, ubrań nie szyje, samochodów nie montuje, nie leczy, nie edukuje, nie przewija i nie karmi, itd., itp. Z biurokracji nigdy i nigdzie nie wychodzą trwałe impulsy rozwojowe. To już sprawdziliśmy w socjalizmie, no a teraz sprawdzamy ponownie w Unii Europejskiej. Dotacje rozpalają sztuczne ognie, nikt się przy tym nie ogrzeje, to takie przejściowe podniety. Energia i kreatywność ludzi potrzebna jest gospodarce. Państwo powinno być solidne i stabilne, gospodarka zaś przeciwnie – dynamiczna i żywiołowa. Wygląda na to, że teraz biurokracja odbiera energię gospodarce, to fatalna tendencja. Premier sam przyznał, że przez trzy lata jego rządów liczebność administracji publicznej wzrosła o 75 tys. urzędników. Dla gospodarki to jest groźne z trzech powodów. Po pierwsze, dużo kosztuje. Po drugie – ci ludzie produkują nowe zbędne przepisy, by dowieść racji istnienia swoich posad i swojego zajęcia. I po trzecie – ci ludzie przeszkadzają gospodarce, zamiast w niej pracować. Przecież w Polsce jest tyle do zrobienia. Nie mamy praktycznie żadnego fragmentu infrastruktury w dobrym stanie. Jest mnóstwo pracy do wykonania.

TRZEBA PRZYZNAĆ, ŻE TEN RZĄD PRZEFORSOWAŁ USTAWĘ O EMERYTURACH POMOSTOWYCH, KTÓRA WPRAWDZIE BYŁA GOTOWA I POPRZEDNI RZĄD SIĘ DOŚĆ DŁUGO ZASTANAWIAŁ, KIEDY Z TĄ INICJATYWĄ WYJŚĆ. SĄDZĘ, ŻE ONA BYŁABY ZGŁOSZONA JESIENIĄ 2007 ROKU. ALE BYŁY PRZEDTERMINOWE WYBORY, PRZEJĘLI TO NASTĘPCY I – TRZEBA ODDAĆ OBECNEMU RZĄDOWI SPRAWIEDLIWOŚĆ – TĘ SPRAWĘ ZAŁATWILI.

Co jeszcze rząd zrobił? Odpowiedź tkwi w starych anegdotach – nie popsuł wszystkiego, co dostał, chociaż mógł. Przede wszystkim, nie zrezygnował z przedsięwzięć, które były podjęte wcześniej, a które pomogły nam przejść przez najtrudniejsze lata kryzysowe. Przypominam, że niespełna pięć lat temu Sejm uchwalił obniżkę podatku PIT, a cztery lata temu zmniejszył składkę rentową oraz wprowadził duże ulgi prorodzinne w PIT. Za tym głosował prawie cały Sejm. A z całą pewnością - jak jeden mąż - cała Platforma Obywatelska. Potem rząd przez trzy lata bawił się w przekładaniec. Albo się tym chwalił jako swoim osiągnięciem, albo krytykował poprzedników, a zwłaszcza mnie, za nieodpowiedzialność i nieuctwo. I tak w kółko. Ale tamtych decyzji nie zmienił. Ich skutki pomogły nam przetrwać kryzys. W każdym razie podniosły popyt indywidualny na tyle, że utrzymały aktywność konsumpcyjną ludności. W jakimś sensie ułatwiły uniknięcie recesji.

Całość wywiadu: http://www.promilito.pl/listy-od-czytelnikow.htm
Nie możemy uciekać od oceny stanu naszego państwa. Pani Jadwiga Kaczyńska powiedziała również, że nie ma państwa. Z punktu widzenia prawa, jeszcze ono istnieje, ale z każdym dniem coraz mniej jego obywateli chce się z nim utożsamiać. Politycy niby nie wiedzą, lub usiłują wciskać nam kit, że oni tego nie widzą.
Państwo z każdym dniem stacza się coraz bardziej w przepaść. Nasze państwo przypomina tę Polskę przedrozbiorową. Zagranica dyktuje co mamy uchwalić i czym się zajmować. Polski prezydent i premier podejmują decyzje na podstawie wytyczanych obcych.
Jest jeszcze czas, ale czy go wykorzystamy?
W naszym państwie ciągle prawo rozmija się z praktyką.
Siły Zbrojne zgodnie z konstytucją „Art. 26.
1. Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.” natomiast rzeczywistość jest zupełnie inna.

Głównym celem wojska w czasie pokoju jest przygotowywanie nowych kontyngentów do wysłanie w różne rejony świata.

Temu celowi podporządkowana jest propaganda, szkolenie, uzbrojenie i wyposażenie sił zbrojnych. Nie ma wychowania patriotycznego, ponieważ trudno mówić o patriotyzmie, gdy żołnierz szkoli się jedynie pod kątem kolejnej zmiany ekspedycyjnej.

Czy nikt tego nie chce zauważyć?
aryski
Zauważyć to jedno.
Problem jest z reakcją. A tej brak.
To prawda. Ale przed reakcją konieczne jest zwrócenie uwagi obojętnej większości na problem. Niektórzy w tym prowadzeniu wojenki o sprawiedliwość, moga obudzić się w zbankrutowanym kraju, w którym jedyna własnością, jaką to państwo będzie posiadać, to niekończące się długi i kolejka oszukanych.

Jeżeli dzisiaj oszukanymi czują się partyjni koledzy z partii rządzącej i na znak protestu opuszczają własne szeregi, to nie możemy być zdziwieni, że każdy z nas w wielu obszarach jest nie tyle oszukany, co zadrwiono z niego.

Drwi się z każdego z nas w urzędach, w szkołach, w szpitalach i każdego dnia, gdy rachunek wydatków do przychodów jest coraz gorszy. Drwią z nas gospodarze okienek telewizyjnych,karmiąc nas papką bzdur w niekończących się politycznych przepychankach, a zapraszani "goście" opowiadają senne przepowiednie.
A to milczenie na forum, to przyzwolenie i swego rodzaju zachęta do dalszych " reform".
aryski
Trzeba się serio zastanowić nad tym, co przemawia do ludzi.
Na pewno nie apele.
Emeryci wojskowi nie są tu żadnym wyjątkiem.
Pytanie brzmi: do jakiego momentu można pozostać obojętnym?

Pytanie brzmi: do jakiego momentu można pozostać obojętnym?

Pytanie wiąże się również z tym , co dzisiaj przemawia do ludzi?

Dotychczasowa dyskusja, którą obserwuję, wyraźnie wskazuje na materialistyczne podejście do otaczającej nas rzeczywistości. Nikt nie mówi, co może dać dla innych, ale domaga się wypełnienia zobowiązań w stosunku do niego. Mamy tu do czynienia jedynie z wyselekcjonowaną obojętnością. Rzecz dotyczy wyegzekwowania oczekiwanych należności, a poza tym oczywiście pełna obojętność.

Chorzy narzekają na zapaść w służbie zdrowia, ale zdrowym na dany moment jest to mniej przerażające, jak również mieszkańcom małych garnizonów jest obojętnie, czy na stadionach dochodzi do przestępczej przemocy i handlu narkotykami, natomiast korzystający tylko ze środków komunikacji miejskiej bez emocji słuchają o kolejnych podwyżkach paliwa, często nie zdając sobie sprawy z tego, że najpilniejsze produkty w sklepie osiedlowym będą również droższe z tego powodu.

I tak mijają dnie i tygodnie, wokół nas następuje pogorszenie warunków, każdemu z osobna, co innego, ale dajemy sobie spokój o zatroskaniu o innych.
Jeżeli nawet pojawi się propozycja wspólnego przedyskutowania problemów, to każdy ma mnóstwo nie załatwionych tematów, że na każda propozycję spotkania odpowiada odmownie. Pozostaje ta mniejszość, która pyta-DO JAKIEGO MOMENTU MOŻNA POZOSTAĆ OBOJĘTNYM?Muszę powiedzieć z przykrością nie wiem.
Pomimo usilnych starań władzy, temat dezorganizacji państwa polskiego ciągle się pojawia. Niestety wśród odpowiedzialnych za ten temat pojawiają się czołowi politycy. Kązdy może czytac ten tekst inaczej, ale brak w nim patriotycznych wezwań do jedności Polski

Tusk walczy z Zglajszlachtowaną Polską

Analizując założenia, ujawnione w różnych dokumentach i wypowiedziach RAŚ podkreślałam, że pod szyldem samorządności, ( której w rozumieniu decentralizacji władzy jestem gorącą zwolenniczką) Ruch wyraźnie dąży do uzyskania pełnej autonomii, z własnym językiem, flagą, zdolnością do zawierania umów międzynarodowych itp. i Europy 100 flag.

Kolejne ustawy, oddające własność szpitali, szkół itp. są procesem z jednej strony decentralizacji zarządzania, ale mogą stanowić także zaczyn do podziału majątku Polski na niezależne regiony. O wiele łatwiej będzie stworzyć Polskę regionalną, gdy będą określone jasno stosunku własnościowe w kluczowych do tej pory dziedzin poddanych kompetencjom państwa. Kiedy zastanawiałam się, dlaczego PO i PSL podpisały umowę koalicyjną z RAŚ w sejmiku Śląskim, skoro swobodnie mogły rządzić tam same-pierwotnie myślałam, ze chodziło jedynie o zwiększenie popularności na Śląsku, który był przez lata politycznie „lewicowy”.

W komentarzach pod moim wpisem o RAŚ znalazłam ciekawy link, którego zawartość może rzucać zupełnie inne światło na intencje władz PO.Na II Kongresie Kaszubów referat na temat przyszłości tej grupy wygłosił Donald Tusk. A w nim zawarł takie diagnozy i wizje:

„Centralnie sterowane i skrajnie upaństwowione społeczeństwo - ten cel wymagał niwelizacji, zrównania, jak mawiają Niemcy: zglajszachtowania(..)Z dzisiejszej perspektywy widać, jak nowoczesne w swej istocie było myślenie Bądkowskiego, a także praktyka Zrzeszenia, w zestawieniu z rewolucyjną naiwnością wielu działaczy „Solidarności”. Wówczas bardzo niewielu Polaków rozumiało, że odbudowa samorządności terytorialnej to, obok prywatyzacji gospodarki, dwa główne warunki faktycznego obalenia komunizmu, Dziś nie jest pod tym względem lepiej, choć regionalizm i prywatyzacja uzyskały status programów politycznych kilku istotnych partii, a przez rok rządów Bieleckiego były elementami programu rządowego (przynajmniej sferze werbalnej).(..)

Nie rezygnując ze wzmacniania poczucia identyfikacji wspólnotowej i upowszechniania myślenia w kategoriach małych ojczyzn oraz podkreślania inności wszędzie tam, gdzie ona występuje (przy założeniu, że odmienność jest fundamentem wszelkiej kultury i nie musi być w nią wpisany konflikt z otoczeniem), powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że nie będzie samorządnego regionu pomorskiego - i żadnego innego - bez zasadniczych zmian ustrojowo-gospodarczych w skali całego kraju. Ich zdynamizowanie i ukierunkowanie to jeden z głównych postulatów regionalistów.

Trzeba zrobić wszystko, aby wpływ ruchów regionalnych i samorządowych oraz partii politycznych, dla których regionalizm jest istotnym fragmentem ich programu, na zmiany ustrojowe i gospodarcze był jak największy. Konieczne jest uczestnictwo regionalistów w debacie konstytucyjnej i w pracy nad innymi aktami legislacyjnymi. Tak długo bowiem, jak trwać będzie w Polsce centralistyczny model władzy, jak długo większość decyzji zapadać będzie w Warszawie - marzenie o państwie regionalnym pozostanie utopią.

Niezwykle istotna dla powodzenia naszych zamierzeń jest deetatyzacja życia gospodarczego. Bez prywatyzacji nie będzie faktycznej regionalizacji, gdyż jednym z elementów dominacji centrum nad prowincjami jest centralne zarządzanie państwową własnością. To również wymaga obecności ludzi z regionalną wrażliwością na różnych szczeblach władzy wykonawczej. Dość precyzyjnie można określić , którzy politycy i jakie kluby parlamentarne taką wrażliwość posiadają.

Dalej Tusk podaje spis działań, jakie należy podjąć, aby stworzyć Polskę regionów * i dochodzi do następującej konstatacji:

”Chodziłoby przede wszystkim o stworzenie źródeł finansowania, skuteczną akcję edukacyjną, budowę przyszłościowego, ale realnego programu gospodarczego dla Kaszub i Pomorza, inspirowanie zmian legislacyjnych z przygotowaniem projektu nowej konstytucji włącznie.” Referat Tusk kończy wymownie” Czy jest to możliwe? Jeśli coś jest konieczne, to musi stać się możliwe.”

Jak się okazuje, Donald Tusk głosił poglądy bardzo bliskie poglądom RAŚ, a w swoich wizjach postulował wzmacnianie ruchów regionalnych.
Dzisiaj na stronach ZKP mamy wezwanie podobne jak na Śląsku: wpisuj narodowość kaszubską. Zapytany przez dziennikarzy premier Tusk, jaką narodowość wpisze w ankiecie spisowej odpowiedział szybko: ”polską”

Czytaj całość: http://1maud.nowyekran.pl/post/9641,tusk-walczy-z-zglajszlachtowana-polska
MĄDROŚĆ BUDUJE PAŃSTWO

Paweł Bromski - Historyk filozofii /specjalność: filozofia polityki/ PROFESOR I REKTOR WYŻSZEJ SZKOŁY STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH I AMERYKANISTYKI na łamach portalu NE rozpoczyna dyskusję na temat „jakości naszego państwa , przyczyn jego słabości i działań, jakie należałoby podjąć dla poprawy relacji państwo – naród.”

[i]Wiemy od pewnego czasu, że nasze państwo wykazuje symptomy państwa słabego. Każdy dzień dostarcza nam kolejnych dowodów. Nie zakrywajmy oczu, nie upajajmy się doniesieniami premiera, czy też szefa MON, który nie szczędzi nam okazji, by na kolejnej konferencji prasowej uzasadniać swoje racje i okłamywać naród.
Czytajmy rozważania ludzi, którym jeszcze zależy na naszym państwie.

Znakiem rozpoznawczym państwa są jego granice. Jest to bardzo ważne i mocno na świecie akcentowane zagadnienie. Jest to kwestia bardzo ważna także w Polsce gdyż pamiętać należy, że w Polsce przez dwa stulecia nie było państwa. Był tylko naród. Dlatego dziwi fakt niewielkiej wrażliwości na tę problematykę.Tym bardziej, że stosunkowo niedawno przeżyliśmy bolesne doświadczenie zmiany granic naszego państwa bez możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu z naszej strony.

W dzisiejszej Europie maleje znaczenie i wartość, pojęcia państwa. Wiąże się to z koncepcją jedności Europy, w której ma przeważyć zasada jedności a nie odrębności państw. Państwo jest więc w UE widziane jako teren wyznaczony otwartymi granicami, na którym mieszkają ludzie realizujący zalecenia tej samej władzy.

Państwo jest, lub powinno być, najważniejszym narzędziem służenia dobru narodu. Jest konstrukcją różnych instytucji, których kompetencje, powiązania i zależności wyznaczają ustrój państwa. Jednak czym innym jest państwo a czym innym jest jego ustrój, chociaż razem tworzy się i państwo i ustrój.

Fundamentem państwa wyznaczającym jego ustrój jest ustawa zasadnicza, tradycyjnie nazywana konstytucją.

Ustawa zasadnicza jest konstytucją nie tylko z potrzeby określenia zasad ustrojowych, kompetencji organów państwowych i sposobu ich powoływania. Jest ona konstytucją, ponieważ wyznaczając prawa obywatelskie stanowi swoistą gwarancję, że to godność człowieka a nie wola władzy wyznacza granice, których demokratyczna władza nie może przekroczyć bez utraty swojej legitymacji.

Konstytucja jest podstawowym aktem prawnym w państwie, Stanowi więc fundament prawa w społeczeństwie, które jest wspólnotą osób i wspólnot.[/i]

Czytaj całość: http://pawelbromski.nowyekran.pl/post/10462,madrosc-buduje-panstwo
Ministrowie bez odpowiedzialności, nieodpowiedzialny rząd.

Taki tytuł w normalnymn demokratycznym opaństwie wydaje się być niemożliwym. Jeżeli bowiem ktokolwiek posiada jakiekolwiek kompetencje, to musi ponosic odpowiedzialność. Takie sprawy są uregulowane odpowiednimi dekretami bądź ustawami.Premier i ministrowie powinni by c rozliczani przed wyborcami i sejmem.

Okazało się dziś, że zadaniem Ministra Finansów nie jest dbanie o dobrą kondycję finansów państwa, w tym współdecydowanie o wysokości podatków czy kształcie budżetu.

Nie. Zadaniem Ministra Finansów jest – jak powiedział Premier Donald Tusk – skuteczna dbałość o reputację finansową państwa w odniesieniu do konkurentów. Czyli mówiąc bez ogródek – główną kompetencją ministra Rostowskiego jest uprawianie rządowej propagandy. Okazało się więc, że za finanse publiczne w tym rządzie nikt nie odpowiada.

Owego braku odpowiedzialności dowodzą zresztą także działania rządu w innych dziedzinach.

Przy okazji afery stoczniowej okazało się, że rząd nie odpowiada za upadek polskiego przemysłu stoczniowego. Chociaż planowano sprzedaż tej gałęzi gospodarki w ręce tajemniczego katarskiego inwestora, którego najpierw miało nie być, a który następnie okazał się człowiekiem powiązanym z bliskowschodnimi terrorystami.

Po wybuchu afery hazardowej wydawało się, że rząd odpowiada co najmniej za swoich skorumpowanych ministrów. Szybko jednak okazało się, że afery nie było, osoby w nią zamieszane zostały uznane przez niezależną prokuraturę (pod wodzą Edwarda Zalewskiego) za niewinne, a cała sprawa to zwykła prowokacja byłego już szefa CBA Mariusza Kamińskiego. PiS-owca, rzecz jasna. Więc nawet gdyby rząd chciał, to po prostu nie ma za co wziąć odpowiedzialności.

Tak samo jak Cezary Grabarczyk, który jak powszechnie wiadomo, nie ma nic wspólnego ze stanem polskich kolei, pomimo że jest Ministrem Infrastruktury. Gdy ludzie wsiadali do pociągów przez okna, a podróż odbywali w toalecie, okazało się, że odpowiedzialnym za ten stan rzeczy jest podwładny ministra. A sam minister za swoich podwładnych nie odpowiada.

Gdy w Mirosławcu rozbiła się wojskowa CASA, Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich złożył rodzinom 20 wojskowych szczere kondolencje z powodu tego wypadku. Jednak jak powszechnie wiadomo, wypadki zdarzają się przypadkiem, więc nie sposób za taki zbieg okoliczności odpowiedzieć. Zwłaszcza własnym stanowiskiem.

Gdy w Smoleńsku rozbił się rządowy – podkreślmy: rządowy samolot, reguła znowu się potwierdziła. Okazało się, że nie tylko minister Klich nie ma z tą tragedią nic wspólnego, ale że w ogóle samolot nie był rządowy, tylko prezydencki. Więc jeśli ktoś odpowiada za śmierć 96 pasażerów zajmujących pozycje kluczowe dla funkcjonowania państwa, to na pewno nie rząd. Już prędzej Prezydent. Oczywiście były, nie obecny.

Na tej samej zasadzie dzisiaj okazuje się, że minister Rostowski nie odpowiada za ceny paliw, za gigantyczne zadłużenie publiczne (tylko w 2010 roku – według danych Ministerstwa Finansów – powiększyło się o kolejne 80 miliardów zł!), za powszechną drożyznę. Za podwyżkę cen wszystkiego nie odpowiada dosłownie nikt. To wina ludzi, którzy kupują, bo się boją, że zdrożeje – tak jak z cukrem, który zdrożał, bo ludzie go kupowali. Fakt, że z początkiem tego roku rząd podniósł podatek VAT do 23% oczywiście nie ma wpływu na poziom cen w sklepach. A nawet jeśli ma, to powoduje tylko obniżkę cen – jak tłumaczyli nam jeszcze w grudniu 2010 r. politycy Platformy.

Tak samo będzie, gdy ceny paliwa przekroczą 5,50 zł za litr. No bo przecież zniesienie ulgi na biokomponenty, tak samo jak wymóg ich stosowania, to decyzje które pojawiły się w próżni. W próżni, która bezsprzecznie panuje podczas obrad Rady Ministrów Donalda Tuska.

Trzeba posiadać poczucie bezkarności i dużą wiarę w notowania kolejnych sondaży, by sądzić, że nigdy nie nastąpi ten czas, gdy wyborcy będą chcieli rozliczyć swoich wybrańców.
Dotychczasowa zła polityka i praktyka funkcjonowania państwa spowodowała, że osoby, którym powierzono pełnienie odpowiedzialnych funkcji,traktują swoje urzędy, jedynie jako nalezne im z racji partyjnej przynależności synekury. Inaczej tego nie można nazwać.
Oficjalne media nie przestają w zachwycie oceniać wizyty prezydenta Obamy, jako czegoś nadzwyczajnego, chociaż analizując przebieg tej wizyty, trudno zaliczyć tego wydarzenia do wyjątkowych, czy znaczących.
Ot, po prostu, prezydent mocarstwa przyjechał do Polski w celu załatwienia własnych interesów i załatwienia sobie głosów w Ameryce przed najbliższymi wyborami.

Okazaliśmy wyjątkową gościnność i brak odwagi w upomnienie się o własne interesy. Jeżeli nie możemy usłyszeć w mediach zróżnicowanych wypowiedzi, proponuję wypowiedź z portalu dyskusyjnego:

WIZYTA OBAMY – KLĘSKA POLSKI ( Tomasz Urbaś )
Gospodarska wizyta Baracka Obamy w Polsce nie pozostawia wątpliwości, co do wyznaczonej Polsce roli w stosunkach międzynarodowych.

Wizyta jest pierwszą po resecie stosunków Stanów Zjednoczonych z Rosją. Reset nie jest przypadkowy. Ma charakter strategiczny. Obama podkreślił to w Polsce: „Jestem dumny, że zapoczątkowaliśmy proces, który pomoże ustabilizować stosunki między Stanami Zjednoczonymi, Rosją. Prezydent Miedwiediew jest tutaj naszym ważnym partnerem w tym procesie. Mówiłem już na szczycie lizbońskim i powtarzałem w ciągu kilku ostatnich dni, ze obrona przeciwrakietowa jest to temat, w którym powinniśmy współpracować z Rosjanami. Mamy wspólne zagrożenia zewnętrzne i nie naruszy to równowagi strategicznej, na czym zależy Rosjanom, a uważamy, że jest to bardzo ważne, że NATO zostaje odpowiedzialne za możliwości obronne NATO.”.

Jedynym wspólnym strategicznym zagrożeniem zewnętrznym Stanów Zjednoczonych i Rosji są Chiny. Konflikt amerykańsko-chiński jest kluczowy dla sytuacji na świecie. Stany Zjednoczone realizują koncepcję strategicznego okrążenia Chin (Indie, Pakistan, Afganistan, Rosja) i odcięcia państwa środka od dostaw surowców energetycznych (Libia). Oczywiście Chiny nie pozostają dłużne.
Manifestują swoje wpływy w Pakistanie wykorzystując wielkomocarstwową butę Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie, gdy Barack Obama opuszczał kontynent amerykański na tournee po Europie, Stany Zjednoczone zostały ugodzone w serce przemysłu zbrojeniowego. Najprawdopodobniej chińscy wojskowi hakerzy włamali się do systemów informatycznych Lockheeda Martina i innych amerykańskich firm zbrojeniowych.

Strapiony Barack Obama przybył do Polski zbadać lojalność rządzących i opozycji.

Cd: http://urbas.nowyekran.pl/post/15930,wizyta-obamy-kleska-polski
Cóż więcej można powiedzieć o "przywódcach" narodu, którzy każdą klęskę próbują przekuwać w sukces. Ta wizyta prezydenta USA to albo jeszcze jedna nasza zmarnowana okazja do budowania silnego partnerstwa, albo jeszcze jeden dowód, że jesteśmy dla USA mało znaczącym państewkiem. Ja odnoszę wrażenie, że ten drugi przypadek jest bliższy prawdzie. Przekonania nabiorę po jesiennych rozmowach na tzw. forum gospodarczym, które odbedzie się w USA. Najbardziej ubawiła mnie deklaracja o okresowym bazowaniu w Polsce kilku samolotów amerykańskich. To wielki wkład (!) w umacnianie naszego bezpieczenstwa. Pozdrowienia.
"Trzeba posiadać poczucie bezkarności i dużą wiarę w notowania kolejnych sondaży, by sądzić, że nigdy nie nastąpi ten czas, gdy wyborcy będą chcieli rozliczyć swoich wybrańców."

Jak tak dalej pójdzie, trzeba się będzie zabawić w proroka.
Jeszcze nie tak dawno, premier chwalił się, że jego partia nie ma z kim przegrać wyborów. Był wtedy bliski prawdy. Ale sytuacja nieco się zmieniła. I co? I nic. Kolejne wybory coraz bliżej, a społeczeństwo śpi. Bo jak inaczej to nazwać. Kolejne wpadki rządu, kolejne niespełnione obietnice i reakcji żadnej. Tymczasem Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Północna Afryka, walczą o swoją przyszłość ekonomiczną.
A u nas można odnieść wrażenie, że jako kraj mlekiem i miodem płynący, jesteśmy ponad to wszystko. Czy ludzie nie dostrzegają nadchodzących niebezpieczeństw, czy po prostu im się nie chce?
Wobec tego, kiedy im się zachce?
Oprócz wielu, specjalnością Polski były tzw. zakręty dziejowe. One mialy charakter cykliczny. Kto pamięta jaki był cykl?
Załamania finansowego nie da się ukryć. Już widzimy to w sklepach.Naród władzę może obalić w każdym momencie. W tych wyborach jeszcze wiele powinno zdarzyc się. Nie ma dziś pewniaków. Nawet ta zgraja łamistrajków, która pojawiła ostatnio na wielu portalach nie przeszkodzi w zmieceniu tego zła.